Zakulisowa rozmowa z Radosławem Piesiewiczem. Nie wytrzymał w sprawie
Minister sportu i turystyki Sławomir Nitras, mimo zaproszenia ze strony PKOl-u, nie wziął udziału w piątkowej Gali Olimpijskiej, podczas której uhonorowani zostali medaliści igrzysk w Paryżu. Sportowcy i ich trenerzy odebrali nagrody rzeczowe, a także czeki z premiami finansowymi za medale. – Boli, że pan minister nie znalazł czasu, by być na gali, ale cieszy…
Minister sportu i turystyki Sławomir Nitras, mimo zaproszenia ze strony PKOl-u, nie wziął udziału w piątkowej Gali Olimpijskiej, podczas której uhonorowani zostali medaliści igrzysk w Paryżu. Sportowcy i ich trenerzy odebrali nagrody rzeczowe, a także czeki z premiami finansowymi za medale. – Boli, że pan minister nie znalazł czasu, by być na gali, ale cieszy to, że pan prezydent Polski ten czas miał – przyznał nam po oficjalnej części uroczystości prezes PKOl-u Radosław Piesiewicz. Odniósł się także do trwającego kryzysu na linii PKOl – ministerstwo oraz do ostatnich słów szefa resortu na temat swoich zarobków.
Po długim oczekiwaniu medaliści z Paryża otrzymali nagrody za wywalczone medale, a premie finansowe mają zostać wypłacone do końca lutego. Choć na konto sportowców i ich trenerów nie wszystkie trafią w tym samym terminie
Na Gali Olimpijskiej zabrakło ministra sportu. Radosław Piesiewicz w mocnych słowach odniósł się do tego
Sławomir Nitras wrócił ostatnio do tematu zarobków Piesiewicza w PKOl-u, po raz kolejny mówiąc o sumie 100 tys. zł. Szef komitetu niczego nie ukrywał
Pierwotnie Gala Olimpijska miała odbyć się 30 sierpnia, ale konflikt w świecie sportowym, jaki rozgorzał po zakończonych igrzyskach, wpłynął na przesunięcie jej terminu aż o półtora miesiąca. Po powrocie olimpijczyków z Paryża minister sportu i turystyki Sławomir Nitras rozpoczął ofensywę wobec związków sportowych, zaznaczając, że chodzi mu o ich transparentność, co w swoich wypowiedziach często podkreśla także w kontekście PKOl-u. A ten znalazł się na cenzurowanym również po tym, jak szef resortu domagał się wyjaśnień, chociażby w sprawie tego, kto i dlaczego znalazł się na zaproszenie PKOl-u w oficjalnej delegacji podczas igrzysk w Paryżu.
Głównie chodziło o obecność prezesów polskich związków sportowych, zwłaszcza tych, które w stolicy Francji nie miały swojego przedstawiciela albo mieć nie mogły, bo chodziło o dyscypliny zimowe. Prezes Piesiewicz długo milczał wobec różnych zarzutów, aż 30 września PKOl opublikował szczegółowy raport zawierający sprawozdania finansowe, koszty organizacji (m.in. Domu Polskiego), a także wszystkich kwestii związanych z działalnością podczas igrzysk w Paryżu. Dopiero po tym czasie prezes Piesiewicz zaczął udzielać bardziej obszernych wywiadów w mediach.
Dalszy ciąg materiału pod wideo
Po piątkowej gali zapytaliśmy szefa PKOl-u o kwestie związane z jej terminem i przełożeniem. Zaprzeczył, że chodziło o brak pieniędzy w kasie PKOl-u po tym, jak w wyniku poolimpijskich afer, zaczęli wycofywać się sponsorzy.
— Nie to było powodem. Uważam, że nie było wówczas dobrej atmosfery, żeby świętować i wręczać nagrody. Pierwotny termin zmienił się tylko ze względu na to, co się działo i jakie podziękowania zostały wysłane przez jedną osobę. Ten 15 listopada był przemyślany i dzisiaj można powiedzieć, że jesteśmy zupełnie w innym miejscu. A prawda zawsze się obroni – zaznacza Piesiewicz.
Choć ostatecznie gala rozpoczynająca się o godz. 20, dublowała się poniekąd z rozgrywanym o podobnej porze meczem Ligi Narodów, w którym kadra Michała Probierza mierzyła się z Portugalią.
