Nieznane oblicze polskiej legendy. Córka po raz pierwszy odsłania kulisy
— Tyle rzeczy pisało się o moim ojcu… Niektóre były wyolbrzymiane. A kto ma najlepiej znać jego historię, jak nie jego pierworodna córka? — powiedziała na łamach Przeglądu Sportowego Onet Janina Ciszewska-Szteliga, córka legendarnego komentatora. Jan Ciszewski był chodzącą legendą polskiego dziennikarstwa. Jego głos jest utożsamiany przede wszystkim z największymi sukcesami naszych piłkarzy (trzecie miejsce…
— Tyle rzeczy pisało się o moim ojcu… Niektóre były wyolbrzymiane. A kto ma najlepiej znać jego historię, jak nie jego pierworodna córka? — powiedziała na łamach Przeglądu Sportowego Onet Janina Ciszewska-Szteliga, córka legendarnego komentatora.
Jan Ciszewski był chodzącą legendą polskiego dziennikarstwa. Jego głos jest utożsamiany przede wszystkim z największymi sukcesami naszych piłkarzy (trzecie miejsce na mistrzostwach świata w 1974 i 1982 r.). Komentował także m.in. “zwycięski” remis na Wembley (1973 r.) czy tytuł mistrza świata na żużlu w wykonaniu Jerzego Szczakiela (1973 r.)
Jego zainteresowania wykraczały jednak znacznie poza sport. Malarstwo, muzyka, taniec — to także zajmowało wielkiego “Cisa”. W pląsach na parkiecie nie przeszkadzało mu nawet to, że jego prawa noga była krótsza
Talent artystyczny potrafił zaprezentować w niespodziewanych okolicznościach. — W pewnym momencie straciłam tatę z oczu, a po chwili ktoś zaczyna śpiewać przez mikrofon “The Shadow of Your Smile” Franka Sinatry. Patrzę na scenę, a to mój ojciec — wspomina Janina Ciszewska-Szteliga
Miarą jego popularności jest także ogrom plotek, jaki narósł wokół niego jeszcze za życia. Przylgnęła do niego m.in. łatka hazardzisty. Jego córka nie ukrywa, że słynny komentator lubił obstawiać konie. Diabeł tkwił jednak w szczegółach
We wtorek mija 42. rocznica śmierci Jana Ciszewskiego. Z tej okazji przypominamy materiał sprzed dwóch lat, w którym jego córka Janina po raz pierwszy zabrała głos na łamach mediów
Więcej ciekawych historii przeczytasz w nowym serwisie PrzegladSportowy.Onet.pl. Sprawdź!
Młodsze pokolenie pewnie już go nie pamięta, ale moje czy nawet to późniejsze ma w głowie jego głos. Często spotykam się z opiniami w stylu: “Oj, takiej atmosfery jak Ciszewski, to jeszcze nikt nie wytworzył”. I wspominają: a to Wembley, a to piłkarskie mistrzostwa świata, a to igrzyska olimpijskie. Miał to szczęście, że trafił na tak świetny okres w historii naszego sportu. I że potrafił to wykorzystać.
Tata znał się na kilku dyscyplinach, głównie na piłce nożnej i żużlu. Koledzy po fachu nazywali go “Profesorem”. Całkiem możliwe, że po zakończeniu kariery komentatora kształciłby następne pokolenie dziennikarzy. Może doczekałby się swojego wychowanka. W pewnym sensie jego następcą został pan Szpakowski. Był później nawet taki mecz, gdy przedstawił się jako Dariusz Ciszewski.
Krótko nacieszył się wnuczkami
Co w pierwszej kolejności przychodzi mi na myśl o tacie? To, że był fajnym człowiekiem, z dużym poczuciem humoru. Żart miał raczej sytuacyjny. Stąd się brały niektóre stwierdzenia w trakcie komentowania, jak np. “wszystko w rękach konia”.
Czego mnie nauczył? Odpowiedzialności, pogodnego podejścia do życia, zamiłowania do kultury i sztuki. Uwielbialiśmy chodzić razem do kina. Odziedziczyłam po nim też sposób prowadzenia samochodu. Mój mąż Andrzej zawsze powtarza, że to po ojcu mam ciężką stopę (śmiech).
Jan Ciszewski z córką Janiną (1968 r.)
Jan Ciszewski z córką Janiną (1968 r.) (Foto: Archiwum prywatne Janiny Ciszewskiej-Szteligi / omówienie)
Moja mama Leonarda była pierwszą żoną taty. Rozeszli się, gdy miałam 13 lat. Później mama ponownie wyszła za mąż, za marynarza, i wyjechała do Gdańska. Wówczas opiekowali się mną ukochani moi dziadkowie Ciszewscy i siostra taty — ciocia Zosia. Jak byłam w szkole średniej, mój ojciec związał się z panią Anią która została jego drugą żoną i zamieszkaliśmy razem w Katowicach. Do dzisiaj mam z nią dobry kontakt.
