Iga Świątek z awansem do 2. rundy Roland Garros. Trudniejszy mecz, niż wielu się spodziewało
Iga Świątek pokonała Rebeccę Sramkovą 6:3, 6:3 i awansowała do drugiej rundy Roland Garros, choć mecz nie był tak jednostronny, jak przewidywali eksperci i kibice. Słowaczka postawiła Polce twarde warunki, a przez długi czas to ona zyskiwała większe uznanie widowni na trybunach w Paryżu. Najważniejsze jednak, że liderka polskiego tenisa potrafiła się odnaleźć w trudnym momencie i zakończyć spotkanie zwycięsko.
To już drugi turniej wielkoszlemowy w tym sezonie i po raz drugi los skojarzył Świątek ze Sramkovą. W styczniu na kortach Australian Open Polka bez większych problemów wygrała 6:0, 6:2. Tym razem rywalka postawiła znacznie trudniejsze warunki.
Od tamtego czasu wiele się jednak zmieniło. Iga notuje gorsze wyniki niż w poprzednich sezonach, a do Paryża przyjechała jako piąta rakieta świata. Mimo to Francuzi przyjęli ją jak prawdziwą królową – w końcu broni tytułu i już czterokrotnie triumfowała na paryskich kortach.
Niełatwy początek przy pełnych trybunach
Gdy spiker zapowiedział wejście Świątek na kort centralny, widownia przywitała ją owacją. Polka z uśmiechem pomachała kibicom, wyraźnie czując się jak u siebie. Jednak przez pierwsze minuty spotkania to nie ona była faworytką publiczności. Sramkova grała odważnie i to jej efektowne zagrania zbierały najwięcej braw – zwłaszcza po widowiskowym winnerze w piątym gemie. Słowaccy kibice byli aktywni, natomiast polscy – z początku dość cisi.
Dopiero po 30 minutach, gdy Świątek przełamała rywalkę i objęła prowadzenie 4:3, trybuny wyraźnie się ożywiły. Rozległy się okrzyki “Dawaj, Iga!”, “Jazda!”, “Iga, Iga!”. Zarówno Świątek, jak i publiczność powoli wchodziły w rytm tego meczu.
Agresywna i nieustępliwa Sramkova
Trzeba przyznać, że Rebecca Sramkova zaprezentowała się znacznie lepiej niż podczas styczniowego starcia. Grała agresywnie, bez kompleksów, podejmowała ryzyko i często przejmowała inicjatywę. Jej ofensywny styl gry podobał się widowni. To już nie była zawodniczka z drugiego planu – to była tenisistka, która realnie zagroziła mistrzyni.
Słowaczka była objawieniem drugiej części zeszłego sezonu. Wygrała turniej w Hua Hin, dotarła do finału w Monastyrze, a później poprowadziła swoją reprezentację do historycznego finału Billie Jean King Cup. Choć ostatnio nie zachwycała formą, w Paryżu zagrała najlepszy mecz w obecnym sezonie.
Trudny drugi set, ale Iga nie zawiodła
Gdy Świątek wygrała pierwszego seta, wydawało się, że kontroluje sytuację. Tymczasem Sramkova zaskoczyła wszystkich – szybko przełamała Polkę i wyszła na prowadzenie 2:0. Publiczność zareagowała zaskoczonym pomrukiem. Przez kilka kolejnych minut Słowaczka kontynuowała świetną grę, notując m.in. dwa efektowne loby nad Polką stojącą przy siatce. Świątek musiała zareagować.
I zareagowała jak przystało na mistrzynię. Od stanu 1:3 włączyła wyższy bieg, wygrała pięć gemów z rzędu i cały mecz zakończył się wynikiem 6:3, 6:3. Choć nie był to spacerek, taka konfrontacja może się okazać bardzo cenna – to był prawdziwy sprawdzian już na samym początku turnieju. Czasem więcej daje takie zwycięstwo niż szybka wygrana 6:0, 6:0 w 50 minut.
Świątek z szansą, ale potrzebuje więcej
– Nie sądzę, by można było Igę jednoznacznie wskazać jako główną faworytkę. Oczywiście trzeba się z nią liczyć – to czterokrotna mistrzyni Roland Garros, doskonale czuje się na tych kortach. Ale jeśli chce sięgnąć po kolejny tytuł, musi wejść na jeszcze wyższy poziom – podkreślają komentatorzy.
Jedno zwycięstwo nad Rebeccą Sramkovą nie rozwiewa wszystkich wątpliwości, ale z pewnością pokazuje, że Świątek potrafi poradzić sobie z trudnym wyzwaniem. I już nie raz udowodniła, że nie należy jej skreślać – szczególnie w Paryżu. W kolejnej rundzie zmierzy się z Chinką Xinyu Wang (43. WTA) lub Brytyjką Emmą Raducanu (41. WTA).