Gigantyczny sukces polskiej piłki. Pierwszy taki transfer w historii. “Niesamowite”
Każdy transfer polskiego piłkarza do lepszego klubu na Zachodzie przeżywamy jak wielki sukces krajowej piłki. A jak już Polak przejdzie do drużyny z samego topu, to odbieramy to jako powód do trwającej tygodniami fety. Właśnie mija 25 lat od takiego gigantycznego sukcesu polskiej piłki. – Niesamowite. Wchodzę do szatni, a tu Lothar Matthaeus, Stefan Effenberg,…
Każdy transfer polskiego piłkarza do lepszego klubu na Zachodzie przeżywamy jak wielki sukces krajowej piłki. A jak już Polak przejdzie do drużyny z samego topu, to odbieramy to jako powód do trwającej tygodniami fety. Właśnie mija 25 lat od takiego gigantycznego sukcesu polskiej piłki.
– Niesamowite. Wchodzę do szatni, a tu Lothar Matthaeus, Stefan Effenberg, Oliver Kahn. Trochę byłem speszony. Ale szybko się okazało, że wszystko to są gwiazdy tylko na boisku, kiedy grają w piłkę. W szatni i poza boiskiem to normalni ludzie i fajni kumple – opowiadał o swoich pierwszych wrażeniach Sławomir Wojciechowski. 10 stycznia 2000 roku po raz pierwszy Polak został zawodnikiem Bayernu. Wojciechowski z legendarnym niemieckim klubem, wielokrotnym mistrzem Niemiec i zdobywcą Pucharu Europy, podpisał kontrakt na dwa i pół roku. Polak został wykupiony ze szwajcarskiego FC Aarau za 1,5 mln marek niemieckich, czyli ok. 750 tys. euro.
Polak w Bayernie. Solidny piłkarz za małe pieniądze
– Stosunkowo tanio udało nam się wzmocnić drugą linię solidnym piłkarzem – komentował transfer Ottmar Hitzfeld, ówczesny trener Bayernu. – Jestem zadowolony, że Wojciechowski trafił do nas już teraz, a nie dopiero w lecie. Będzie miał czas przyzwyczaić się i oswoić z wielką presją, jaka ciąży na każdym zawodniku Bayernu. Zwłaszcza że na początku nie będzie grał zbyt często. Liczę na niego w następnym sezonie – dodał szkoleniowiec.
Wcześniej Polak był na trzydniowych testach w Bayernie. Samo jego pojawienie się w Monachium wzbudziło zaniepokojenie wśród niektórych graczy Bayernu. – Jeśli Wojciechowski przyjdzie do nas, to muszę się poważnie zastanowić nad moim nowym kontraktem. Wtedy aż trzech graczy – Lizarazu, Polak i ja – będzie rywalizować o jedną pozycję – lewego pomocnika – mówił Michael Tarnat.
– To nonsens. Kto powiedział, że lewonożny pomocnik może grać tylko na lewej stronie. W dzisiejszym futbolu totalnym taki zawodnik może zagrać nawet na prawej obronie – tłumaczył Uli Hoeness, menedżer Bayernu.
Sam Wojciechowski twierdził, że nie był specjalnie zaskoczony, iż Bayern zaprosił go na testy: – Już wcześniej miałem kilka propozycji z klubów ligi włoskiej na podobnym poziomie co monachijski i czołowych drużyn szwajcarskich. Oferty były ważne od nowego sezonu i właśnie zastanawiałem się podczas urlopu, co z nimi zrobić, kiedy zadzwonił mój menedżer i powiedział: Bayern – mówił piłkarz w wywiadzie dla “Gazety Wyborczej”.
Polak w Bayernie: Wykorzystałem szansę
W przeciwieństwie do Wojciecha Szczęsnego w Barcelonie, Wojciechowski dość szybko zadebiutował w Bayernie. Już 12 lutego, czyli cztery tygodnie po podpisaniu umowy, Polak pojawił się w grze. W 90. minucie meczu z Unterhaching zastąpił Paulo Sergio. Choć wychowanek Lechii Gdańsk wszedł na boisko tak późno, to i tak zaznaczył swoją obecność na boisku. W doliczonym czasie gry Polak z lewej strony dośrodkował w pole karne, a tam w zamieszaniu podbramkowym piłkę do siatki skierował Mehmet Scholl.
