Było 6:3, 4:2 dla Świątek i zwrot. Trzeci set rozstrzygnął mecz z Badosą
Występ Polek w finałach Billie Jean King Cup został opóźniony z uwagi na pogodę w Maladze, ale na takie emocje warto było czekać. Po zwycięskim boju Magdy Linette sprawę awansu do ćwierćfinału przypieczętować miała Iga Świątek, ale liderka naszej reprezentacji mierzyła się z odrodzoną Paulą Badosa. Po bardzo intensywnym i wyrównanym początku pojedynku Polka zaczęła…
Występ Polek w finałach Billie Jean King Cup został opóźniony z uwagi na pogodę w Maladze, ale na takie emocje warto było czekać. Po zwycięskim boju Magdy Linette sprawę awansu do ćwierćfinału przypieczętować miała Iga Świątek, ale liderka naszej reprezentacji mierzyła się z odrodzoną Paulą Badosa. Po bardzo intensywnym i wyrównanym początku pojedynku Polka zaczęła odjeżdżać rywalce. Wygrała nawet siedem gemów z rzędu, ale wtedy Hiszpankę poniosły trybuny, dzięki czemu odwróciła losy meczu.
W piątek o godzinie 10 zaczęła się rywalizacja Polski z Hiszpanią w Billie Jean King Cup w Maladze. Kibice, którzy czekali na występ Igi Świątek, musieli jednak uzbroić się w cierpliwość, bo nieprawdopodobną wojnę na wyniszczenie wcześniej stoczyły Magda Linette i Sara Sorribes Tormo. Mecz zakończył się po trzech godzinach i 50 minutach zwycięstwem polskiej tenisistki.
Wyrównany początek, a potem odjazd
Zarówno Świątek, jak i Badosa przed tym meczem mówiły o sobie z uznaniem, ale na korcie oczywiście sympatie się skończyły. Od początku widać było, że ten pojedynek będzie stał na wyższym poziomie niż wcześniejsza batalia. Obie zawodniczki grały szybko i pewnie wygrywały swoje gemy serwisowe. Pierwsze niebezpieczeństwo dla Polki objawiło się dopiero w szóstym gemie. Podwójny błąd serwisowy w newralgicznym momencie dał rywalce break pointa, ale wiceliderka rankingu wyszła z opresji.
To był moment przełomowy pierwszego seta, albowiem chwilę później w identyczny sposób w kłopoty wpakowała się Badosa. Ją także opuścił pierwszy serwis, tylko że ten podwójny błąd popełniła przy szansie na przełamanie. Świątek po raz pierwszy w tym meczu wysforowała się na prowadzenie, które udało się potwierdzić utrzymaniem własnego podania, a chwilę później ponownie przełamać rywalkę.
Posypała się Badosa od stanu 3:3, natomiast Świątek kapitalnie wytrzymała napór Hiszpanki i wygrała otwierającą partię 6:3 w 43 minuty.
Nerwowy drugi set. Świątek wypuściła przewagę
Kłopoty serwisowe Hiszpanki swoją kontynuację miały także na początku drugiego seta. Coraz mniej funkcjonowało w jej grze, a była to woda na młyn rozpędzonej Igi Świątek. Wiceliderka rankingu wygrywała kolejne gemy z rzędu. Ta seria zatrzymała się na siedmiu przy stanie 6:3, 3:1.
Paula Badosa mogła liczyć jednak na wsparcie domowej publiki w Maladze. To ją poniosło i 12. zawodniczka świata ponownie podjęła rękawice walki. Zaczęła być bardziej regularna, doczekała się kilku błędów Polki, przez co na korcie nastąpiło tenisowe przeciąganie liny. – Jestem pełny podziwu dla Hiszpanki, bo z gry w drugim secie wydaje się, że nie ma dużego zagrożenia dla Świątek – mówił komentator Marek Furjan w momencie, gdy Badosa niespodziewanie doprowadziła do stanu 4:4 w drugim secie.
