Absolutny cyrk na MŚ w Trondheim! Wstyd dla skoków narciarskich
Konkurs na normalnej skoczni podczas mistrzostw świata zamienił się w rywalizację na to, kto bardziej przesadzi z powiększeniem kombinezonu i nie zostanie zdyskwalifikowany. – Norwegowie i Niemcy mogą robić, co chcą – słyszymy w kuluarach zawodów w Trondheim. A na widok stroju Karla Geigera trener Polaków Thomas Thurnbichler aż się roześmiał. Gdyby faktycznie niedzielna rywalizacja…
Konkurs na normalnej skoczni podczas mistrzostw świata zamienił się w rywalizację na to, kto bardziej przesadzi z powiększeniem kombinezonu i nie zostanie zdyskwalifikowany. – Norwegowie i Niemcy mogą robić, co chcą – słyszymy w kuluarach zawodów w Trondheim. A na widok stroju Karla Geigera trener Polaków Thomas Thurnbichler aż się roześmiał.
Gdyby faktycznie niedzielna rywalizacja w Trondheim polegała tylko na tym, kto ma największy kombinezon, zwycięzcą zostałby Niemiec Karl Geiger. To, że w tym stroju mógł skakać na konkursie rangi mistrzostw świata, to kompromitacja Międzynarodowej Federacji Narciarskiej (FIS) i kpina ze skoków.
Jak to przeszło? Kombinezon Geigera to żart. Gołym okiem widać, że nic się nie zgadza
Ostatecznie Geiger zajął czwarte miejsce, ale zastanawiające jest, jak można było w ogóle pozwolić na to, żeby mógł w czymś takim wziąć udział w rywalizacji? Jak później kontroler sprzętu Christian Kathol patrzy w oczy innym zawodnikom i trenerom pozostałych kadr?
Gołym okiem widać, że tu nic się nie zgadza. Gdy Niemiec wyprostował się na belce, widać, jak dużo materiału ma ten strój. Żeby zilustrować tekst zdjęciem, trzeba je tak wykadrować, że nie mieści się na nim już jego twarz. To absolutny cyrk.
Jak zauważył Piotr Majchrzak – dziennikarz Viaplay i osoba zaangażowana w zarządzanie komunikacją w Polskim Związku Narciarskim – na belce widać nie tylko charakterystyczny dzióbek z materiału. U Geigera było tak dużo materiału, że on się jeszcze dodatkowo wygiął.
A i tak najgorzej ten kombinezon wyglądał na odjeździe, gdy zawodnicy schylają się do wjechania na przeciwstok, gdzie wychodzi się z zeskoku skoczni w Trondheim. Tam Geigerowi stworzyły się niemalże kieszenie – nienaturalne kształty powyginanego materiału wykraczały już nawet poza szerokość ramion skoczka. Jeszcze raz: jakim cudem to przeszło?
Geiger reaguje. “Przeszedłem kontrolę”. Może lepiej, że Niemcy nie pokazali, jak Wellinger zdobywał medal
Podobno w Niemczech przerwano transmisję na głównym programie ZDF i przeniesiono ją podczas pierwszej serii na kanał informacyjny, przez co większość kibiców nie zobaczyła jak Andreas Wellinger zdobywa srebrny medal. Może i lepiej? W końcu on też skakał w worku, a nie czymś przypominającym zgodny z przepisami kombinezon skoczka. Może i trochę mniejszym niż Geiger, bo w ostatnich dniach znacznie wzrosła mu forma, ale też wyglądał wręcz śmiesznie.
A to musi być wstydliwy obrazek dla Niemców. Przecież wycięli innym ten sam numer co zwykle. Zawsze, kiedy im nie idzie, na największą imprezę sezonu wyjmują monstrualne kombinezony. I po konkursie jakoś nie lubią oglądać zdjęć z tego, jak się cieszą, odmawiają komentarzy. Ale najgorsze jest, że mają jeden argument nie do zbicia: w kabinie kontrolera sprzętu wszystko się zgadzało.