— Proszę nie brać tego za celowe działanie, żeby te wydarzenia nakładały na siebie. Broń Panie Boże. Byli tacy, którzy podczas gali śledzili wynik meczu z Portugalią, kibicujemy naszym Biało-Czerwonym. Po prostu tak czasami jest. Decydowały w dużej mierze te względy telewizyjne. Mieliśmy transmisję na żywo, więc jesteśmy z tego też zadowoleni, że sportowcy mogli wyjść i się zaprezentować – mówi prezes PKOl-u.
Sławomir Nitras dostał zaproszenie, ale nie przyjechał. Prezydent się pojawił
Podczas piątkowej Gali Olimpijskiej honorowym gościem był prezydent Andrzej Duda, a ministra Nitrasa zabrakło, pomimo zaproszenia, jakie szef resortu otrzymał. — Oczywiście, że zaprosiliśmy ministra. Jak widać było, nie przybył, więc to pokazuje, co uważa o polskim sporcie – odpowiedział prezes PKOl-u. I dodał, że jest gotowy do rozmów z Nitrasem.
— My jesteśmy otwarci, gotowi do tego, by dyskutować. Boli, że dzisiaj pan minister nie znalazł czasu, by być na gali, ale cieszy to, że pan prezydent Polski ten czas miał – dodał Piesiewicz.
Radosław Piesiewicz
Radosław Piesiewicz (Foto: Piotr Kucza / FOTOPYK)
W oficjalnym przemówieniu podczas piątkowej gali sternik PKOl-u nie omieszkał odnieść się do wydarzeń z ostatnich miesięcy. – Oczywiście są pewne zawirowania spowodowane nienawiścią, ale my sobie poradzimy – przyznał Piesiewicz. W pewnym sensie wtórował mu Jarosław Stawiarski, marszałek województwa lubelskiego, które od stycznia wejdzie w skład partnerów PKOl-u, a do kasy komitetu dołoży 3,5 mln zł. Stawiarski przez trzy i pół roku pełnił funkcję sekretarza stanu w MSiT i przyznawał, że “za jego czasów w resorcie” do takich zgrzytów, jak obecnie nie dochodziło.
Piesiewicz słowa o nienawiści rzucił w nawiązaniu do pojawiających się wcześniej głosów o braku środków na premie finansowe za medale. W piątek medaliści oraz ich trenerzy odebrali czeki. To wcześniej ustalone kwoty dla sportowców: odpowiednio 250 tys. zł za złoto, 200 tys. za srebro oraz po 150 tys. zł dla brązowych medalistów. Siatkarze, jako wicemistrzowie olimpijscy otrzymali czek na 1,5 mln zł do podziału na 13 zawodników. Z kolei ich trener Nikola Grbić dostał premię w wysokości 75 tys. zł. Szkoleniowiec (a prywatnie partner) jedynej mistrzyni olimpijskiej z Paryża – Aleksandry Mirosław, Mateusz otrzymał 100 tys. zł, a trenerzy zdobywców krążków brązowych – 50 tys. zł. Niektórzy nagrody dzielili. Tak było w przypadku duetu szkoleniowego kajakarki górskiej Klaudii Zwolińskiej (po 37,5 tys. zł) czy reprezentantki wspinaczki sportowej Aleksandry Kałuckiej (38 tys. zł dla Tomasza Mazura, z którym zakończyła współpracę sześć tygodni przed IO i 12 tys. zł dla Piotra Maruszewskiego).
W piątek medaliści i ich trenerzy odebrali także nagrody rzeczowe ufundowane przez sponsorów (m.in. obrazy, diamenty inwestycyjne czy vouchery na wakacje), a mistrzyni olimpijska Aleksandra Mirosław oraz srebrne medalistki w rywalizacji indywidualnej – Zwolińska, Daria Pikulik i Julia Szeremeta podpisały także umowy na mieszkania. Prezes Piesiewicz zapowiedział, że partnerzy i sponsorzy wzięli na siebie wszelkie podatki od nagród i premii, więc wszystkie gratyfikacje sportowcy otrzymają w pełnej puli. Premie za medale mają zostać wypłacone do końca lutego 2025 r., choć nie jednorazowo.
PAP/Piotr Nowak
PAP/Piotr Nowak (Foto: PAP (zdjęcia) – PS.Onet.pl)
— Nagrody będą sukcesywnie wypłacane, a nie zaś jednorazowo. Więc mówimy o dacie końcowej, a nie początkowej wypłat nagród dla naszych sportowców. Będziemy to robić według ich oświadczeń – zapowiedział prezes PKOl-u.