Wówczas zrobiło się naprawdę nerwowo, albowiem Badosa skarciła Polkę returnami, przez co miała dwie szanse na przełamanie. Świątek uratowała się pierwszym serwisem do środka – to zagranie w kluczowym momencie zrobiło różnice. Decydujące fragmenty drugiego seta to bardzo jakościowy oraz widowiskowy mecz. Przy stanie 5:5 i serwisie Świątek gra długo toczyła się na przewagi, ale Polka wytrzymała.
Ostatecznie doszło do tie-breaka. Ten zaczął się źle – od stanu 1:3 po forehandowych błędach Świątek – ale przy zmianie stron był już remis. Nerwy zaczęły brać górę, obie zawodniczki popełniały proste błędy. To były wręcz prezenty dla rywalki. Niestety lepiej emocje opanowała Paula Badosa. Najpierw dwoma serwisami wyszła na 6:5, a przy piłce setowej to Polce zadrżała ręka. Znów zagrała nieczysty forehand, który kosztował ją przegrany set.
Przerwa toaletowa pomogła naszej tenisistce uspokoić emocje i znów mogła spróbować przejąć kontrolę nad meczem, którą straciła od stanu 4:2 w drugim secie. To się udało. W finałowej partii po serii przełamań to ona jako pierwsza utrzymała podanie, co dało jej prowadzenie 3:1.
Badosa zaczęła tracić dystans nie tylko w wyniku, ale także w grze na korcie. Ponownie straciła serwis, przez co Świątek była już bardzo blisko zwycięstwa. Nie przeszkodziła jej w tym nawet 15-minutowa przerwa, która nastąpiła przez zasłabnięcie jednej z kibicek. Wyciągnęła wnioski z poprzedniej partii i tym razem nie pozwoliła rywalce wrócić do tego pojedynku. Po dwóch godzinach i 38 minutach Iga Świątek wygrała 6:3, 6:7(5), 6:1.
Dwa singlowe zwycięstwa sprawiły, że Polska awansowała do ćwierćfinału Billie Jean King Cup. W nim zmierzą się z Czeszkami. Rozstawione z dwójką rywalki w poprzedniej fazie miały wolny los. To spotkanie odbędzie się w sobotę.
Występ Polek w finałach Billie Jean King Cup został opóźniony z uwagi na pogodę w Maladze, ale na takie emocje warto było czekać. Po zwycięskim boju Magdy Linette sprawę awansu do ćwierćfinału przypieczętować miała Iga Świątek, ale liderka naszej reprezentacji mierzyła się z odrodzoną Paulą Badosa. Po bardzo intensywnym i wyrównanym początku pojedynku Polka zaczęła odjeżdżać rywalce. Wygrała nawet siedem gemów z rzędu, ale wtedy Hiszpankę poniosły trybuny, dzięki czemu odwróciła losy meczu.
W piątek o godzinie 10 zaczęła się rywalizacja Polski z Hiszpanią w Billie Jean King Cup w Maladze. Kibice, którzy czekali na występ Igi Świątek, musieli jednak uzbroić się w cierpliwość, bo nieprawdopodobną wojnę na wyniszczenie wcześniej stoczyły Magda Linette i Sara Sorribes Tormo. Mecz zakończył się po trzech godzinach i 50 minutach zwycięstwem polskiej tenisistki.
Wyrównany początek, a potem odjazd
Zarówno Świątek, jak i Badosa przed tym meczem mówiły o sobie z uznaniem, ale na korcie oczywiście sympatie się skończyły. Od początku widać było, że ten pojedynek będzie stał na wyższym poziomie niż wcześniejsza batalia. Obie zawodniczki grały szybko i pewnie wygrywały swoje gemy serwisowe. Pierwsze niebezpieczeństwo dla Polki objawiło się dopiero w szóstym gemie. Podwójny błąd serwisowy w newralgicznym momencie dał rywalce break pointa, ale wiceliderka rankingu wyszła z opresji.
