Wspaniały powrót i niezwykle cenne zwycięstwo! Iga Świątek wróciła do meczu ze stanu 4:6, 0:3 i ostatecznie pokonała Barborę Krejcikovą 4:6, 7:5, 6:2 w swoim pierwszym starciu podczas WTA Finals w Rijadzie. Po spotkaniu nasza reprezentantka przyznała, że dwa miesiące bez gry odcisnęły na niej swoje piętno. Jednak im dalej w las, tym było tylko lepiej. Zapewne każdy polski kibic tenisa zastanawiał się przed starciem, jak będzie wyglądać gra Igi Świątek. Czy widoczna będzie “rdza” po dwumiesięcznej przerwie? Czy Polka zdąży już coś zmienić, mimo krótkiego czasu pracy z Wimem Fissette? Jak zaprezentuje się pod kątem mentalnym? Mnóstwo pytań, których zagadkowość potęgowała też sama osoba Krejcikovej, jako że Czeszka sama miała w ostatnich miesiącach problemy z formą oraz zdrowiem. Zobacz wideo “Najdziwniejszy mecz, który przeżywałem”. Michał Potera po szalonym spotkaniu z PSG Stalą Nysa Krejcikova postawiła Polkę pod ścianą. Ale nie z takich kłopotów już wychodziła Przed długi mecz odpowiedzi na te pytania nie brzmiały tak, jak byśmy chcieli. Świątek przegrywała już 4:6, 0:3, a w jej grze ewidentnie brakowało pewności, agresji oraz przede wszystkim skuteczności z forhendu. Krejcikova miała ją wręcz na talerzu. Przy czym tenisistki o tak wysokiej klasie jak Polka potrafią w każdej chwili kompletnie się zresetować i zanotować wielki powrót. Wie coś o tym Naomi Osaka, która była o krok od wyrzucenia Świątek w II rundzie tegorocznego Roland Garros, a ostatecznie przegrała po dramatycznym boju. Teraz o skali umiejętności Polki przekonała się Krejcikova. Od wspomnianego stanu 4:6, 0:3, nasza reprezentantka znacznie podniosła poziom gry, “rosnąc” w tym meczu z każdym kolejnym gemem. Nie tylko odwróciła losy drugiego seta (wygranego 7:5), ale też nie dała Czeszce większych szans w decydującej partii i triumfowała 4:6, 7:5, 6:2. Świątek przyznała wprost. Początki bywają trudne Po meczu Polka, jak to zwyciężczyni, udzieliła tradycyjnego wywiadu. Przyznała, że pierwsza faza meczu nie była dla niej łatwa i musiała zachować cierpliwość. Wskazała także, co przede wszystkim motywowało ją do wydobycia z siebie lepszej dyspozycji. – Na początku meczu nie było mi łatwo. Czułam się trochę “zardzewiała”, a Barbora dobrze to wykorzystywała i wynik szybko zmienił się na jej korzyść. Wiedziałam jednak, że ten pierwszy set był wyrównany, miałam swoje szanse i musiałam je lepiej wykorzystywać. Koncentrowałam się w trakcie meczu na lepszej kontroli piłki przy uderzeniach, bo na samym początku latała jak szalona. To nie zdarzało mi się podczas treningów, więc wiedziałam, że mam to w sobie. Miałam problemy z zachowaniem cierpliwości, ale jestem zadowolona, iż ostatecznie po prostu robiłam swoje, nie patrząc na wynik – powiedziała Polka.
Wspaniały powrót i niezwykle cenne zwycięstwo! Iga Świątek wróciła do meczu ze stanu 4:6, 0:3 i ostatecznie pokonała Barborę Krejcikovą 4:6, 7:5, 6:2 w swoim pierwszym starciu podczas WTA Finals w Rijadzie. Po spotkaniu nasza reprezentantka przyznała, że dwa miesiące bez gry odcisnęły na niej swoje piętno. Jednak im dalej w las, tym było tylko…
Wspaniały powrót i niezwykle cenne zwycięstwo! Iga Świątek wróciła do meczu ze stanu 4:6, 0:3 i ostatecznie pokonała Barborę Krejcikovą 4:6, 7:5, 6:2 w swoim pierwszym starciu podczas WTA Finals w Rijadzie. Po spotkaniu nasza reprezentantka przyznała, że dwa miesiące bez gry odcisnęły na niej swoje piętno. Jednak im dalej w las, tym było tylko lepiej.
Zapewne każdy polski kibic tenisa zastanawiał się przed starciem, jak będzie wyglądać gra Igi Świątek. Czy widoczna będzie “rdza” po dwumiesięcznej przerwie? Czy Polka zdąży już coś zmienić, mimo krótkiego czasu pracy z Wimem Fissette? Jak zaprezentuje się pod kątem mentalnym? Mnóstwo pytań, których zagadkowość potęgowała też sama osoba Krejcikovej, jako że Czeszka sama miała w ostatnich miesiącach problemy z formą oraz zdrowiem.