Radosław Piesiewicz mówi wprost. “To jest wojenka tylko jednej strony”
Po oficjalnej części gali rozmawialiśmy z prezesem Piesiewiczem, dopytując go o obecną sytuację na linii PKOl – ministerstwo sportu. Gdy zapytaliśmy, co uważa o słowach ministra Nitrasa, który za każdym razem podkreśla, by nie sprowadzać trwającej sytuacji do personalnych kwestii między nim a Piesiewiczem, sternik komitetu olimpijskiego rzucił tylko z ironią: – Bardzo dobre poczucie humoru ma pan minister Nitras – przyznał Piesiewicz.
I dodał, że wojna, jak wielu nazywa trwającą sytuację, jeszcze go nie zmęczyła. — Ta wojna mnie tylko napędza i chce się coraz więcej, coraz bardziej. Myślę, że zostałem wrzucony w dużą politykę, jest to coś nowego. Choć uważam, że PKOl powinien być apolityczny. Staramy się zachowywać racjonalnie. Patrząc nawet przez pryzmat zarządu, są osoby i z lewej strony sceny politycznej, i z koalicji, i z Prawa i Sprawiedliwości, bo sport po prostu powinien łączyć. Niestety stało się tak, a nie inaczej, ale to myślę, że jest spowodowane jakimś urazem jednej osoby – mówi Piesiewicz.
– Ta prawda już zaczyna się bronić i liczę na to, że prędzej czy później polskie sądy wydadzą wyrok zgodny z prawem – zapowiedział szef PKOl-u, nawiązując do tego, że zaskarżył do sądu ministra Nitrasa za krytyczne wypowiedzi. Jako powód domaga się zadośćuczynienia finansowego w wysokości 50 tys. zł na rzecz Fundacji Ewy Błaszczyk “Akogo?”.
— Radzimy sobie i myślę, że sobie będziemy radzili. W PKOl-u zawsze były zawirowania, czy to na jego czele stał prezes Andrzej Kraśnicki, Piesiewicz, czy świętej pamięci Piotr Nurowski. Zawsze były zawirowania i musimy sobie radzić z tym radzić – mówił Piesiewicz po Gali Olimpijskiej.
PAP/Piotr Nowak
PAP/Piotr Nowak (Foto: PAP (zdjęcia) – PS.Onet.pl)
Zaprzeczał jednak, że wojna, jaka toczy się w polskim sporcie, jest dwustronnym konfliktem.
— Jeżeli mówimy, że to jest wojenka, to tylko jednej strony. My nie zwracamy na to uwagi, robimy swoje. Na co dzień pracujemy, przyjeżdżamy do PKOl-u i staramy się zrobić wszystko, by nasi sportowcy mieli zapewnione wszystko, co jest potrzebne – zaznaczył Piesiewicz. Jak przyznał, obecna sytuacja nie wpływa na warunki przygotowań polskich sportowców do najważniejszych imprez, choć – jak wiadomo – te leżą głównie w gestii poszczególnych związków sportowych.
— To jest pytanie bardziej do polskich związków sportowych, bo to one odpowiadają za przygotowanie sportowców. My oczywiście staramy się wszystko zrobić, żeby w tej chwili w lutym nasza reprezentacja młodzieżowa pojechała na zimowy EYOF do Gruzji, a później letni do Skopje. Robimy wszystko, żeby przyszły rok przejść spokojnie. A przygotowania do zimowych igrzysk w 2026 r. zaczęliśmy już miesiąc temu – zapowiedział prezes Piesiewicz.
Radosław Piesiewicz odpowiada Sławomirowi Nitrasowi w sprawie zarobków
Wśród zarzutów, jakie minister Nitras kierował wobec kierującego PKOl-em, były kwestie związane z wynagrodzeniem. Szef resortu mówił o kwocie 100 tys. zł, jaką Piesiewicz miałby otrzymywać, jako prezes komitetu, a ten z kolei przedstawił, że wynagrodzenie wynosi 35 tys. złotych. — On rozpisuje te kwoty na 12 miesięcy i są one dużo większe niż ta, o której on mówi. Ale to nie jest sedno sprawy. To są kwoty idące gdzieś około 100 tys. zł miesięcznie. Takie miał wynagrodzenie, kiedy podpisywał je po raz pierwszy. Natomiast to nie jest sedno sprawy. Sednem sprawy jest transparentność Polskiego Komitetu Olimpijskiego i polskich związków sportowych — mówił ostatnio Nitras w programie “Bez uników” w radiowej Trójce.
Co na to Piesiewicz?
