Nie ma odwrotu. Milioner odchodzi z polskiego klubu. Upadek z wielkim hukiem
Witold Skrzydlewski potwierdził swoje odejście od łódzkiego żużla. Charyzmatyczny właściciel H. Skrzydlewska Orzeł po wielu latach powiedział „dość”, choć początkowo mało kto wierzył w jego deklaracje. To ogromny cios dla speedwaya w Łodzi, a niewykluczone, że jego koniec zbliża się wielkimi krokami. Cała siła łódzkiego żużla opierała się na rodzinie Skrzydlewskich, która z prowincjonalnego klubu…
Witold Skrzydlewski potwierdził swoje odejście od łódzkiego żużla. Charyzmatyczny właściciel H. Skrzydlewska Orzeł po wielu latach powiedział „dość”, choć początkowo mało kto wierzył w jego deklaracje. To ogromny cios dla speedwaya w Łodzi, a niewykluczone, że jego koniec zbliża się wielkimi krokami.
Cała siła łódzkiego żużla opierała się na rodzinie Skrzydlewskich, która z prowincjonalnego klubu stworzyła markę sportową, do której chcieli dołączać znani zawodnicy. Wiedzieli, że Orzeł to klub poukładany i przede wszystkim wiarygodny finansowo. Na przestrzeni lat powstał również nowoczesny stadion żużlowy — jeden z najpiękniejszych w kraju. To także zasługa Skrzydlewskiego, który mocno lobbował u władz miasta na rzecz modernizacji obiektu.
Do pełni szczęścia brakowało jedynie sukcesu w postaci awansu do PGE Ekstraligi. Kiedy Orzeł był bliski realizacji tego celu, brakowało infrastruktury. Kiedy stadion powstał, zabrakło szczęścia sportowego. Do tego dochodziła niska frekwencja na trybunach, co także zniechęcało Skrzydlewskiego do dalszego wspierania klubu.
Jednak sam zainteresowany podaje inne powody swojej decyzji — szokujące, bo mimo wcześniejszych zapowiedzi odejścia, wielu uważało to za kolejną „grę” właściciela, próbę wymuszenia większego wsparcia dla klubu. Skrzydlewski wielokrotnie w ostatnich latach deklarował, że chce zakończyć swoją przygodę ze speedwayem, ale pozostawał ze względu na wolę rodziny. Zawsze zostawał na stanowisku. Aż do teraz.
Coś w nim pękło. „Są pewne granice”
Coś jednak w właścicielu Orła się zmieniło. Kolejny słaby sezon, niska frekwencja i szkalujące go opinie przelały czarę goryczy. Najprawdopodobniej swojej decyzji już nie zmieni, co jasno daje do zrozumienia w swoich wypowiedziach. Chce sprzedać klub za symboliczną złotówkę.
— Zgodnie z tym, co ogłosiliśmy, do końca września czekamy na oferty. Jest mi przykro wobec łodzian, którzy są w porządku, ale trafiła się grupa ludzi, którzy postanowili wszystko zniszczyć. To, że byłem przez nich obrażany, nie robiło na mnie wrażenia. Ale są pewne granice. Moja świętej pamięci mama poświęciła dla mnie całe swoje życie. Byłem niegrzecznym chłopakiem, a ona zawsze przy mnie była. Teraz mam dwoje dzieci i też chcę dla nich jak najlepiej. A kiedy ktoś atakuje moją rodzinę, przekracza pewną granicę. Nie będę ukrywał, że obawiałem się, czy będę stanowczy w tej decyzji o wycofaniu się z żużla. Jednak ta grupa ludzi przekonała mnie, że mam stuprocentową rację — powiedział szczerze w rozmowie z portalem „Łódzki Sport”.
Odejście Skrzydlewskiego oznacza ogromne problemy w dalszym funkcjonowaniu Orła. Znalezienie godnego następcy, który będzie chciał sponsorować klub na takim samym poziomie, może okazać się zadaniem bardzo trudnym. Zwłaszcza że w Łodzi nie brakuje innych ofert sportowych. Nawet jeśli żużel w centralnej Polsce przetrwa, jego wartość i poziom sportowy mogą znacząco spaść, a klub może wrócić tam, skąd wyszedł — na peryferie.