Iga Świątek zakłamała całą polską rzeczywistość. Czas przejrzeć na oczy
Odnoszę wrażenie, że awans Kamila Majchrzaka i Mai Chwalińskiej do finałowej rundy kwalifikacji Australian Open traktowany jest w Polsce po macoszemu. Już w tym momencie muszę zaprotestować; trzeba cofnąć się zaledwie do lata, aby zobaczyć, że to nie jest miła i nieszczególnie istotna ciekawostka, a wyczyn, na który na ogół Biało-Czerwonych po prostu nie stać….
Odnoszę wrażenie, że awans Kamila Majchrzaka i Mai Chwalińskiej do finałowej rundy kwalifikacji Australian Open traktowany jest w Polsce po macoszemu. Już w tym momencie muszę zaprotestować; trzeba cofnąć się zaledwie do lata, aby zobaczyć, że to nie jest miła i nieszczególnie istotna ciekawostka, a wyczyn, na który na ogół Biało-Czerwonych po prostu nie stać. I wszystko to przez nasze dobro narodowe. Wyniki Plebiscytu “Przeglądu Sportowego” dobitnie pokazały, że Iga Świątek przyzwyczaiła rodaków do sukcesów, których nigdy nie powinniśmy oczekiwać. Trafiła się nam jak ślepej kurze ziarno i apeluję, aby zdać sobie z tego sprawę, nim będzie za późno.
Iga Świątek, Hubert Hurkacz, a idąc nieco dalej, również Robert Lewandowski trafili nam się jak ślepej kurze ziarno. Przyszedł moment, że trzeba te słowa powtórzyć. Zbyt łatwo przyzwyczajamy się do dobrego, a warto być świadomym, że żyjemy w erze polskiej tenisistki. Drugiej takiej za swojego życia najpewniej nie doczekamy.
Dlaczego?
Nie ma racjonalnych argumentów, żeby sądzić, że będzie inaczej. Pisząc wprost, w tenisie brakuje niemal wszystkiego.
Nie mamy ani odpowiedniej liczby trenerów, ani tym bardziej obiektów treningowych. Równie mizernie wypadamy pod względem organizacyjnym, o czym pisałem w lutym zeszłego roku. Mimo tego, że Świątek i Hurkacz należą do światowej czołówki, a polscy kibice chcą ich oglądać u siebie w kraju, to nie mają na to szans.
Dalszy ciąg materiału pod wideo
W latach 2021-2023 Tomasz Świątek, choć łatwo nie było, organizował w Warszawie turniej BNP Paribas Poland (później Warsaw) Open. W latach 1995-2007 Warszawa zapraszała najlepsze tenisistki świata na turniej J&S Cup, a w podobnym czasie rozgrywano turniej Idea Prokom Open.
Korty w Sopocie gościły wówczas wielu znakomitych tenisistów. To tam pierwszy turniej wygrał Rafael Nadal. Niestety ponad 20 lat wojny klubu z miastem sprawiły, że obecnie ich stan jest tak zły, że “przejście przez bramę grozi zawaleniem”.
Niewiele wskazuje również na to, że podobnej skali święto tenisa ponownie zagości w Polsce w bliskiej przyszłości.
Wracając do Świątek i Hurkacza to w tym momencie, o czym warto pamiętać, jest to tylko część naszego narodowego tenisowego dobra, bo w głównej drabince kolejnego z rzędu turnieju wielkoszlemowego bez potrzeby udziału w kwalifikacjach zobaczymy również innych Biało-Czerwonych. W Melbourne na pewno zagrają również Magdalena Fręch, Magda Linette i Jan Zieliński w deblu.
A i to nie wszystko, bo w trzeciej rundzie kwalifikacji Australian Open zagrają Maja Chwalińska i Kamil Majchrzak. Biorąc pod uwagę wszystkie cztery turnieje wielkoszlemowe od początku 2024 r., będzie to drugi turniej, w którym dwoje Polaków zagra w decydującej rundzie kwalifikacji. Kilka miesięcy temu Majchrzak przegrał walkę o awans do głównej drabinki w Nowym Jorku. Wówczas największy dotychczasowy sukces osiągnął z kolei Maks Kaśnikowski, który pierwszy raz w karierze zakwalifikował się do turnieju wielkoszlemowego.
Polacy, którzy dotarli do 3. rundy kwalifikacji turniejów wielkoszlemowych w 2024 r.:
Australian Open 2024: —
Roland Garros 2024: —
Wimbledon 2024: —
US Open 2024: Kaśnikowski (awans) i Majchrzak (przegrana)
W Melbourne Kaśnikowski po wygraniu pierwszego seta, przegrał dwa kolejne z dekadę starszym Boliwijczykiem Hugo Dellienem. Polak zebrał kolejne doświadczenia na wielkoszlemowych kortach, co powinno mu pomóc w przyszłości.
Polecamy: 18-latek robi furorę w światowym tenisie. Pogrom w walce o Australian Open
Dwoje Polaków powalczy o główną drabinkę Australian Open. Będzie bardzo trudno
Wierzę, że w czwartek zarówno Chwalińska, jak i Majchrzak będą w stanie trafić do drabinki głównej, ale z drugiej strony mam świadomość tego, jak trudne czekają ich zadania.
23-latka, która obecnie plasuje się na najwyższym w karierze 126. miejscu trafiła na Brendę Fruhvirtovą, czyli młodszą z sióstr uznawanych za jedne z najbardziej utalentowanych tenisistek młodego pokolenia. Choć obecnie plasuje się na 197. pozycji, to w połowie zeszłego roku Czeszka zajmowała już nawet 87. miejsce w klasyfikacji tenisistek.
W Melbourne zachwyca formą, co potwierdzają liczby. W dwóch spotkaniach z Ysaline Bonaventurą i Sarą Errani łącznie spędziła na korcie zaledwie… 2 godz. i 6 min. Maja na swoje dwie wygrane napracowała się zdecydowanie mocniej.
Z Dominiką Salkovą i Marie Benoit łącznie rywalizowała aż 5 godz. i 29 min. To końska dawka, jak na zaledwie dwa dni, a przypomnijmy, że finałowe spotkanie odbędzie się już w czwartek.
Sporo pracy w Melbourne wykonał też Kamil Majchrzak. 28-latek podobnie jak Chwalińska rozegrał w kwalifikacjach już sześć setów (4 godz. 20 min), a jego czwartkowy rywal Billy Harris pięć setów, które trwały łącznie 3 godz. 23 min.
Upływający czas w czwartek nie będzie pracował na korzyść naszych tenisistów, ale oboje są w takiej formie i potrafili wybronić się w Australii już z takich kłopotów, że awans zarówno Mai, jak i Kamila nie będzie dla mnie zaskoczeniem.