Sabalenka przełamana, za chwilę już 2:5. Ponad 90 minut sensacyjnych emocji
Zapewne nikt na Rod Laver Arena, może poza sztabem trenerskim hiszpańskiej zawodniczki, nie zakładał tu innego rozwiązania niż awans numeru jeden do trzeciej rundy Australian Open. Trudno było wskazać jakiekolwiek argumenty, które w tym spotkaniu przemawiały za Jessicą Bouzas Maneiro. Nie ma jeszcze dużych sukcesów w singlu, nie ma atutów ofensywnych, które mogłyby spowodować zmianę…
Zapewne nikt na Rod Laver Arena, może poza sztabem trenerskim hiszpańskiej zawodniczki, nie zakładał tu innego rozwiązania niż awans numeru jeden do trzeciej rundy Australian Open. Trudno było wskazać jakiekolwiek argumenty, które w tym spotkaniu przemawiały za Jessicą Bouzas Maneiro. Nie ma jeszcze dużych sukcesów w singlu, nie ma atutów ofensywnych, które mogłyby spowodować zmianę taktyki u Sabalenki, nigdy nie była dotąd w TOP 50 rankingu WTA. Dla liderki światowej listy wydawała się “łatwym kąskiem” przed meczami ze znacznie mocniej grającymi rywalkami: Clarą Tauson czy Mirrą Andriejewą.
Na co więc mogła liczyć 22-letnia Hiszpanka? Na powtórkę historii z Wimbledonu, gdy w pierwszej rundzie wyrzuciła z turnieju broniącą tytułu Marketę Vondrousovą. Aryna Sabalenka też teraz broni trofeum, ale jest jedna zasadnicza różnica między tymi sytuacjami. Wtedy Czeszka miała już problemy z barkiem, wkrótce poddała się operacji, do gry wróciła dopiero w Australii. 26-latka z Mińska jest jednak zdrowa. A to wystarczy.
Australian Open. Aryna Sabalenka kontra Jessica Bouzas Maneiro w drugiej rundzie singla. Ambitna postawa Hiszpanki
Białorusinka na dzień dobry pokazała rywalce potęgę swojego serwisu, a za chwilę też ją przełamała. 2:0, zapowiadało się na krótką rozprawę na najważniejszym korcie w Melbourne.
Tak się nie stało, ta partia trwała aż 44 minuty.
Jessica Bouzas Maneiro/William West/AFP
W trzecim gemie stało się bowiem już coś dziwnego. Sabalenka wyszła z sytuacji 0-30, by za chwilę zmarnować prostego drajwa na prowadzenie 3:0. Mało tego, wyrzuciła go dobre trzy metry w aut. A Bouzas Maneiro uznała, że to ten moment, gdy wreszcie może zaistnieć. Świetne returny, znakomite obrony, odważna gra – to wszystko sprawiło, że wywalczyła aż cztery break pointy. I tego ostatniego w końcu wykorzystała, zbierając przy tym burzę braw.
Potem jeszcze raz dokonała tej sztuki, w czwartej próbie udało jej się wygrać też własnego gema serwisowego. Raz to jednak za mało, by marzyć o sensacji. Sabalenka znacznie poprawiła swój serwis, a jego prędkość – tego pierwszego podania – była średnio o 15 km/godz. szybsza od rywalki. Nic dziwnego, że Bouzas Maneiro musiała jednak uznać wyższość faworytki, przegrała 3:6.
1:4 Sabalenki w drugim secie, sama kręciła głową. Zaskakujące akcje młodej Hiszpanki
Hiszpanka nie sprawiała jednak wrażenia pogodzonej z losem, walczyła, szukała swoich okazji. I starała się wykorzystywać najmniejsze zawahania Sabalenki. W drugim secie gładko wygrała swojego gema serwisowego, za chwilę uzyskała break pointa przy podaniu Aryny. I miała szansę na 2:0, Sabalenka biegła już do siatki, Hiszpanka odgrywała z końcowej linii. I uczyniła to źle, a drugiej okazji już nie dostała.
Aryna Sabalenka w meczu z Jessicą Bouzas Maneiro/William West/AFP
Patrząc na to, co wydarzyło się w dalszej części tego seta, Jessica miała czego żałować. Wygrała swoje podanie do zera, za moment prowadziła 40-0 przy podaniu liderki rankingu. I ją przełamała na 3:1. Mało? No to za chwilę było już 4:1, Bouzas Maneiro zakończyła gema asem. Sabalence zaś zapisano aż 11 niewymuszonych błędów w tych pięciu gemach – tyle samo, co w całym pierwszym secie. Tak wielką presję zaczęła wywierać na niej rywalka.
W pięciu pierwszych rundach zeszłorocznego Australian Open Sabalenka nie straciła w żadnym meczu więcej niż pięciu gemów, a w żadnym secie – więcej niż trzech. Dopiero w półfinale tę serię przełamała Coco Gauff, ale w finale Qinwen Zheng nie dała już rady. Bouzas Maneiro udało się to już na tym etapie meczu, ale ona celowała w coś więcej. W wygranie seta, którego Sabalenka w Melbourne nie przegrała od finału w 2023 roku. Miała już 5:2, w tym momencie jej szanse na awans, zdaniem systemu Australian Open, wzrosły do… 22 procent.
Pozostało jeszcze wygrać gema przy stanie 5:3 – niemal nowymi piłkami. Cztery pierwsze serwisy Hiszpanki były znakomite, ale dwa razy cudownie returnem odegrała Sabalenka. Za chwilę dostała szansę od rebreaka – i od razu ją wykorzystała. A później wyrównała na 5:5.
Bouzas Maneiro chyba zdawała sobie już sprawę, że to koniec jej marzeń. Przegrywała już z własnymi nerwami, popełniła dwa podwójne błędy w jednym gemie. I wkrótce musiała pogratulować Sabalence awansu, przegrała 3:6, 5:7. Zasłużyła jednak na wielkie brawa.
W trzeciej rundzie Białorusinka zmierzy się z Clarą Tauson, niepokonaną w tym roku triumfatorką WTA w Auckland.
Sabalenka pokonuje Zheng Qinwen. SKRÓT.