23 Chińczyków złapanych! Ślady prowadziły do kuchni. Igrzyska i mundial zagrożone
Igrzyska olimpijskie w 2028 i 2034 roku, a nawet piłkarski mundial zagrożone? Niewykluczone, że Światowa Agencja Antydopingowa, która niedawno pozwała do sądu amerykańską agencję, może rozważać jej zawieszenie. Konflikt narósł po trzymanej w dyskrecji sprawie dopuszczenia do igrzysk w Tokio 23 chińskich pływaków, u których wykryto doping. Wiele wskazuje na to, że między Światową Agencją…
Igrzyska olimpijskie w 2028 i 2034 roku, a nawet piłkarski mundial zagrożone? Niewykluczone, że Światowa Agencja Antydopingowa, która niedawno pozwała do sądu amerykańską agencję, może rozważać jej zawieszenie. Konflikt narósł po trzymanej w dyskrecji sprawie dopuszczenia do igrzysk w Tokio 23 chińskich pływaków, u których wykryto doping.
Wiele wskazuje na to, że między Światową Agencją Antydopingową (WADA), a Amerykańską Agencją Antydopingową trwa wojna, której stawką są nie tylko pieniądze i reputacja, ale też ważne imprezy, których w USA w najbliższym czasie będzie sporo. Na razie WADA, której przewodzi Witold Bańka, zdecydowała się pozwać Amerykanów do sądu. WADA twierdzi, że została znieważona, słowami o “kryciu” chińskiego dopingu. – WADA była zmuszona bronić się i szukać środków prawnych, wnosząc formalne powództwo do sądów szwajcarskich – przekazał nam James Fitzgerald, odpowiedzialny w WADA za kontakty z mediami. Przedstawiciele kilku agencji cytowani przez niemiecką telewizję ARD, uważają to za kontrę w sprawie, która od długich miesięcy ciekawi środowisko. Wszystko zaczęło się od… chińskiej kuchni i pojemników.
23 Chińczyków i pech na stołówce
Na początku stycznia 2021 roku, pół roku przed letnimi igrzyskami olimpijskimi w Tokio, na dopingu złapano 23 chińskich pływaków. W ich próbkach wykryto trimetazydynę – lek na serce, który wspomaga pracę układu krążenia i poprawia regenerację. WADA kwalifikuje go jako doping. Sprawy jednak nie nagłaśniano, a po krótkim czasie oczyszczono sportowców z zarzutów. Chińska Agencja Antydopingowa (CHINADA) wyjaśniła, że substancja dostała się do organizmów pływaków z przyczyn niezależnych od nich. Odnaleziono ją w pojemnikach i w kuchni hotelowej, więc podejrzenie padło na zanieczyszczoną żywność – taką argumentację przedstawili chińscy śledczy.
WADA, która monitorowała sprawę, ostatecznie przyjęła te wyjaśnienia i nie podjęła żadnych działań dyscyplinarnych. O sprawie zrobiło się głośno, gdy wiosną 2024 roku poinformowała o niej telewizja ARD. Jednym z autorów reportażu był m.in Hans Seppelt, dziennikarz, który ujawnił wielką aferę dopingową w rosyjskim sporcie. Tę, w której państwo pomagało i kryło swych sportowców w dopingowym procederze i przez którą Rosja została finalnie od igrzysk odsunięta. Choć jednocześnie ten sam Seppelt ostatnio przestrzelił z zarzutami korupcji w Międzynarodowej Federacji Szermierki, oskarżając również jej prezesa Aliszera Usmanowa o utworzenie systemu kupowania sędziów. Po wyrokach sądu musiał się ze swych historii wycofać.
Wróćmy jednak do 23 chińskich pływaków i hasła “zanieczyszczonej żywności”, przez jaką doping trafił do sportowców. Tu każdemu zapala się czerwona lampka.
Trimetazydyna w przyprawach i na wentylatorze. “Rzadkie, ale nie niemożliwe”
W sprawie warto dodać zatem kilka informacji, które przekazuje WADA. Po pierwsze: testy antydopingowe chińskich pływaków miały miejsce na krajowej imprezie i nie były inicjatywą nikogo z WADA czy innych organizacji. Postanowiła je przeprowadzić sama z siebie CHINADA. Podjęła to działanie w trudnym czasie początku pandemii, gdy większość krajowych agencji zmniejszała liczbę przeprowadzanych testów, przez wprowadzane stopniowo restrykcje dotyczące poruszania się i podróży. Chińczycy natychmiast poinformowali światową organizację o sprawie i dodali, że rozpoczęli dochodzenie.