Zobacz wideo “Najdziwniejszy mecz, który przeżywałem”. Michał Potera po szalonym spotkaniu z PSG Stalą Nysa
Krejcikova postawiła Polkę pod ścianą. Ale nie z takich kłopotów już wychodziła
Przed długi mecz odpowiedzi na te pytania nie brzmiały tak, jak byśmy chcieli. Świątek przegrywała już 4:6, 0:3, a w jej grze ewidentnie brakowało pewności, agresji oraz przede wszystkim skuteczności z forhendu. Krejcikova miała ją wręcz na talerzu. Przy czym tenisistki o tak wysokiej klasie jak Polka potrafią w każdej chwili kompletnie się zresetować i zanotować wielki powrót. Wie coś o tym Naomi Osaka, która była o krok od wyrzucenia Świątek w II rundzie tegorocznego Roland Garros, a ostatecznie przegrała po dramatycznym boju.
Teraz o skali umiejętności Polki przekonała się Krejcikova. Od wspomnianego stanu 4:6, 0:3, nasza reprezentantka znacznie podniosła poziom gry, “rosnąc” w tym meczu z każdym kolejnym gemem. Nie tylko odwróciła losy drugiego seta (wygranego 7:5), ale też nie dała Czeszce większych szans w decydującej partii i triumfowała 4:6, 7:5, 6:2.
Świątek przyznała wprost. Początki bywają trudne
Po meczu Polka, jak to zwyciężczyni, udzieliła tradycyjnego wywiadu. Przyznała, że pierwsza faza meczu nie była dla niej łatwa i musiała zachować cierpliwość. Wskazała także, co przede wszystkim motywowało ją do wydobycia z siebie lepszej dyspozycji.
– Na początku meczu nie było mi łatwo. Czułam się trochę “zardzewiała”, a Barbora dobrze to wykorzystywała i wynik szybko zmienił się na jej korzyść. Wiedziałam jednak, że ten pierwszy set był wyrównany, miałam swoje szanse i musiałam je lepiej wykorzystywać. Koncentrowałam się w trakcie meczu na lepszej kontroli piłki przy uderzeniach, bo na samym początku latała jak szalona. To nie zdarzało mi się podczas treningów, więc wiedziałam, że mam to w sobie. Miałam problemy z zachowaniem cierpliwości, ale jestem zadowolona, iż ostatecznie po prostu robiłam swoje, nie patrząc na wynik – powiedziała Polka.
Wspaniały powrót i niezwykle cenne zwycięstwo! Iga Świątek wróciła do meczu ze stanu 4:6, 0:3 i ostatecznie pokonała Barborę Krejcikovą 4:6, 7:5, 6:2 w swoim pierwszym starciu podczas WTA Finals w Rijadzie. Po spotkaniu nasza reprezentantka przyznała, że dwa miesiące bez gry odcisnęły na niej swoje piętno. Jednak im dalej w las, tym było tylko lepiej.
Zapewne każdy polski kibic tenisa zastanawiał się przed starciem, jak będzie wyglądać gra Igi Świątek. Czy widoczna będzie “rdza” po dwumiesięcznej przerwie? Czy Polka zdąży już coś zmienić, mimo krótkiego czasu pracy z Wimem Fissette? Jak zaprezentuje się pod kątem mentalnym? Mnóstwo pytań, których zagadkowość potęgowała też sama osoba Krejcikovej, jako że Czeszka sama miała w ostatnich miesiącach problemy z formą oraz zdrowiem.
Zobacz wideo “Najdziwniejszy mecz, który przeżywałem”. Michał Potera po szalonym spotkaniu z PSG Stalą Nysa
Krejcikova postawiła Polkę pod ścianą. Ale nie z takich kłopotów już wychodziła
Przed długi mecz odpowiedzi na te pytania nie brzmiały tak, jak byśmy chcieli. Świątek przegrywała już 4:6, 0:3, a w jej grze ewidentnie brakowało pewności, agresji oraz przede wszystkim skuteczności z forhendu. Krejcikova miała ją wręcz na talerzu. Przy czym tenisistki o tak wysokiej klasie jak Polka potrafią w każdej chwili kompletnie się zresetować i zanotować wielki powrót. Wie coś o tym Naomi Osaka, która była o krok od wyrzucenia Świątek w II rundzie tegorocznego Roland Garros, a ostatecznie przegrała po dramatycznym boju.