Kilka tygodni później Wojciechowski zadebiutował w Lidze Mistrzów. Polak zagrał od pierwszej do ostatniej minuty. I był to jeden z dwóch meczów, jakie reprezentant Polski w ogóle w Bayernie zagrał od początku do końca. Przeciwko Dynamu Kijów Hitzfeld wystawił rezerwowy skład, bo awans do ćwierćfinału drużyna miała już zapewniony. Porażka 0:2 już nie miała znaczenia dla układu tabeli.
Pierwszego, i jedynego jak się potem okazało, gola Wojciechowski strzelił dwa miesiące po debiucie. W meczu z Ulm na Stadionie Olimpijskim w Monachium pojawił się w 73. minucie, zmieniając Paulo Sergio. Bayern prowadził wtedy już 3:0. 12 minut później Polak dostał świetne podanie od Scholla i strzałem z lewej nogi pokonał bramkarza rywali. 63 tys. widzów na stadionie oklaskiwało Polaka.
– Wykorzystałem szansę, którą dał mi trener Hitzfeld. Mimo że wyleczyłem się z kontuzji, przez trzy mecze nie zagrałem ani razu. Nagle trener oświadczył mi: – Grasz. Teraz czekam na kolejną szansę. Hitzfeld zapewnił mnie, że do końca sezonu zagram jeszcze nie raz. Cieszę się, bo nie satysfakcjonuje mnie rola rezerwowego, nawet w tak wspaniałej drużynie jak Bayern. Mówią mi, że sukcesem jest już sam transfer, a ja wolałbym zostać w Szwajcarii, niż grzać ławę w Bayernie – powiedział po meczu Wojciechowski.
W maju Polak cieszył się z pierwszego trofeum w nowym klubie. Bawarczycy sięgnęli po mistrzostwo Niemiec. Losy tytułu rozstrzygnęły się w dramatycznych okolicznościach. Bayern przed ostatnią kolejką tracił trzy punkty do prowadzącego w tabeli Bayeru Leverkusen. Lider potrzebował tylko punktu w meczu z Unterhaching, któremu ani nie groził spadek, ani nie miało szans na awans do pucharów. Tymczasem Bayer przegrał 0:2. Bawarczycy wykorzystali potknięcie rywala i zwyciężając 3:1 z Werderem Brema, zapewnili sobie mistrzostwo dzięki lepszemu bilansowi bramek przy równej liczbie punktów z Bayerem.
Wojciechowski świętował mistrzostwo Niemiec: “To była lipa”
W fecie na Stadionie Olimpijskim uczestniczył Wojciechowski. Polak też miał okazję podnieść do góry trofeum za mistrzostwo Niemiec. – To była lipa, a nie srebrna patera – opowiadał potem. – Prawdziwa, wraz z prezydentem DFB, czekała na stadionie Unterhaching dla piłkarzy Bayeru, a myśmy podnosili w górę kopię.
– Ten sezon jest tak napięty, że Bayern będzie grał prawie co trzy dni. Trener Ottmar Hitzfeld zapowiedział, że nie będzie zawodnika, który wystąpi we wszystkich spotkaniach. Jestem więc pewien, że pogram więcej niż w ubiegłym sezonie, tym bardziej że występowałem we wszystkich sparingach – mówił przed swoim drugim sezonem w Bayernie Wojciechowski. Rzeczywistość okazała się okrutna. Polak w drugim sezonie grał jeszcze mniej niż w pierwszym.
Do dorobku w najbardziej rozpoznawalnej drużynie Niemiec dorzucił Puchar Mistrzów za zwycięstwo w Champions League, jeszcze jedno mistrzostwo, Puchar Niemiec i Puchar Ligi. W sumie przez półtora roku zagrał w siedmiu meczach. I nie zawsze dlatego, że okazywał się słabszy od swoich rywali do miejsca w składzie. Prześladowały go też kontuzje. Szczególnie pachwiny, którą miał operowaną cztery razy.
W lipcu 2001 r. Wojciechowski wrócił do FC Aarau, ale tylko na pół roku. Potem przeszedł do RKS Radomsko, ale już był cieniem tego zawodnika, którego sprowadził Bayern.