Kiedy Venus Williams zdobywała swój pierwszy tytuł wielkoszlemowy w singlu, Magdalena Fręch nie miała jeszcze nawet trzech lat. Minionej nocy los połączył te dwie zawodniczki na korcie w drugiej rundzie turnieju WTA 500 w Waszyngtonie. Polka spisała się znakomicie i pokonała legendarną Amerykankę 6:2, 6:2.
We wtorek Fręch (24. WTA) rozpoczęła zmagania w Waszyngtonie od pewnego zwycięstwa nad Juliją Starodubcewą (74. WTA), wygrywając 6:2, 6:2. W drugiej rundzie czekało ją jednak o wiele bardziej medialne starcie – z Venus Williams. 45-letnia Amerykanka wróciła do rywalizacji po 16-miesięcznej przerwie i w pierwszym meczu turnieju pokonała 35. zawodniczkę świata, Peyton Stearns, 6:3, 6:4.
Spotkanie Fręch z Williams miało wyrównany początek – do stanu 2:1 dla Amerykanki w pierwszym secie obie tenisistki solidnie trzymały swoje serwisy. Od tego momentu jednak inicjatywę przejęła Polka. Jej intensywna gra okazała się zbyt wymagająca dla wracającej po długiej przerwie Venus, która przegrała pięć kolejnych gemów. Fręch zamknęła seta wynikiem 6:2 po zaledwie 35 minutach.
Druga partia zaczęła się od błyskawicznego przełamania i prowadzenia 2:0 dla Polki. Wkrótce było już 4:1, a choć Williams zdołała raz przełamać serwis Fręch, to nie miało to większego wpływu na przebieg meczu. Po godzinie i 13 minutach Fręch zakończyła spotkanie identycznym wynikiem jak w pierwszym secie – 6:2, 6:2 – i pewnie awansowała do ćwierćfinału.
– Ona jest prawdziwą ikoną, supergwiazdą. Dla mnie ten mecz był niesamowicie emocjonujący. Naprawdę nie mogę sobie wyobrazić siebie na korcie za 17 lat. To nierealne – śmiała się 27-letnia Fręch po zakończonym pojedynku.
W ćwierćfinale turnieju WTA 500 w Waszyngtonie Magdalena Fręch zmierzy się z rozstawioną z numerem czwartym Jeleną Rybakiną (12. WTA). Kazaszka w pierwszej rundzie miała wolny los, a w drugiej pokonała Kanadyjkę Victorię Mboko (88. WTA) 6:3, 7:5. Obie tenisistki mierzyły się ze sobą dwukrotnie – za każdym razem górą była Rybakina.