Żądali dożywotniej kary dla Igi Świątek. Nadeszła reakcja. Zdecydowana
Rosjanin Jewgienij Kafielnikow uderzył w Igę Świątek po jej wpadce dopingowej, twierdząc, że Polka powinna zostać dożywotnio zdyskwalifikowana. Teraz na wpis rosyjskiej gwiazdy zareagował polski profesor Jerzy Smorawiński. — Nie dość, że to złośliwe, to oczywiście wypowiadają się ludzie, którzy w ogóle nie mają pojęcia — zaczyna w rozmowie z Interią. Smorawiński wyjawił również, że…
Rosjanin Jewgienij Kafielnikow uderzył w Igę Świątek po jej wpadce dopingowej, twierdząc, że Polka powinna zostać dożywotnio zdyskwalifikowana. Teraz na wpis rosyjskiej gwiazdy zareagował polski profesor Jerzy Smorawiński. — Nie dość, że to złośliwe, to oczywiście wypowiadają się ludzie, którzy w ogóle nie mają pojęcia — zaczyna w rozmowie z Interią. Smorawiński wyjawił również, że dzisiejsza technologia jest utrapieniem sportowców.
Pod koniec listopada Iga Świątek wyznała, że w ostatnich miesiącach zamiast na korcie, musiała walczyć o dobre imię. Polka uzyskała pozytywny wynik testu antydopingowego i choć została ukarana jedynie symboliczną karą miesiąca zawieszenia, które kończy się 4 grudnia i udowodniła, że zakazany środek trafił do jej organizmu wskutek zanieczyszczonej melatoniny, to sprawa ta wciąż wywołuje dużo emocji.
Teraz głos zabrał profesor Jerzy Smorawiński, w latach 1993-2016 stojący na czele Komisji do Zwalczania Dopingu w Sporcie, która obecnie funkcjonuje pod nazwą Polska Agencja Antydopingowa (POLADA). Smorawiński odpowiedział na zarzuty Rosjanina, który uderzył w Polkę.
Dalszy ciąg materiału pod wideo
Polski profesor zabrał głos po aferze z udziałem Igi Świątek
Smorawiński stwierdził, że nic go tak nie denerwuje, jak Rosjanie uderzający w Igę Świątek po jej wpadce dopingowej. — Nie dość, że to złośliwe, to oczywiście wypowiadają się ludzie, którzy w ogóle nie mają pojęcia. I robią to z czystej złośliwości — stwierdził w rozmowie z Interią.
Smorawiński zareagował również na wpis Rosjanina Jewgienija Kafielnikowa. Były lider rankingu ATP napisał na platformie X: “Czasami się zastanawiam… czemu do cholery nie brałem sterydów przez całą moją karierę, żebym mógł grać zamiast 170 meczów rocznie, może 300? To naprawdę wstyd, co dzieje się teraz z tenisem. Powinien obowiązywać DOŻYWOTNI zakaz dla każdego, kto zostanie przyłapany na stosowaniu zakazanych substancji! ŻADNYCH wymówek i ZERO tolerancji, bez względu na to, kim jesteś!!!!”.
— No właśnie, miałem na myśli między innymi tego człowieka. Oczywiście przeszedł drogę tenisowej, bogatej kariery, a teraz żałuje, że się nie szprycował. Nie biorąc pod uwagę, że istnieje coś takiego, jak stosowanie nieumyślne. Oczywiście, to jest bardzo skomplikowana sprawa — stwierdził profesor.
Dokładny sprzęt utrapieniem sportowców
Smorawiński dodał też, że problemem w tych czasach jest… zbyt dokładny sprzęt laboratoryjny, który wykrywa śladowe ilości zakazanych środków.
— I to jest właśnie cały problem, że technika poszła tak daleko do przodu, iż wykrywamy mikroślady. Do pewnego momentu myśmy się bardzo cieszyli, też z uwagi na tę istotną zmianę, że kiedyś steroidy anaboliczno-androgenne i ich metabolity wykrywaliśmy z możliwością cofnięcia się mniej więcej do około miesiąca — zaczął.
Iga Świątek
Iga Świątek (Foto: NurPhoto / Contributor / Getty Images)
— Później te metody tak się usprawniły, że właściwie można było sięgać i pół roku wstecz, jako że ślady pozostawały jeszcze we włosach. Zatem z tego punktu widzenia nastąpiło bardzo korzystne zjawisko, bo umieliśmy rozszyfrowywać i prowadzić detekcję do tego stopnia, iż praktycznie sterydy zostały wykluczone — kontynuował.
— Przestała bowiem istnieć szansa, by ich nie udało się wykryć. Jednak w pewnym momencie ta precyzja wykrywania, coraz głębsza i głębsza, zaczęła ciążyć, bo dotyczyła też innych substancji chemicznych, znajdujących się na przykład w lekach — wyjaśnił.
Polecamy: Polska bramkarka zabrała głos po historycznej wygranej! “Mimo przeciwności”
Smorawiński dodał też, że ubolewa nad tym, iż Świątek do końca kariery będzie miała łatkę dopingowiczki.
— Niestety. W ogóle dziwię się, że utrzymano tę karę dyskwalifikacji. Chyba w myśl starej zasady, że skoro wynik był pozytywny, to jakaś dyskwalifikacja być musi — stwierdził profesor.