Najman nagle runął na deski. “Walczył jak Muhammad Ali”
Spektakularna walka Marcina Najmana na gali Fame MMA 25. “Walczył jak lew, ale poległ” Do prawdziwie niecodziennych scen doszło podczas gali Fame MMA 25, która odbyła się w Częstochowie. Wydarzenie przyciągnęło tłumy fanów sportów walki, a największe emocje wzbudziło starcie Marcina „Cesarza” Najmana z braćmi Neffati — Jamilem i Jamelem. Niestety dla byłego boksera, pojedynek…
Spektakularna walka Marcina Najmana na gali Fame MMA 25. “Walczył jak lew, ale poległ”
Do prawdziwie niecodziennych scen doszło podczas gali Fame MMA 25, która odbyła się w Częstochowie. Wydarzenie przyciągnęło tłumy fanów sportów walki, a największe emocje wzbudziło starcie Marcina „Cesarza” Najmana z braćmi Neffati — Jamilem i Jamelem. Niestety dla byłego boksera, pojedynek zakończył się porażką i utratą legendarnego pasa mistrza Europy WKU zdobytego w 2016 roku.
Wielkie wejście i jeszcze większe emocje
Już podczas ceremonii ważenia atmosfera była napięta. Bracia Neffati, ważący odpowiednio 66 oraz 66,5 kilograma, mierzyli się z zawodnikiem prawie dwukrotnie cięższym – Marcinem Najmanem, który wniósł na wagę imponujące 111,9 kilograma. – „Potężna masa cesarza z Częstochowy. Gabaryt gigantyczny” – komentował z entuzjazmem prowadzący, Maciej Turski. Sam Najman był spokojny, choć pewny siebie. – „To są bardzo fajni, młodzi ludzie. Ale jutro dostaną taki wpiedol, jakiego jeszcze w życiu nie widzieli”* – zapowiadał.
Taktyka jak u Eddiego Halla. „Cesarz” chciał powtórzyć sukces
Marcin Najman miał nie lada wyzwanie – nie tylko ze względu na liczebną przewagę rywali, ale też przez specyfikę walki. W odróżnieniu od Eddiego Halla, który w ubiegłym roku pokonał braci Neffati w formule MMA, Najman musiał się zmierzyć z nimi w formule K-1. Pomimo to postanowił skorzystać z podobnej strategii – ustawiając się plecami do siatki, by uniemożliwić przeciwnikom osaczenie.
Od początku pojedynku były pięściarz próbował utrzymywać dystans i wyprowadzać mocne kopnięcia. Komentatorzy nie kryli podziwu: – „Naprawdę, to się ogląda. Jak Muhammad Ali, walczył jak lew”. Taktyka zdawała się przynosić rezultaty – Najman celnie kontrował, a bracia musieli działać ostrożnie.
Kontrowersje i brutalna końcówka pierwszej rundy
W trakcie jednego z ataków bracia Neffati jednocześnie ruszyli na „Cesarza”. Doszło do kontrowersyjnej sytuacji – Najman został zaatakowany w tył głowy nielegalnymi ciosami, co skłoniło sędziego do przerwania walki i krótkiej interwencji. Emocje sięgały zenitu – Najman był bliski znokautowania jednego z braci.
Walka była brutalna. Najmanowi zaczęła lecieć krew z nosa, a bracia, widząc słabość rywala, zaczęli uderzać nawet z wyskoku. Z opresji uratował go jedynie gong kończący pierwszą rundę.
Zmęczenie i nokaut w trzeciej rundzie
Druga runda rozpoczęła się dynamicznie. Bracia Neffati szybko zauważyli oznaki zmęczenia u swojego rywala. Najman tracił energię z każdą chwilą, a komentatorzy przyznali: – „Musi coś zmienić”. Niestety, mimo ogromnej woli walki, były mistrz nie był w stanie przetrwać kolejnych ataków.
Po kolejnym mocnym ciosie „Cesarz” upadł na matę. – „Leży, będzie kolejne liczenie” – relacjonowali komentatorzy. W trzeciej rundzie Najman przyjął potężne kolano, po którym runął na ziemię i został znokautowany. Sędzia nie miał innego wyjścia – ogłosił koniec pojedynku.
Pożegnanie z karierą i… wyzwanie rzucone Adamkowi
Po walce 46-letni Marcin Najman nie krył emocji. W rozmowie z dziennikarzami zasugerował, że jego kariera dobiega końca, ale… nie wykluczył jeszcze jednego, ostatniego występu w klatce. – „Jest taki jeden, apostoł Tomasz. Bardzo mi to przeszkadza, że jest taki antychryst. Chciałbym wygonić z niego całe zło” – powiedział, wyzywając do walki legendarnego Tomasza Adamka.
Fame MMA 25 wciąż trwa
Choć walka Najmana wzbudziła ogromne zainteresowanie, gala Fame MMA 25 jeszcze się nie zakończyła. Przed kibicami kolejne emocjonujące starcia, m.in. walka Denisa „Bad Boya” Załęckiego z Filipem Bątkowskim oraz pojedynek o pas mistrzowski „Fame Tournament Goat” pomiędzy Kamilem „Taazym” Mataczyńskim a Alberto Simao.
Jedno jest pewne – emocji na tej gali nie zabraknie do samego końca.