Mocarstwowe plany Sławomira Nitrasa. I wtem pada: tam rządzi pieniądz
Przerażające pustki na trybunach podczas WTA Finals w Rijadzie spędzają sen z powiek władzom WTA. Tymczasem o turniejach rangi WTA 500, a nawet WTA 1000 w Polsce przebąkuje minister sportu i turystyki Sławomir Nitras. Wtóruje mu prezes Polskiego Związku Tenisowego. Jest jednak wielka przeszkoda — Tam rządzi pieniądz, wiadomo — mówi wprost Dariusz Łukaszewski. WTA…
Przerażające pustki na trybunach podczas WTA Finals w Rijadzie spędzają sen z powiek władzom WTA. Tymczasem o turniejach rangi WTA 500, a nawet WTA 1000 w Polsce przebąkuje minister sportu i turystyki Sławomir Nitras. Wtóruje mu prezes Polskiego Związku Tenisowego. Jest jednak wielka przeszkoda — Tam rządzi pieniądz, wiadomo — mówi wprost Dariusz Łukaszewski.
WTA przychylnym okiem spogląda na bogate kraje, które są w stanie dosypać kolejne miliardy do budżetu organizacji. Na przykładzie turnieju WTA Finals w Rijadzie jak w soczewce widać jednak, że nie zawsze idzie to w parze z ogromnym zainteresowaniem kibiców.
Hala w stolicy Arabii Saudyjskiej podczas spotkań największych tenisowych gwiazd świeci przerażającymi pustkami. A to mocno rzutuje na ocenę turnieju rozgrywanego w Rijadzie.
Ogromne ambicje dotyczące rozwoju tenisa w naszym kraju ma minister sportu i turystyki Sławomir Nitras, który poważnie myśli o to, by ściągnąć nad Wisłę turnieje rangi WTA 500, a nawet WTA 1000. Na razie fakty są takie, że po trzech latach Warszawa straciła turniej rangi ATP 250, który odbywał się na kortach Legii i nie ma realnych przesłanek, by w najbliższym czasie wielki tenis zawitał do naszego kraju. Pomimo olbrzymiego zainteresowania kibiców, jakie generuje Iga Świątek. W odróżnieniu od choćby turnieju mistrzyń w Rijadzie.
Problemem oprócz kwestii finansowych, są również ograniczone możliwości infrastrukturalne. Obiekt Legii, gdzie w 2023 r. Iga Świątek triumfowała może pomieścić zaledwie ok. 4 tys. kibiców. Gotowe rozwiązanie ma jednak na to prezes Polskiego Związku Tenisowego, który wtóruje wizji Nitrasa.
— Mamy piękne, duże hale. Starajmy się o turniej halowy, a jednocześnie myślmy o budowie większych kortów. Hale w Gliwicach, Krakowie czy Gdańsku mogą pomieścić znacznie ponad 10 tys. widzów — mówi Łukaszewski.
Polski Związek Tenisowy ma plan. “Trzeba działać już teraz”
I dodaje, że Polska powinna celować w wyższe rangą turnieje, niż WTA 250. — Potrzebujemy jednego dużego turnieju i kilku mniejszych niż WTA 250. Te mniejsze są ważne, by nasze tenisistki mogły się rozwijać, by młode zawodniczki wierzyły, że tenis przyniesie im korzyści — dodaje prezes. A takim jego zdaniem powinny być turnieje WTA 125.
— Wydajemy o połowę mniej niż na turniej WTA 250, a zagraniczne zawodniczki są polskim kibicom równie obce. W jednym przypadku może przyjechać ktoś z 100. miejsca w rankingu, a w drugim – z 250. Jednocześnie w turnieju WTA 125 nasze reprezentantki mają większe szanse na sukces. Tak było w tym roku na kortach Legii: Maja Chwalińska grała w półfinale, a w deblu wygrały Weronika Falkowska i Martyna Kubka. Jeśli chcemy zadowolić szersze grono kibiców, potrzebujemy dużego turnieju, o którym mówi minister Nitras. Te mniejsze mają wspierać rozwój polskiego tenisa — dodaje Dariusz Łukaszewski w rozmowie z serwisem xyz.pl.
Przygotowanie takiego przedsięwzięcia, w dodatku opartego na solidnych fundamentach finansowych wymaga jednak czasu. Ale pierwsze działania są konieczne jak najszybciej.
— Jeśli chcemy myśleć o roku 2027, trzeba działać już teraz. PZT prowadzi rozmowy z ministrem Nitrasem. Byłoby dobrze, gdyby Iga Świątek pozostała liderką lub wiceliderką rankingu, Magdalena Fręch rozwijała się dalej [22. na świecie], a Magda Linette utrzymała wysoką formę [38. miejsce]. Wtedy organizacja WTA też będzie miała ból głowy… Że może rzeczywiście coś Polsce trzeba dać… Ale tam rządzi pieniądz, wiadomo. Przepraszam, że tak “po chłopsku” tłumaczę, ale sytuacja właśnie tak wygląda – zakończył prezes PZT Dariusz Łukaszewski w rozmowie z serwisem xyz.pl.
