Kadrowicz Michała Probierza przeżywa najlepszy czas. “Nie czuję się zwycięzcą”
— Przydarzy mi się jeszcze niejeden błąd i będę musiał się z tym pogodzić. Staram się patrzeć na wszystko pozytywnie i racjonalnie. Nie boję się marzyć, ale nie boję się też tego spokoju, który teraz mam — powiedział Kamil Piątkowski w rozmowie z dziennikarzami podczas zgrupowania reprezentacji Polski w Porto. Korespondencja z Porto Przed nami…
— Przydarzy mi się jeszcze niejeden błąd i będę musiał się z tym pogodzić. Staram się patrzeć na wszystko pozytywnie i racjonalnie. Nie boję się marzyć, ale nie boję się też tego spokoju, który teraz mam — powiedział Kamil Piątkowski w rozmowie z dziennikarzami podczas zgrupowania reprezentacji Polski w Porto.
Korespondencja z Porto
Przed nami końcówka Ligi Narodów. Patrzysz jeszcze na drugie miejsce czy raczej myślisz o tym, żeby po prostu wywalczyć utrzymanie?
Zdecydowanie zawsze patrzę na najwyższe cele. Jeżeli są możliwości, to zdecydowanie trzeba powalczyć o to drugie miejsce.
Twoim zdaniem reprezentacja Polski zmierza w dobrym kierunku pod wodzą selekcjonera Michała Probierza? Bo dużo się zmieniło, jeśli chodzi o otoczkę reprezentacji Polski. Wewnątrz szatni też się coś zmieniło? Jak oceniasz to w porównaniu z poprzednikami?
Myślę, że cały czas idziemy do przodu. Każdy zawodnik się rozwija i chce się rozwijać. Zawodnicy grają coraz więcej w klubach. To dla nas bardzo ważne i myślę, że dla trenera też, ponieważ dzięki temu ma łatwiejsze wybory.
A czy będziesz rozczarowany, jeśli nie zagrasz z Portugalią i ze Szkocją?
Nie, nie będę rozczarowany. To kwestia wyboru trenera. On wybierze najlepszą jedenastkę. Jestem profesjonalistą. Jeżeli trener wybierze, że mam grać, będę grał. Jeżeli będę na ławce, będę na ławce.
Czy po ostatnim meczu, z Chorwacją, czujesz się zwycięzcą poprzedniego zgrupowania i osobą, która może poprawić grę w defensywie reprezentacji Polski?
Zdecydowanie nie czuję się zwycięzcą, ale na pewno cieszę się, że dostałem możliwość zagrania w tym meczu. Przede wszystkim zrobiłem swoją robotę. Wchodzę na boisko, żeby dać z siebie maksa i myślę, że po wejściu zrobiłem swoje. Ale zwycięzcą się nie czuję.
Filar reprezentacji Michała Probierza ma problemy. Trwa walka z czasem
Selekcjoner chwalił cię po tym spotkaniu. Ty też czułeś, że to było dobre, bardzo dobre spotkanie w twoim wykonaniu?
Bardzo się cieszę, że trener widział, że to było dobre wejście. Znam tę taktykę [z trzema obrońcami — red.], funkcjonowałem w niej przez trzy lata w Rakowie Częstochowa, więc cieszę się, że mogę funkcjonować w niej również tutaj, w reprezentacji.
Jak przychodziłem z Zagłębia do Rakowa, ciężko było przestawić się z czwórki na trójkę, a z trójki na czwórkę przychodzi to u mnie naturalnie. Teraz w klubie gramy czwórką, więc jak przyjeżdżam na kadrę, to zdecydowanie łatwiej jest mi się przestawić.
Czy przejście na czwórkę obrońców w reprezentacji byłoby teraz problematyczne?
Myślę, że nie. Trener zdecydowanie najlepiej wie, jaką taktykę musi obrać na poszczególny mecz, bo analizuje każdego przeciwnika zarówno indywidualnie, jak i zespołowo.
Dalszy ciąg materiału pod wideo
Przyjechałeś na zgrupowanie z dużą dawką pewności siebie? W klubie przytrafiają ci się błędy, ale Red Bull Salzburg osiąga dobre wyniki.
Komu błędy się nie przydarzają? To jest piłka nożna, gra błędów. Gdyby nie one, nikt nie strzelałby goli, mecze kończyłyby się wynikami 0:0. Dla mnie najważniejsze jest to, że gram. Meczów w tym sezonie jest bardzo dużo i cieszę się, że przede wszystkim jestem zdrowy. Przyjechałem więc tutaj pewny siebie i po to, żeby walczyć o najwyższe cele.
To dla ciebie przełomowy sezon? Po wypożyczeniach ustabilizowałeś swoją pozycję w Salzburgu, grasz w Lidze Mistrzów, a w kadrze też ostatnio wystąpiłeś.
Myślę, że tak. Długo czekałem na ten moment, w którym zacząłem grać regularnie w Salzburgu i zostałem pierwszym wyborem na swojej pozycji. Czuję się komfortowo, bo trener w Red Bullu mi zaufał. Było sporo tych wyjazdów, przyjazdów, wypożyczeń, dobrych, złych, fajnych i trochę gorszych doświadczeń. Dlatego teraz czuję się przede wszystkim komfortowo, że mogę w tym Salzburgu w końcu grać.
Liga Mistrzów z perspektywy boiska to dla ciebie coś wyjątkowego? Pod względem sporotwym to duży przeskok?
Mówimy o najlepszej lidze świata, więc to duże wyzwanie pod względem sportowym i emocjonalnym. Myślę, że marzeniem każdego zawodnika jest gra w Lidze Mistrzów i usłyszenie hymnu.
Czy podchodzę do tego specjalnie? Może nie. Staram się to traktować jak każdy mecz, ponieważ wiadomo, że czasami zbyt duża mobilizacja to igranie z ogniem. Staram się do tego podchodzić bardzo spokojnie i dopiero po meczu analizować, gdzie faktycznie byłem i z kim grałem.
Pod względem mentalnym widać po tobie dużą różnicę na plus. Pamiętamy chociażby mecz z San Marino w kadrze, a teraz bije od ciebie pewność siebie nie tylko na boisku, ale też i poza. Dołożyłeś coś w tej kwestii przez ostatnie lata?
Myślę, że człowiek uczy się na własnych błędach. Tak na boisku, jak w meczu z San Marino czy w klubie, czy w życiu prywatnym. One uczą odpowiedzialności i spokoju. Przydarzy mi się jeszcze niejeden błąd i będę musiał się z tym pogodzić. Staram się patrzeć na wszystko pozytywnie i racjonalnie. Nie boję się marzyć, ale nie boję się też tego spokoju, który teraz mam.
O czym marzysz?
Przede wszystkim o byciu stabilnym i zdrowym.
Notował i rozmawiał Dariusz Dobek