Koszmar Igi Świątek! Zagrała fatalnie, sensacja w Miami!
Wydawało się to niemożliwe, ale 140. w rankingu WTA Alexandra Eala znów pokazała, że dla niej w tym roku w Miami niemożliwe nie istnieje. Rewelacja turnieju pokonała w ćwierćfinale Igę Świątek 6:2, 7:5, sprawiając ogromną sensację. A polska tenisistka słabą długimi fragmentami grą jej w tym pomogła. Najpierw straciła aż pięć gemów z rzędu, potem…
Wydawało się to niemożliwe, ale 140. w rankingu WTA Alexandra Eala znów pokazała, że dla niej w tym roku w Miami niemożliwe nie istnieje. Rewelacja turnieju pokonała w ćwierćfinale Igę Świątek 6:2, 7:5, sprawiając ogromną sensację. A polska tenisistka słabą długimi fragmentami grą jej w tym pomogła. Najpierw straciła aż pięć gemów z rzędu, potem w drugim secie roztrwoniła prowadzenie 4:2.
10 procent – na tyle przed ćwierćfinałem sztuczna inteligencja oszacowała szanse Alexandry Eali na pokonanie będącej wiceliderką światowego rankingu Igi Świątek. 19-letnia tenisistka z Filipin swoimi wcześniejszymi meczami w Miami pokazała już, że takie wyliczenia w jej przypadku można wyrzucić do kosza. Boleśnie przekonała się o tym też w środę starsza o cztery lata Polka. Trener Wim Fissette cały czas starał się jej podpowiadać i ją motywować, ale w pewnym momencie faworytka spotkania miała już dość.
Ekspert typujący zwycięstwo Eali został wyśmiany. Niewinny początek i amerykańska sauna
Gdy przed tym meczem w programie stacji Tennis Channel jeden z ekspertów stwierdził, że Eala wygra turniej w Miami, to pozostałe dwie osoby zareagowały szeroko otwartymi oczami i śmiechem. Autor zaskakującej tezy przekonywał, że tworząca historię filipińskiego tenisa nastolatka (jest m.in. jedyną tenisistką z tego kraju w rankingu WTA) gra obecnie świetnie i mistrzowsko wykorzystuje siłę uderzenia rywalki. Na koniec sam przyznał, że obstawił zwycięstwo Eali nad Świątek trochę po to, by zwrócić na siebie uwagę. Ku powszechnemu wielkiemu zaskoczeniu okazało się, że to jednak on miał rację.
Od trzech lat Polka nie schodzi poniżej drugiego miejsca w rankingu WTA i często o jej rywalkach mówi się, że nie mają nic do stracenia. Z całą pewnością można to też było powiedzieć teraz o Eali. Sukcesy, ranking, doświadczenie i zarobki na korcie – w każdej z tych kategorii przewaga zdobywczyni pięciu tytułów wielkoszlemowych nad Filipinką, która wciąż czeka na debiut w głównej drabince tych zmagań, była przygniatająca.
Eala, już wychodząc w środę na kort, mogła czuć się wygrana. Przed tym występem dla Florydzie nigdy nie zwyciężyła przecież w dwóch meczach z rzędu w turniejach WTA, a teraz ma na koncie serię czterech (nie uwzględniamy tu walkowera z 1/8 finału po rezygnacji Pauli Badosy). I to w imprezie rangi 1000, czyli najbardziej prestiżowych zmaganiach w kobiecym tourze.
Pierwsze dwa gemy jeszcze nie zwiastowały środowej sensacji. Kibiców Świątek dodatkowo uspokoić nieco mógł bandaż na lewym udzie Eali, ale ta szybko pokazała, że radzi sobie z bardzo dobrze i biegała po całym korcie, walcząc o każdą piłkę. Obie tenisistki co chwilę sięgały po ręcznik, co wiązało się z trudnymi warunkami – było bardzo upalnie i wilgotno. Zdecydowanie lepiej w tej amerykańskiej saunie odnalazła się Filipinka.
Świątek stanęła, nietęga mina Fissette’a. Polka nie wytrzymała
Najpierw obie zawodniczki solidarnie wykorzystały drugą okazję na przełamanie, obu przytrafiały się też podwójne błędy. Szybciej przebudziła się Eala, która dzięki większej dynamice objęła prowadzenie 3:1. Fissette zwracał wtedy Polce uwagę na pracę stóp. W jej grze jednak niewiele się zmieniało, a do tego doszła nerwowość. Po stracie ośmiu punktów z rzędu przegrywała już 2:5. Szkoleniowiec zachęcał faworytkę do wykrzesania z siebie więcej energii i zwiększenia prędkości serwisu, ale jego mina była coraz bardziej nietęga. Świątek zaś po chwili schodziła na przerwę po przegraniu pierwszego seta.
Na tym jej zła passa się nie skończyła, bo po stracie piątego gema z rzędu przegrywała w drugiej odsłonie 0:2. Dopiero wtedy, po niemal 70 minutach, w jej grze coś drgnęło. Zaczęła mocniej uderzać piłkę i przegoniła nieco czarne chmury, które już gęsto gromadziły się nad jej głową. Prowadzenie 4:2 dało nadzieję kibicom Polki, że ta jest na dobrej drodze do powrotu na właściwe tory. Tyle że po kilku minutach ta przewaga była już przeszłością.
Fissette nie ustawał w dopingowaniu swojej tenisistki. Świątek zaś w pewnym momencie zareagowała bardziej emocjonalnie. – Próbuję! – odkrzyknęła sfrustrowana do Belga. Ale jej starania nic nie dały – zamiast trzeciej partii był koniec meczu. W końcowy wynik nie mogli uwierzyć nie tylko sympatycy faworytki. Zwyciężczyni także nie kryła wielkiego zaskoczenia.
Tym samym Polka dołączyła do innych słynnych ofiar Eali w Miami. Ta wcześniej pokonała m.in. dwie mistrzynie wielkoszlemowe – Jelenę Ostapenko i piątą na światowej liście Madison Keys. Została tym samym pierwszą reprezentantką Filipin w Open Erze, która wygrała z tenisistką z Top10. Teraz dołożyła jeszcze pierwszą wygraną nad światową dwójką.
Świątek i Eala spotkały się w Miami już cztery lata temu, ale wtedy tylko wspólnie trenowały. Kolejny raz ich ścieżki przecięły się w 2023 roku dzięki wspólnemu idolowi – Rafaelowi Nadalowi. W uroczystym zakończeniu roku szkolnego w akademii legendarnego hiszpańskiego tenisisty Polka brała udział jako wygłaszający przemowę honorowy gość, a Filipinka odbierała dyplom. W środę zamieniły się rolami – to 19-latka dała byłej liderce rankingu lekcję tenisa. A w boksie tej pierwszej podczas ćwierćfinału siedział sam Toni Nadal, wujek i były trener “Rafy”.
Tak duża niemoc Świątek była tym bardziej zaskakująca, że w poprzedniej rundzie – z Ukrainką Eliną Switoliną – zagrała najlepszy mecz w tegorocznej edycji turnieju w Miami. Zamiast jednak wykonać kolejny krok w kierunku drugiego w karierze triumfu na Florydzie (odniosła go w 2022 r.) zaliczyła pierwszą od czterech lat porażkę z rywalką spoza czołowej 100 rankingu WTA.