Żyła upadł i zalał się krwią. Nagle padło kilka słów prawdy o TVP
Piotr Żyła upadł i mimo zakrwawionej całej twarzy uciekał ratownikom medycznym, bo chciał skakać dalej. – Gdyby decydował sport, konkurs zacząłby się o innej godzinie – mówiła w rozmowie ze Sport.pl Agnieszka Baczkowska, szefowa zawodów. Pięć lat temu decyzją TVP skoki w Wiśle stały się mniej ważne niż finał dziecięcej Eurowizji w Gliwicach. W Wiśle…
Piotr Żyła upadł i mimo zakrwawionej całej twarzy uciekał ratownikom medycznym, bo chciał skakać dalej. – Gdyby decydował sport, konkurs zacząłby się o innej godzinie – mówiła w rozmowie ze Sport.pl Agnieszka Baczkowska, szefowa zawodów. Pięć lat temu decyzją TVP skoki w Wiśle stały się mniej ważne niż finał dziecięcej Eurowizji w Gliwicach.
W Wiśle można skakać albo bardzo wcześnie rano, albo dopiero późnym popołudniem – to powtarzali wszyscy. Ale TVP kierowana przez Jacka Kurskiego naciskała z całych sił, żeby drugi konkurs inauguracji sezonu 2019/20 zaczął się o godzinie 11.30.
Zobacz wideo Ujawniamy kulisy kadry skoczków. Tak pracuje jej kluczowy człowiek
– Skakanie w godzinach południowych niesie tu ze sobą największe ryzyko, warunki termiczne są wtedy bardzo trudne – mówiła nam Agnieszka Baczkowska w pokonkursowej rozmowie. Tamtej niedzieli wszyscy opuszczaliśmy teren skoczni niby zadowoleni, bo trzecie miejsce zajął Kamil Stoch. Ale przede wszystkim baliśmy się o Piotra Żyłę.
Żyła leżał bez ruchu, a kibice ponaglali ratowników
W pierwszej serii konkursu rozgrywanego na siłę, w kompletnie niestabilnych warunkach wietrznych, jeden z najlepszych skoczków świata upadł przy lądowaniu. Wszystko wyglądało dramatycznie – Żyła przez kilkanaście sekund nie dawał znaku życia, na skoczni zapadła absolutna cisza, którą z czasem zaczęły przerywać przekleństwa i ponaglenia ze strony kibiców martwiących się, że skoczek może potrzebować pomocy szybciej niż ją dostaje.
Jak się okazało, gdy tylko Żyła się ocknął, to zerwał się na równe nogi i uciekł ratownikom medycznym. Z całą zakrwawioną twarzą przeszedł błyskawicznie obok strefy dla dziennikarzy i – jak relacjonował później Maciej Kot – zamierzał jechać na górę skoczni, na drugą serię.
„Tak, Piotrek popełnił błąd, ale…”
Ta druga seria się odbyła – ale już bez Żyły, który się do niej po prostu nie dostał, bo skoczył za krótko. I trzeba powiedzieć, że ta druga seria trochę uratowała zawody. W pierwszej rundzie mieliśmy totalną loterię – jedni skoczkowie dostawali podmuchy wiatry pod narty przekraczające nawet 2 m/s, innymi wiało w plecy z uśrednioną prędkością 1 m/s. To generowało tak wielkie różnice w rekompensatach, że niektórym skoczkom odejmowano po 20 punktów od noty, a innym dodawano po 10. Oczywiście jak zawsze w tak nierównych, niesprawiedliwych, warunkach system przeliczników nic nie dawał, bo co przykładowemu Markusowi Eisenbichlerowi po rekompensacie, gdy spadł na 73. metr? Albo czy ruszający z belki zaraz po nim Robert Johansson zmartwił się, że odjęto mu jakieś punkty, gdy pofrunął sobie na 130,5 metra?
Żyła startował w trudnych warunkach – w locie walczył z wiatrem, który wciskał go w zeskok. Żyłował skok – dociągnął do 119. metra. I zaraz za nim runął w wyniku złego, zbyt późnego lądowania. – Tak, Piotrek popełnił błąd przy lądowaniu, ale oczywiście gdyby nie wiatr, to byłoby mu zdecydowanie łatwiej wylądować – komentowała dla nas Agnieszka Baczkowska. Szefowa tamtego Pucharu Świata przyznawała, że po pierwszej serii decyzja o zakończeniu konkursu wisiała na włosku. Nie doszło do tego, bo wtedy poprawiły się warunki. Druga runda była już w miarę sprawiedliwa. Ale i tak po pierwszej pozostał ogromny niesmak.