To był moment przełomowy pierwszego seta, albowiem chwilę później w identyczny sposób w kłopoty wpakowała się Badosa. Ją także opuścił pierwszy serwis, tylko że ten podwójny błąd popełniła przy szansie na przełamanie. Świątek po raz pierwszy w tym meczu wysforowała się na prowadzenie, które udało się potwierdzić utrzymaniem własnego podania, a chwilę później ponownie przełamać rywalkę.
Posypała się Badosa od stanu 3:3, natomiast Świątek kapitalnie wytrzymała napór Hiszpanki i wygrała otwierającą partię 6:3 w 43 minuty.
Nerwowy drugi set. Świątek wypuściła przewagę
Kłopoty serwisowe Hiszpanki swoją kontynuację miały także na początku drugiego seta. Coraz mniej funkcjonowało w jej grze, a była to woda na młyn rozpędzonej Igi Świątek. Wiceliderka rankingu wygrywała kolejne gemy z rzędu. Ta seria zatrzymała się na siedmiu przy stanie 6:3, 3:1.
Paula Badosa mogła liczyć jednak na wsparcie domowej publiki w Maladze. To ją poniosło i 12. zawodniczka świata ponownie podjęła rękawice walki. Zaczęła być bardziej regularna, doczekała się kilku błędów Polki, przez co na korcie nastąpiło tenisowe przeciąganie liny. – Jestem pełny podziwu dla Hiszpanki, bo z gry w drugim secie wydaje się, że nie ma dużego zagrożenia dla Świątek – mówił komentator Marek Furjan w momencie, gdy Badosa niespodziewanie doprowadziła do stanu 4:4 w drugim secie.
Wówczas zrobiło się naprawdę nerwowo, albowiem Badosa skarciła Polkę returnami, przez co miała dwie szanse na przełamanie. Świątek uratowała się pierwszym serwisem do środka – to zagranie w kluczowym momencie zrobiło różnice. Decydujące fragmenty drugiego seta to bardzo jakościowy oraz widowiskowy mecz. Przy stanie 5:5 i serwisie Świątek gra długo toczyła się na przewagi, ale Polka wytrzymała.
Ostatecznie doszło do tie-breaka. Ten zaczął się źle – od stanu 1:3 po forehandowych błędach Świątek – ale przy zmianie stron był już remis. Nerwy zaczęły brać górę, obie zawodniczki popełniały proste błędy. To były wręcz prezenty dla rywalki. Niestety lepiej emocje opanowała Paula Badosa. Najpierw dwoma serwisami wyszła na 6:5, a przy piłce setowej to Polce zadrżała ręka. Znów zagrała nieczysty forehand, który kosztował ją przegrany set.
Przerwa toaletowa pomogła naszej tenisistce uspokoić emocje i znów mogła spróbować przejąć kontrolę nad meczem, którą straciła od stanu 4:2 w drugim secie. To się udało. W finałowej partii po serii przełamań to ona jako pierwsza utrzymała podanie, co dało jej prowadzenie 3:1.
Badosa zaczęła tracić dystans nie tylko w wyniku, ale także w grze na korcie. Ponownie straciła serwis, przez co Świątek była już bardzo blisko zwycięstwa. Nie przeszkodziła jej w tym nawet 15-minutowa przerwa, która nastąpiła przez zasłabnięcie jednej z kibicek. Wyciągnęła wnioski z poprzedniej partii i tym razem nie pozwoliła rywalce wrócić do tego pojedynku. Po dwóch godzinach i 38 minutach Iga Świątek wygrała 6:3, 6:7(5), 6:1.
Dwa singlowe zwycięstwa sprawiły, że Polska awansowała do ćwierćfinału Billie Jean King Cup. W nim zmierzą się z Czeszkami. Rozstawione z dwójką rywalki w poprzedniej fazie miały wolny los. To spotkanie odbędzie się w sobotę.