Polka u bram Australian Open. Medalistka igrzysk olimpijskich pokonana
Przypomnijmy – niespełna dwa tygodnie temu Katarzyna Kawa spadła w rankingu WTA na 297. miejsce. I potrzebowała cudu, by wrócić jeszcze na pozycję dającą prawo gry w kwalifikacjach pierwszego wielkoszlemowego turnieju w przyszłym roku. Która to będzie pozycja, tego jeszcze nie wiadomo. To zależy od zgłoszeń zawodniczek, bo nie wszystkie z drugiej czy początku trzeciej…
Przypomnijmy – niespełna dwa tygodnie temu Katarzyna Kawa spadła w rankingu WTA na 297. miejsce. I potrzebowała cudu, by wrócić jeszcze na pozycję dającą prawo gry w kwalifikacjach pierwszego wielkoszlemowego turnieju w przyszłym roku. Która to będzie pozycja, tego jeszcze nie wiadomo. To zależy od zgłoszeń zawodniczek, bo nie wszystkie z drugiej czy początku trzeciej setki rankingu chcą ruszać w styczniu do Australii. I nie wszystkie nawet mogą. Część zaś korzysta z tzw. zamrożonych rankingów.
Polka potrzebowała spektakularnego występu – triumfu w takich zawodach. W Buenos Aires nie była nawet pewna występu, początkowo nie łapała się do eliminacji. Ostatecznie wskoczyła jednak do głównej drabinki, a później wyrzucała z niej rozstawione rywalki. I dotarła do finału – dramatycznego, pełnego emocji. Minimalnie przegrała go z Egipcjanką Mayar Sherif, choć w trzeciej partii prowadziła 4:3.
Turniejowa piątka na drodze Katarzyny Kawy w Brazylii. 32 punkty w jednym gemie, wtedy Pigossi była górą
Występ w finale w Buenos Aires pozwolił Kawie przesunąć się o 50 pozycji – na 247. miejsce. Co najmniej o 20, a może i dla pewności aż o 30, od tego, by myśleć o grze w Melbourne. Turniej we Florianopolis jest dla niej ostatnią szansą na to. We wtorek bardzo łatwo wygrała w pierwszej rundzie z Brazylijką Luizą Fullaną 6:0, 6:1, dziś jednak poprzeczka poszła wyraźnie w górę. Brazylijka Laura Pigossi jest bowiem o 84 miejsca wyżej w rankingu, mogła też liczyć na wsparcie kibiców. I co tu dużo ukrywać: mączka to jej ulubiony teren, choć brązowy medal olimpijski w grze podwójnej zdobyła akurat na twardej nawierzchni, w Tokio.
Dziś zaś nie zostawiła rywalce żadnych złudzeń. Co tu dużo mówić, w pierwszym secie Kawa kapitalnie returnowała, “czytała” zamiary rywalki. Jedyne trzy gemy Brazylijka ugrała właśnie wtedy, gdy Polka podawała. W tym ten najdłuższy, piąty, który pewnie obie zapamiętają na długo. Do jego rozstrzygnięcia potrzebne były aż 32 punkty, Polka miała aż dziewięć szans na podwyższenie na 4:1. To jednak Pigossi wykorzystała szóstego break pointa, złapała kontakt. Ale tylko na moment, bo już za chwilę Polka znów ją przełamała. A partię, po godzinie, wygrała 6:3.
Piękny skrót na koniec meczu. Katarzyna Kawa w ćwierćfinale turnieju WTA 125 we Florianopolis
Drugi set był krótszy, trwał 40 minut, tym razem Polka nie oddała żadnego gema, gdy podawała. Brazylijka zaś swą niemoc też przełamała niemoc serwisową, dwa gemy zostały zapisane na jej konto. Co z tego, skoro i tak dwukrotnie została przełamana. Kawa zakończyła ten mecz niezwykle efektownym skrótem, zebrała za to brawa.
W wirtualnym rankingu WTA Polka awansowała po tym zwycięstwie na 227. miejsce – to może dać przepustkę do Melbourne, ale nie musi. Jeśli jednak w ćwierćfinale pokona Marię Carle, przesunie się w okolice 210. pozycji. I wtedy będzie już pewna swego.
Argentynka jest tu co prawda rozstawiona z jedynką, to jednak 89. rakieta świata, ale… w Buenos Aires Polka ją ograła. I dokonała tego w 98 minut, czyli dwie krócej niż teraz spędziła na korcie w meczu z Pigossi.
Katarzyna Kawa – Fanny Stollar. Skrót meczu/Polsat Sport/Polsat Sport
Katarzyna Kawa/AFP7 vía Europa Press/Associated Press/East News/East News
Laura Pigossi/RAUL ARBOLEDA / AFP /AFP
As Sportu 2024/INTERIA.PL/Interia pl
As Sportu 2024. Aleksandra Mirosław kontra Jakub Kochanowski. Kto zasługuje na awans? Zagłosuj!