– Cóż, miałem kontrolę i ją przeszedłem. Wszystko w porządku – powiedział Karl Geiger, gdy pytałem po zawodach, czy Christian Kathol, specjalista od kontroli sprzętu narciarskiego, go sprawdził. Inna sprawa, że przecież kontroler widział już ten kombinezon w trakcie czipowania. Przed konkursami mistrzostw świata wszystkie kadry mogły wprowadzić do bazy FIS do dwóch nowych kombinezonów. Na skoczni mogą korzystać tylko z nich i siedmiu, które zaczipowano wcześniej w trakcie tej zimy, w dodatku tylko z jednego w trakcie dwóch konkursowych serii jednego dnia. Kathol mierzy stroje, sprawdza je pod kilkoma względami i zatwierdza, a na skoczni już tylko weryfikuje, czy nie wystąpiły manipulacje i czy nie zmieniły się ich parametry.
Chciałem porozmawiać z Christianem Katholem od razu po niedzielnych zawodach. Najpierw zgodził się na rozmowę, ale gdy zauważył, że wyciągam dyktafon, stwierdził: – Mam swoje obowiązki, wrócę później. Czekałem w strefie mieszanej dla dziennikarzy kolejne 40 minut w ulewnym deszczu. Niestety, nie wrócił. Do tego momentu nie udało mi się z nim znów skontaktować.
“Norwegowie i Niemcy mogą robić, co chcą”
Kombinezony i to, co zrobiły z nimi niektóre kadry, były tematem wielu zakulisowych rozmów po tym. I co ciekawe nie tylko w kontekście kadry Stefana Horngachera, ale także reprezentacji gospodarzy, a to z niej wywodzi się nowy mistrz świata, Marius Lindvik. – Norwegowie i Niemcy mogą robić, co chcą – usłyszałem w najciekawszej z nich.
– Myślę, że trzeba coś o tym powiedzieć… Cóż, widać, że niektórzy skoczkowie mają duże kombinezony. I jest jak jest. Może ogółem większość mieści się w dobrych rozmiarach, ale to oczywiste, że niektórzy mają je na bardzo dobrym poziomie – mówił trener Polaków Thomas Thurnbichler. Na widok zdjęcia kombinezonu Karla Geigera się roześmiał, a w trakcie udzielania odpowiedzi wymownie uśmiechał. Mówił, ale ewidentnie gryzł się w język.
Inni w oficjalnych wypowiedziach też nie byli zbyt wylewni. – Nie widziałem żadnych zdjęć, więc nie wiem, co powiedzieć. I tak musimy skakać swoje, prezentować się na wysokim poziomie. Ale wiem, że jest w tym temacie głośno. Czy odbędzie się duża dyskusja przed dużą skocznią? Nie mam pojęcia, ale kto wie – mówił trener Austriaków Andreas Widhoelzl. Ten sam, który wcześniej kilkanaście minut spędził, czekając pod budką kontrolera sprzętu. Ciekawe, po co.
Trener Norwegów też słyszał dyskusje. Nie chce “wyginać języka w buzi”
– Za każdym razem trzeba spróbować wszystkiego przed największą imprezą, także w sprzęcie. Ale w moim przypadku przed Trondheim nie znaleźliśmy nic nowego – ocenił w rozmowie ze Sport.pl Karl Geiger.
Czy trener Norwegów Magnus Brevig słyszał oskarżenia wobec swoich zawodników i tego, w czym skakali? – Gdy innym nie idzie, słyszysz wiele opinii, ale musisz w pewien sposób je posortować i od siebie odciągać, wierzyć we własny plan. Myślę, że tak działał Marius Lindvik. Myślał po swojemu, a nam udało się go odpowiednio wesprzeć. Jak zawsze pojawiają się dyskusje, bo ludzie próbują zrozumieć, co jest nie tak. Zainteresowanie najlepszymi zawodnikami wzrasta, jest na wysokim poziomie, więc to dobrze, ale myślę, że tu nie trzeba “wyginać języka w buzi” – wskazał szkoleniowiec.
Ciekawe, czy znów kolejna afera w skokach przejdzie bokiem. Na razie trudno to ocenić. Czekamy na to, co wydarzy się na dużej skoczni. Rywalizacja tam rozpocznie się we wtorek, kiedy skoczkowie pojawią się na pierwszych seriach treningowych. W środę czeka ich rywalizacja mikstów, w czwartek konkurs drużynowy, a w sobotę rywalizacja indywidualna, która zamknie walkę o medale w skokach w Trondheim. Relacje na żywo na Sport.pl, a transmisje w Eurosporcie, TVN i na platformie Max.