– Z doświadczenia wiem, że tutaj z reguły da się skakać koło dziewiątej rano. Potem od 10-11 rozkręca się wiatr i dopiero po południu można skakać – mówił Aleksander Zniszczoł. – Niestety, z tego, co wiem, przeszkodziła nam nieco Eurowizja – dodawał.
Dyrektor TVP Sport nie chciał się wypowiadać
Skoczkowie starali się być delikatni, natomiast kibice wprost winili za wszystko TVP. Nawet za upadek Żyły, choć tu naprawdę decydujący był błąd zawodnika.
W 2019 roku pierwszy konkurs w Wiśle odbył się o godzinie 16, natomiast drugiego dnia o 16 zaczynał się finał dziecięcej Eurowizji w Gliwicach. Dominik Senkowski ze Sport.pl próbując ustalić czy to prawda, że ze względu na konkurs piosenki skoki odbywały się o nietypowej porze, skontaktował się z Markiem Szkolnikowskim. Ale ówczesny dyrektor TVP Sport nie chciał się wypowiadać na ten temat.
– Nie ukrywam, że czas transmisyjny ma duży wpływ na godzinę rozpoczęcia konkursów. Gdyby decydował sport, konkurs zacząłby się o innej godzinie – mówiła nam natomiast Baczkowska. – Byłam tu kierownikiem zawodów już wiele razy, ale tak trudnego konkursu do przeprowadzenia jeszcze nie miałam – dodawała.
Żyła dowcipkował: „Telemark na nosie”
Na szczęście szybko wydobrzał ten, który wyglądał na najbardziej poszkodowanego po tamtej nietypowej niedzieli w Wiśle. Nie pokazując swojej poobijanej twarzy Żyła dowcipkował w mediach społecznościowych, że zaliczył klasyczny telemark na nosie.
Wtedy Żyła był już po badaniach, które na szczęście nie wykazały żadnych poważnych urazów – obyło się nawet bez wstrząśnienia mózgu, choć w pierwszej chwili wszyscy mieliśmy wrażenie, że skoczek uderzył głową w zeskok tak mocno, że po prostu nie wie, co się dzieje.
Żyła był w amoku. A teraz zaczyna sezon
– Piotrek źle wylądował, uderzył głową o zeskok, nie zdążył nawet wyciągnąć rąk – opisywał Adam Małysz, wtedy dyrektor ds. skoków narciarskich w PZN-ie. – Ma rozcięty łuk brwiowy, chyba też wargę. Jego upór nie pozwolił mu jednak iść do karetki, jest opatrywany w szatni – dodawał były mistrz.
– Wyglądało to bardzo nieciekawie i dalej wygląda, bo ma obtartą skórę i to się będzie długo goiło. Nic poważnego się jednak nie stało. Nie ma złamań, są obtarcia – dodawał lekarz kadry polskich skoczków, dr Aleksander Winiarski. – To nie była utrata przytomności – dodawał, zaskakując, bo wszyscy myśleliśmy, że na co najmniej kilkanaście sekund Żyła stracił przytomność. – Był w amoku, nie wiedział, co się stało – wyjaśniał lekarz.
Teraz Żyła w Wiśle wystąpi po raz pierwszy w nowym sezonie Pucharu Świata. Ze względu na operację kolana i okres rekonwalescencji nasz najstarszy kadrowicz (w styczniu skończy 38 lat) nie zdążył przygotować formy na zawody w Lillehammer i w Ruce. Dlatego trzeci weekend zimy 2024/2025 będzie dla niego dopiero wejściem w sezon. W piątek to wejście wyglądało bardzo dobrze – w kwalifikacjach Żyła był najlepszy z Polaków, zajął siódme miejsce.
Konkursy w Wiśle (dwa indywidualne) zaplanowano na sobotę (godzina 15.00) i niedzielę (15.15). Relacje na żywo na Sport.pl, transmisje w TVP, Eurosporcie i na platformie MAX.