Przerażające pustki na trybunach podczas WTA Finals w Rijadzie spędzają sen z powiek władzom WTA. Tymczasem o turniejach rangi WTA 500, a nawet WTA 1000 w Polsce przebąkuje minister sportu i turystyki Sławomir Nitras. Wtóruje mu prezes Polskiego Związku Tenisowego. Jest jednak wielka przeszkoda — Tam rządzi pieniądz, wiadomo — mówi wprost Dariusz Łukaszewski.
WTA przychylnym okiem spogląda na bogate kraje, które są w stanie dosypać kolejne miliardy do budżetu organizacji. Na przykładzie turnieju WTA Finals w Rijadzie jak w soczewce widać jednak, że nie zawsze idzie to w parze z ogromnym zainteresowaniem kibiców.
Hala w stolicy Arabii Saudyjskiej podczas spotkań największych tenisowych gwiazd świeci przerażającymi pustkami. A to mocno rzutuje na ocenę turnieju rozgrywanego w Rijadzie.
Ogromne ambicje dotyczące rozwoju tenisa w naszym kraju ma minister sportu i turystyki Sławomir Nitras, który poważnie myśli o to, by ściągnąć nad Wisłę turnieje rangi WTA 500, a nawet WTA 1000. Na razie fakty są takie, że po trzech latach Warszawa straciła turniej rangi ATP 250, który odbywał się na kortach Legii i nie ma realnych przesłanek, by w najbliższym czasie wielki tenis zawitał do naszego kraju. Pomimo olbrzymiego zainteresowania kibiców, jakie generuje Iga Świątek. W odróżnieniu od choćby turnieju mistrzyń w Rijadzie.
Problemem oprócz kwestii finansowych, są również ograniczone możliwości infrastrukturalne. Obiekt Legii, gdzie w 2023 r. Iga Świątek triumfowała może pomieścić zaledwie ok. 4 tys. kibiców. Gotowe rozwiązanie ma jednak na to prezes Polskiego Związku Tenisowego, który wtóruje wizji Nitrasa.
— Mamy piękne, duże hale. Starajmy się o turniej halowy, a jednocześnie myślmy o budowie większych kortów. Hale w Gliwicach, Krakowie czy Gdańsku mogą pomieścić znacznie ponad 10 tys. widzów — mówi Łukaszewski.
Polski Związek Tenisowy ma plan. “Trzeba działać już teraz”
I dodaje, że Polska powinna celować w wyższe rangą turnieje, niż WTA 250. — Potrzebujemy jednego dużego turnieju i kilku mniejszych niż WTA 250. Te mniejsze są ważne, by nasze tenisistki mogły się rozwijać, by młode zawodniczki wierzyły, że tenis przyniesie im korzyści — dodaje prezes. A takim jego zdaniem powinny być turnieje WTA 125.
— Wydajemy o połowę mniej niż na turniej WTA 250, a zagraniczne zawodniczki są polskim kibicom równie obce. W jednym przypadku może przyjechać ktoś z 100. miejsca w rankingu, a w drugim – z 250. Jednocześnie w turnieju WTA 125 nasze reprezentantki mają większe szanse na sukces. Tak było w tym roku na kortach Legii: Maja Chwalińska grała w półfinale, a w deblu wygrały Weronika Falkowska i Martyna Kubka. Jeśli chcemy zadowolić szersze grono kibiców, potrzebujemy dużego turnieju, o którym mówi minister Nitras. Te mniejsze mają wspierać rozwój polskiego tenisa — dodaje Dariusz Łukaszewski w rozmowie z serwisem xyz.pl.
Przygotowanie takiego przedsięwzięcia, w dodatku opartego na solidnych fundamentach finansowych wymaga jednak czasu. Ale pierwsze działania są konieczne jak najszybciej.
— Jeśli chcemy myśleć o roku 2027, trzeba działać już teraz. PZT prowadzi rozmowy z ministrem Nitrasem. Byłoby dobrze, gdyby Iga Świątek pozostała liderką lub wiceliderką rankingu, Magdalena Fręch rozwijała się dalej [22. na świecie], a Magda Linette utrzymała wysoką formę [38. miejsce]. Wtedy organizacja WTA też będzie miała ból głowy… Że może rzeczywiście coś Polsce trzeba dać… Ale tam rządzi pieniądz, wiadomo. Przepraszam, że tak “po chłopsku” tłumaczę, ale sytuacja właśnie tak wygląda – zakończył prezes PZT Dariusz Łukaszewski w rozmowie z serwisem xyz.pl.