Teraz o skali umiejętności Polki przekonała się Krejcikova. Od wspomnianego stanu 4:6, 0:3, nasza reprezentantka znacznie podniosła poziom gry, “rosnąc” w tym meczu z każdym kolejnym gemem. Nie tylko odwróciła losy drugiego seta (wygranego 7:5), ale też nie dała Czeszce większych szans w decydującej partii i triumfowała 4:6, 7:5, 6:2.
Świątek przyznała wprost. Początki bywają trudne
Po meczu Polka, jak to zwyciężczyni, udzieliła tradycyjnego wywiadu. Przyznała, że pierwsza faza meczu nie była dla niej łatwa i musiała zachować cierpliwość. Wskazała także, co przede wszystkim motywowało ją do wydobycia z siebie lepszej dyspozycji.
– Na początku meczu nie było mi łatwo. Czułam się trochę “zardzewiała”, a Barbora dobrze to wykorzystywała i wynik szybko zmienił się na jej korzyść. Wiedziałam jednak, że ten pierwszy set był wyrównany, miałam swoje szanse i musiałam je lepiej wykorzystywać. Koncentrowałam się w trakcie meczu na lepszej kontroli piłki przy uderzeniach, bo na samym początku latała jak szalona. To nie zdarzało mi się podczas treningów, więc wiedziałam, że mam to w sobie. Miałam problemy z zachowaniem cierpliwości, ale jestem zadowolona, iż ostatecznie po prostu robiłam swoje, nie patrząc na wynik – powiedziała Polka.
Wspaniały powrót i niezwykle cenne zwycięstwo! Iga Świątek wróciła do meczu ze stanu 4:6, 0:3 i ostatecznie pokonała Barborę Krejcikovą 4:6, 7:5, 6:2 w swoim pierwszym starciu podczas WTA Finals w Rijadzie. Po spotkaniu nasza reprezentantka przyznała, że dwa miesiące bez gry odcisnęły na niej swoje piętno. Jednak im dalej w las, tym było tylko lepiej.
Zapewne każdy polski kibic tenisa zastanawiał się przed starciem, jak będzie wyglądać gra Igi Świątek. Czy widoczna będzie “rdza” po dwumiesięcznej przerwie? Czy Polka zdąży już coś zmienić, mimo krótkiego czasu pracy z Wimem Fissette? Jak zaprezentuje się pod kątem mentalnym? Mnóstwo pytań, których zagadkowość potęgowała też sama osoba Krejcikovej, jako że Czeszka sama miała w ostatnich miesiącach problemy z formą oraz zdrowiem.
Zobacz wideo “Najdziwniejszy mecz, który przeżywałem”. Michał Potera po szalonym spotkaniu z PSG Stalą Nysa
Krejcikova postawiła Polkę pod ścianą. Ale nie z takich kłopotów już wychodziła
Przed długi mecz odpowiedzi na te pytania nie brzmiały tak, jak byśmy chcieli. Świątek przegrywała już 4:6, 0:3, a w jej grze ewidentnie brakowało pewności, agresji oraz przede wszystkim skuteczności z forhendu. Krejcikova miała ją wręcz na talerzu. Przy czym tenisistki o tak wysokiej klasie jak Polka potrafią w każdej chwili kompletnie się zresetować i zanotować wielki powrót. Wie coś o tym Naomi Osaka, która była o krok od wyrzucenia Świątek w II rundzie tegorocznego Roland Garros, a ostatecznie przegrała po dramatycznym boju.
Teraz o skali umiejętności Polki przekonała się Krejcikova. Od wspomnianego stanu 4:6, 0:3, nasza reprezentantka znacznie podniosła poziom gry, “rosnąc” w tym meczu z każdym kolejnym gemem. Nie tylko odwróciła losy drugiego seta (wygranego 7:5), ale też nie dała Czeszce większych szans w decydującej partii i triumfowała 4:6, 7:5, 6:2.
Świątek przyznała wprost. Początki bywają trudne
Po meczu Polka, jak to zwyciężczyni, udzieliła tradycyjnego wywiadu. Przyznała, że pierwsza faza meczu nie była dla niej łatwa i musiała zachować cierpliwość. Wskazała także, co przede wszystkim motywowało ją do wydobycia z siebie lepszej dyspozycji.
– Na początku meczu nie było mi łatwo. Czułam się trochę “zardzewiała”, a Barbora dobrze to wykorzystywała i wynik szybko zmienił się na jej korzyść. Wiedziałam jednak, że ten pierwszy set był wyrównany, miałam swoje szanse i musiałam je lepiej wykorzystywać. Koncentrowałam się w trakcie meczu na lepszej kontroli piłki przy uderzeniach, bo na samym początku latała jak szalona. To nie zdarzało mi się podczas treningów, więc wiedziałam, że mam to w sobie. Miałam problemy z zachowaniem cierpliwości, ale jestem zadowolona, iż ostatecznie po prostu robiłam swoje, nie patrząc na wynik – powiedziała Polka.