Tak wygląda procedura przy każdej takiej sprawie. Śledztwa prowadzone są przez krajowe agencje, które rozliczają to, co dzieje się na ich terytorium. Meldunki i raporty wędrują do WADA, która je monitoruje i zatwierdza, a w skrajnych przypadkach podważa procedury i ich wyniki, i włącza się do sprawy. Choć przypadek pływaków był oryginalny, to jednak WADA, analizując postępowanie, nie znalazła elementów śledztwa, do którego mogłaby się przyczepić. A samo tłumaczenie z pojemnikami i żywnością? Biorąc pod uwagę, że byli to pływacy z różnych chińskich klubów, z różnych regionów i od różnych trenerów, którzy przed zawodami spotkali się w ośrodku i stołowali na stołówce, mogło to wyglądać na pechowy przypadek. W dodatku u wszystkich wykryto śladowe ilości trimetazydyny – u niektórych w takim stopniu, że zaobserwowano dwa różne wyniki – pozytywny i negatywny – w przypadku testów poczynionych w odstępie czasowym. Chińczycy przekazali, że ślady zabronionej substancji znaleziono w pojemniku na przyprawy oraz na wentylatorze nad wyciągiem kuchennym.
WADA konsultowała sprawę ze swoim departamentem naukowym, któremu przekazała szczegóły chińskiego śledztwa. Laboratorium wskazało, że sytuacja, choć rzadka, nie jest niemożliwa. Sprzeciwu w sprawie nie wyraziła też Światowa Federacja Pływacka, która zaakceptowała ustalenia Chińczyków. Finalnie zatem informacji nie upubliczniano, bo międzynarodowe agencje podchodzą do tego różnie. Jedni przekazują informację o pozytywnym wyniku od razu po zbadaniu pierwszej próbki, inni czekają na rozwój wypadków i rozstrzygnięcie sprawy. Tu rozstrzygnięciem było ustalenie, że nikt świadomie wspomagania nie przyjmował.
Amerykanie oskarżali, WADA zamówiła zewnętrzny raport
Po odpublicznieniu tej historii w tym roku przez ARD powstało jednak spore oburzenie, szczególnie w Stanach Zjednoczonych. Amerykańska Agencja Antydopingowa (USADA) oskarżyła WADA o stronniczość i brak transparentności w sprawie, sugerując nawet zmowę mającą na celu ukrycie dopingu wśród chińskich sportowców. Głos zabrali też amerykańscy politycy. Wydali otwarty komunikat, w którym pytali, kto podejmował decyzje w sprawie chińskich pływaków i dlaczego nie zastosowano wobec nich “normalnych przepisów”. Pytali, czy fakt, że w 2022 roku odbyły się zimowe igrzyska olimpijskie w Pekinie, miał jakikolwiek wpływ na decyzję WADA. Na koniec pojawiły się oskarżające pytania o chińskich patronów WADA, żądania informacji o liczbie sponsorów, których ma agencja, kwotach, jakie od nich otrzymuje oraz ich pochodzeniu. Dodajmy, że WADA ma finansowanie z ruchu olimpijskiego i od rządów na całym świecie.
USADA zwróciła uwagę, że CHINADA nie przedstawiła wiarygodnych dowodów na poparcie swojej tezy o zanieczyszczeniu żywności, a WADA nie przeprowadziła żadnego własnego dochodzenia na miejscu. WADA przypomina, że był to rok początku pandemii, gdzie wyłączono wszelkie połączenia międzynarodowe i zamknięto granice, i że zrobiono wszystko, co było możliwe i na co pozwalały procedury, by tę sprawę wyjaśnić.
Zresztą w odpowiedzi na krytykę WADA zleciła niezależne dochodzenie w sprawie własnego postępowania z chińskimi pływakami – prowadził je były doświadczony szwajcarski prokurator Eric Cottier. I on w swoim raporcie stwierdził, że nie ma dowodów na to, by WADA wykazała się stronniczością w tej sprawie, a jej decyzja o nieodwołaniu się od decyzji CHINADA i przyjęciu jej wersji była uzasadniona. Śledczy w swym raporcie miał odpowiedzieć głównie na dwie powyższe wątpliwości opinii publicznej.
“Dochodzenie nie ujawniło żadnych nieprawidłowości po stronie WADA przy kontroli decyzji podjętej przez CHINADA” – czytamy w najważniejszym punkcie jego wniosków.
WADA “odporna na krytykę”
W raporcie znajdują się też jednak uwagi dotyczące samych struktur i procedur WADA, które nie ułatwiają prowadzenie takich spraw. Cottiere zauważył brak sformalizowanych wytycznych dotyczących przetwarzania spraw, brak zaangażowania Departamentu Śledczego agencji, czy zamykanie spraw za pomocą nieformalnej wewnętrznej poczty e-mail. Raport Cottiera w pewnych kręgach spotkał się z dalszą krytyką, zarówno ze strony USADA, jak i kilku organizacji antydopingowych. Krytycy przywołani w materiale ARD wskazują, że zakres zagadnień badanych przez Cottiera był zbyt wąski.
– Można żałować, że raport Cottiera ograniczył się do odpowiedzi na dwa bardzo precyzyjne pytania, a nie poruszał szerszego obszaru zagadnień – skomentował dyrektor generalny francuskiej agencji antydopingowej AFLD, Jeremy Roubin.