Z racji swojego zawodu, tata już wtedy często jeździł do Warszawy, a potem całkiem się do niej przeprowadził. Wbrew różnym dziwnym opowieściom, utrzymywaliśmy kontakt z moim tatą. Do końca jego życia mieliśmy bliskie relacje.
Paweł Janas, Włodzimierz Smolarek, Grzegorz Lato i Jan Ciszewski podczas mistrzostw świata w Hiszpanii (1982 r.)
Paweł Janas, Włodzimierz Smolarek, Grzegorz Lato i Jan Ciszewski podczas mistrzostw świata w Hiszpanii (1982 r.) (Foto: ADAM HAWAŁEJ / PAP/depesze)
Tata krótko nacieszył się wnuczkami, Anią i Olą. Miał przecież 52 lata jak zmarł. W międzyczasie ożenił się po raz trzeci z panią Krystyną, a jego córka z tego związku jest mniej więcej w wieku moich córek. Swojej przyrodniej siostry nie widziałam od czasu pogrzebu taty, gdy ona miała 6 lat. A szkoda.
Joanna Ciszewska wzięła kredyt, żeby zostać mistrzynią świata
Tata potrafił się wzruszyć. Był bardzo uczuciowy. I kochliwy. Trzy żony, a w międzyczasie jakieś inne znajomości. Sam pan rozumie…
Na językach
Tyle rzeczy pisało się o moim ojcu… Niektóre były wyolbrzymiane. A kto ma najlepiej znać jego historię, jak nie jego pierworodna córka?
Miał gest, to fakt. A czy był rozrzutny? Może trochę, bo jedno z drugim się wiąże. Wiedziałam, że jak tata wraca z wyjazdu zagranicznego, to zawsze przywiezie coś fajnego. I że zawsze trafi w gust. Świetnie znał się na damskiej modzie, więc jego prezenty z zagranicy zawsze były trafione. Na przykład jeansy, jakieś ładne buty czy kurtka. Przywoził też perfumy. Generalnie rzeczy, które u nas były do kupienia tylko w Peweksie. Ale czy pożyczał pieniądze od innych? Tego już nie wiem, ale zdaję sobie sprawę, że chodziły różne plotki.
Często w artykułach o moim ojcu pojawiała się wzmianka, że był hazardzistą. Czy to prawda? To już zależy, co kto rozumie przez to słowo. To, że uwielbiał konie, bo sam komentował ich wyścigi na Służewcu, nie było żadną tajemnicą. I że sam na nie stawiał — też. Ale nie mam wiedzy, jak bardzo go to pochłaniało. Nie wiązało się to z jakimkolwiek uszczerbkiem na rodzinie. Wiadomo, że hazardzista od razu kojarzy się z kimś, kto obstawi zakład za ostatnią koszulę albo powynosi coś z domu. U taty tego nie było.
Inne zainteresowania? Jego konikiem było malarstwo. Miał dużo pięknych obrazów, tak w mieszkaniu w Katowicach, jak i w Warszawie. Zazwyczaj byli to malarze ze szkoły holenderskiej, pojawiały się też dzieła Józefa Chełmońskiego, Fałata, Wyczółkowskiego, Cybisa, Urbanowicza i innych znanych polskich malarzy. Dostaliśmy nawet w ramach prezentu ślubnego ładny obraz Wojciecha Kossaka.
Jan Ciszewski i Włodzimierz Lubański podczas mistrzostw świata w Argentynie (1978 r.)
Jan Ciszewski i Włodzimierz Lubański podczas mistrzostw świata w Argentynie (1978 r.) (Foto: Zbigniew Matuszewski / PAP (zdjęcia) – PS.Onet.pl)
Uwielbiał też muzykę, w domu miał dużą kolekcję płyt, głównie przeboje Franka Sinatry. Chodził też do opery. Dzięki temu narodziła się zażyła znajomość ze śpiewakiem Wiesławem Ochmanem. Jeśli chodzi o słynne postacie, tata przyjaźnił się przede wszystkim z Wojciechem Gąsowskim, Ryszardem Dyją, Tadeuszem Janikiem, Włodkiem Lubańskim. Potem kontynuowałam tę znajomość i jak mój mąż był na placówce w Brukseli, to państwo Lubańscy zaprosili nas do siebie w odwiedziny.
Jan Ciszewski. Człowiek, który stał się legendą za życia
Tata bardzo lubił dobrze zjeść, był koneserem różnych potraw. Wzięło się to pewnie z tego, że rodzice mojego taty prowadzili otwarty dom, który wyróżniał się dobrym jedzeniem. U niego zawsze królowała gęś. Jak jechaliśmy do Warszawy, czasami zatrzymywaliśmy się po drodze w Siewierzu, bo tam była taka słynna restauracja, gdzie serwowano dania z gęsiny. W hotelu Orbis Silesia szefem kuchni był pan Stanisław, który zawsze miał dla mojego ojca przygotowane coś specjalnego.