— Moje zarobki były podane na zarządzie, a także do opinii publicznej. Przedstawiłem wszystkie moje średnie zarobki z zeszłego roku i z tego obecnego. Kandydując w wyborach na prezesa PKOl-u, cały czas powtarzałem, że będę otrzymywał normalną pensję, tak jak każdy człowiek powinien otrzymywać za wykonywanie pracy. Jeżeli ktoś uważa pobieranie wynagrodzenia za coś złego, to niech idzie do lekarza. Bo jeżeli pan minister nie pobiera wynagrodzenia, nie kupuje tyle sprzętu Apple’a na swoje biuro poselskie, to ja życzę powodzenia i trzymam bardzo mocno za niego kciuki. Niech pracują za darmo. Ja nie kradnę i pracuję za wynagrodzenie – odgryzł się Nitrasowi.
Na razie nie widać końca konfliktu na najwyższych szczeblach w polskim sporcie, lecz jest jedna istotna kwestia, które pomijać nie można. Kilkanaście dni temu minister Nitras ogłosił projekt dotyczący starań Polski o organizację igrzysk olimpijskich w 2040 lub 2044 r., a żeby wysłać akces do MKOl-u, potrzebny będzie kontakt z PKOl-em, by tą drogą przesłać akces. Zresztą szef resortu zapowiedział, że w styczniu 2026 r. rząd chce być gotowy do formalnego rozpoczęcia negocjacji z międzynarodowym komitetem. Prezes Piesiewicz zaprzeczył temu, że ministerstwo rozmawiało z nim na ten temat.
Sławomir Nitras
Sławomir Nitras (Foto: Grzegorz Krzyżewski / Fotonews)
— Z tym ministrem nie było żadnej rozmowy. Słyszeliśmy chyba wszyscy i cała opinia publiczna, że ten akces może złożyć polski rząd bez Polskiego Komitetu Olimpijskiego. A jeśli tak, to życzę powodzenia i starajmy się dalej. Bez PKOl-u – mówi, nie kryjąc ironii.
— My chcemy się dogadać, tylko druga strona musi chcieć też to zrobić. Dużo epitetów słyszeliśmy w kierunku PKOl-u, a także mojej osoby. To jest 105-letnia historia olimpizmu w Polsce i to umówmy się, że PKOl to nie jest budynek, ale to są osoby, to są ludzie, sportowcy, trenerzy, którzy ten ruch olimpijski tworzą. A jeżeli komuś się wydaje, że jest mu coś dane raz na zawsze, to jest w dużym błędzie i naprawdę trzeba mieć dużo pokory do tego, gdzie się jest, kiedy się jest i co się robi – dodawał Piesiewicz nieco enigmatycznie, choć można się domyślić, że chodzi o działania ministra.
Gdy padło pytanie o to, czy może do mediacji na linii PKOl – ministerstwo sportu można by wykorzystać osobę prezydenta Dudy, Piesiewicz tylko szeroko się roześmiał.
Radosław Piesiewicz odniósł się do Otylii Jędrzejczak. “Wysyłała SMS-y”
Szefowie związków sportowych nie ukrywają, że swoimi działaniami po igrzyskach, minister Nitras poszedł na wojnę z nimi, choć w wielu z tych federacji dochodzi w tym roku do zmian. Za nami już wybory w związkach odpowiedzialnych za kolarstwo czy piłkę ręczną, a w sobotę w Spale dotychczasowa prezeska Polskiego Związku Pływania Otylia Jędrzejczak stanie w szranki ze swoim poprzednikiem na tym stanowisku, a także byłym trenerem, z którym nie rozstała się w dobrych relacjach – Pawłem Słomińskim. Ten ujawnił niedawno, że miał być zachęcany do startu w wyborach przez samego prezesa Piesiewicza, czym mistrzyni olimpijska z Aten była wyraźnie zaskoczona. Przyznawała też, że o ile teraz większość związków skupiona jest na wyborach, to być może po ich zakończeniu szefowie federacji będą chcieli porozmawiać o pewnej zmianie strategii działania PKOl-u.
— Otylia wysyłała mi SMS-y, że bardzo mocno mnie wspiera. Mam zresztą cały czas te wiadomości, więc pytanie, w co pani Otylia gra teraz? Z tego, co wiem, ma swoje wybory w polskim związku i zobaczymy, kto będzie prezesem. To naprawdę pycha kroczy przed upadkiem. Dużo pokory do tego, gdzie się jest, co się robi i dlaczego się to robi – powiedział Piesiewicz.
Szef PKOl-u odniósł się także do przyszłości polskiego komitetu.
— Pozyskujemy kolejnych partnerów, kolejnych sponsorów i pracujemy nad tym, by to grono powiększać. Mam nadzieję, że już niedługo będziemy ich ogłaszać i przyszły rok spokojnie przepracujemy – kończy Piesiewicz.