Amanda Anisimowa z pewnością nie będzie dobrze wspominać finału Wimbledonu 2025. Amerykanka nie zdołała ugrać choćby jednego gema w starciu z Igą Świątek, która wygrała 6:0, 6:0 i po raz pierwszy w karierze sięgnęła po tytuł na londyńskiej trawie. Na pomeczowej konferencji Anisimowa szczerze wyjaśniła, co jej zdaniem przesądziło o tak dotkliwej porażce.
Iga Świątek z szóstym tytułem wielkoszlemowym!
Dla Igi Świątek był to już szósty triumf w turnieju wielkoszlemowym. Do czterech zwycięstw na kortach Rolanda Garrosa i jednego w US Open, Polka dołożyła teraz upragnione zwycięstwo na Wimbledonie. W finale nie dała żadnych szans Amandzie Anisimowej, która nie potrafiła odnaleźć się na korcie i popełniła aż 28 niewymuszonych błędów, podczas gdy Świątek miała ich zaledwie jedenaście.
“Zamarłam przez nerwy” – Anisimowa o przyczynach porażki
Na korcie Anisimowa nie kryła łez, a chwilę później otwarcie mówiła o kulisach swojego występu na konferencji prasowej.
– Myślę, że zamarłam trochę z powodu nerwów. Już przed meczem czułam zdenerwowanie, choć nie było ono przesadnie silne. Raczej towarzyszyło mi podekscytowanie związane z samym finałem. Ale możliwe, że zabrakło mi też sił po dwóch bardzo intensywnych tygodniach. Nie trenowałam dzień przed meczem, bo czułam duże zmęczenie. Nawet podczas porannej rozgrzewki musiałam odpoczywać po każdej dłuższej wymianie. Myślę, że największym problemem była u mnie kondycja fizyczna. Utrzymać formę przez cały turniej wielkoszlemowy to ogromne wyzwanie – przyznała szczerze.
Uznała klasę Świątek
Mimo rozczarowania swoim występem, Anisimowa nie szczędziła komplementów pod adresem Polki:
– Iga bardzo utrudniła mi grę. To niesamowita zawodniczka i w pełni zasłużyła na zwycięstwo. Zagrała fenomenalnie, należy jej się wielki szacunek – podkreśliła Amerykanka.
Półfinał z Sabalenką i kontuzja ramienia
Dziennikarze zapytali również, czy wyczerpujący, trwający 2 godziny i 38 minut półfinał z Aryną Sabalenką mógł mieć wpływ na dyspozycję w finale.
– Tamten mecz rzeczywiście był bardzo wyczerpujący, szczególnie przez upał. Już wtedy czułam, że moja gra zaczyna się sypać. Popełniałam błędy, których normalnie bym nie zrobiła. Ale nie chcę zrzucać winy na jeden czynnik. Muszę to wszystko przeanalizować i wyciągnąć wnioski, żeby taka sytuacja już się nie powtórzyła – powiedziała.
Jednocześnie potwierdziła, że podczas rozgrzewki zmagała się z bólem ramienia.
– Rzeczywiście bolało mnie prawe ramię. Może to miało wpływ na moją grę. Trudno powiedzieć. Ale od jakiegoś czasu zmagam się też z problemami przy serwisie, co zresztą widać po statystykach – przyznała.
Finałowy debiut kontra mistrzowskie doświadczenie
Dla Anisimowej był to pierwszy finał turnieju wielkoszlemowego w karierze. Iga Świątek z kolei grała już w swoim szóstym – i jak dotąd – wszystkie kończyły się jej zwycięstwem. W sobotnie popołudnie na trawie w Londynie Polka potwierdziła, że jest jedną z największych postaci w historii kobiecego tenisa.