Alkohol? Jeśli już, to wino białe albo czerwone, w zależności od tego, co podawało się do jedzenia. Lubił też whisky. Mówił wtedy, że idzie do niego “Jasio wędrowniczek” (śmiech).
Fotografie ścienne przodków Janiny Ciszewskiej-Szteligi. Na górze Jan Ciszewski
Fotografie ścienne przodków Janiny Ciszewskiej-Szteligi. Na górze Jan Ciszewski (Foto: Archiwum prywatne Janiny Ciszewskiej-Szteligi / omówienie)
To z hotelem Orbis Silesia kojarzy mi się pewna anegdota. To było w sylwestra. Miałam już skończone 18 lat, więc mogłam uczestniczyć w takiej zabawie. W pewnym momencie straciłam tatę z oczu, a po chwili ktoś zaczyna śpiewać przez mikrofon “The Shadow of Your Smile” Franka Sinatry. Patrzę na scenę, a to mój ojciec. Wspaniała chwila.
Cień jego uśmiechu
Tata miał też duże wyczucie rytmu. Tańczył doskonale. Nie przeszkadzało mu nawet to, że jego prawa noga była krótsza. Nie miał zresztą w związku z tym żadnych kompleksów. Nie skarżył się na to. Nawet się na ten temat nie zająknął. Miał do tego dystans, tak jak do wielu innych rzeczy.
Gdy jeszcze tu mieszkał, był młodym, zdrowym człowiekiem, więc nigdy się na nic nie uskarżał. Nigdy nie słyszałam z ust mojego taty, że się źle czuje czy że coś mu dolega. Natomiast jak był zaziębiony, mówił tylko: “Pamiętaj, ja za trzy godziny mam mecz na stadionie i muszę być zdrowy”. I w ruch szła herbata z cytryną czy miodem. Do tego pół godziny drzemki i już był gotowy do pracy.
Gdy odchodzi część ciebie, pojawia się pytanie, czy dasz sobie radę sam
Mój tata wręcz bał się lekarzy. Nigdy nie dopuszczał do siebie myśli, że jest na coś chory. W ogóle mało się badał. Po tym, jak wykryli mu za wysoki cukier, było już wiadomo, że trzeba przejść gruntowne badania. Ale wcześniej? Nigdy.
Jan Ciszewski z siostrą Zofią (1980 r.)
Jan Ciszewski z siostrą Zofią (1980 r.) (Foto: Archiwum prywatne Janiny Ciszewskiej-Szteligi / omówienie)
Przyczyną śmierci była marskość wątroby. Do szpitala trafił na początku listopada 1982 r., po ataku woreczka żółciowego. Parę dni przed jego śmiercią odwiedziłam go z jego siostrą Zofią w szpitalu. Po operacji był w dobrej formie. Nic nie wskazywało na to, że coś złego może się stać. Normalnie z nami rozmawiał. Potem zapadł w śpiączkę cukrzycową i niebawem odszedł.
Nie dopuszczał do siebie myśli, że może tak szybko umrzeć. Całe życie był optymistą, więc do pobytu w szpitalu podchodził na zasadzie, że przejdzie zabieg i wróci do normalnego życia. Powtarzał, że wszystko się ułoży, a co najwyżej będzie musiał trochę spasować i się oszczędzać albo przejść na wcześniejszą emeryturę. W każdym razie miał przed sobą jeszcze dużo życia.
Tata odszedł niespodziewanie. To był ogromny cios. Nawet teraz, już po 40 latach, gdy słyszę w telewizji jego głos, ściska mnie coś w żołądku. Podobnie reagują moje córki, a nawet wnuczęta Alan i Laura.
Wysłuchał Dariusz Dobek
Dziękujemy, że przeczytałaś/eś nasz artykuł do końca.
Bądź na bieżąco! Obserwuj nas w Wiadomościach Google.
Źródło: Przegląd Sportowy Onet
Data utworzenia:
12 listopada 2024 06:16
Dziennikarz PS Onet
Wydarzenie dnia
Przeczytaj także
© 2024 Ringier Axel Springer Polska – Powered by Ring Publishing | Developed by RAS Tech
Systematyczne pobieranie treści, danych lub informacji z tej strony internetowej (web scraping), jak również eksploracja tekstu i danych (TDM) (w tym pobieranie i eksploracyjna analiza danych, indeksowanie stron internetowych, korzystanie z treści lub przeszukiwanie z pobieraniem baz danych), czy to przez roboty, web crawlers, oprogramowanie, narzędzia lub dowolną manualną lub zautomatyzowaną metodą, w celu tworzenia lub rozwoju oprogramowania, w tym m.in. szkolenia systemów uczenia maszynowego lub sztucznej inteligencji (AI), bez uprzedniej, wyraźnej zgody Ringier Axel Springer Polska sp. z o.o. (RASP) jest zabronione. Wyjątek stanowią sytuacje, w których treści, dane lub informacje są wykorzystywane w celu ułatwienia ich wyszukiwania przez wyszukiwarki internetowe.