Austriak przyjechał do Zakopanego. Nie tak to sobie wyobrażał
– Całkiem miło tu wrócić. Bardzo lubię to miejsce i jego atmosferę – mówi Sport.pl o Zakopanem legendarny austriacki skoczek Thomas Morgenstern. Były zawodnik przyjechał do Polski na pokazowe zawody Red Bulla w ciekawym, rewolucyjnym formacie skoków do celu. Thomas Morgenstern to prawdziwa legenda skoków narciarskich. W 2006 roku został mistrzem olimpijskim w Turynie. Na…
– Całkiem miło tu wrócić. Bardzo lubię to miejsce i jego atmosferę – mówi Sport.pl o Zakopanem legendarny austriacki skoczek Thomas Morgenstern. Były zawodnik przyjechał do Polski na pokazowe zawody Red Bulla w ciekawym, rewolucyjnym formacie skoków do celu.
Thomas Morgenstern to prawdziwa legenda skoków narciarskich. W 2006 roku został mistrzem olimpijskim w Turynie. Na igrzyskach zdobył jeszcze dwa złote i jeden srebrny medal w drużynie. Za to na mistrzostwach świata zdobywał aż jedenaście medali, w tym osiem złotych. A do tego dwukrotnie odbierał Kryształową Kulę za zwycięstwo w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata.
Austriak aż sześć razy stawał na podium zawodów PŚ w Zakopanem, choć nigdy tu nie wygrał. Być może uda się to jego drużynie w pokazowym konkursie “Red Bull. Skoki w Punkt”. W zespole Austriaka znaleźli się Kacper Tomasiak, Aleksander Zniszczoł, Alex Insam i Daniel Tschofenig. To będzie jeden z głównych rywali silnej drużyny Adama Małysza, a poza “Morgim” i Polakiem w rywalizacji wezmą też udział składy skoczków, których kapitanami będą Martin Schmitt, Andreas Goldberger i Gregor Schlierenzauer. W całej zabawie chodzi o to, żeby w ośmiu skokach drużyna osiągnęła dokładnie 1000 metrów. Nie liczy się belka, rozmiar kombinezonu ani punkty za styl – to zupełnie odmienny format od konkursów znanych nam z PŚ w skokach organizowanych przez Międzynarodową Federację Narciarską (FIS).
Z tej okazji Morgenstern dotarł do Zakopanego i przed konkursem na Wielkiej Krokwi porozmawiał ze Sport.pl o swoich wspomnieniach związanych z Polską, o nowym formacie rywalizacji zaproponowanym przez Red Bulla i innych pomysłach na uatrakcyjnienie skoków, czy zmiany w dyscyplinie.
Jakub Balcerski: Wracasz do Zakopanego ponad dziesięć lat po zakończeniu kariery, już jako były skoczek i w zupełnie nowej roli – kapitana drużyny podczas pokazowych zawodów Red Bulla. Ale jakby niewiele się zmieniło: wszyscy cię poznają, proszą o zdjęcia i wywiady. Jak się tu czujesz?
Thomas Morgenstern: Oczywiście, to coś zupełnie innego niż obecność na konkursie Pucharu Świata. Całkiem miło wrócić do Zakopanego. Bardzo lubię to miejsce i jego atmosferę. Teraz też jest inaczej niż zwykle. Bo wszyscy są zadowoleni, śmieją się i cieszą tym wydarzeniem. Mieliśmy już próby, przetestowaliśmy ten system rywalizacji pierwszy raz. Przed przyjazdem do Polski myśleliśmy, że łatwo będzie skoczyć ten 1000 metrów. Bo to osiem razy po 125 metrów i już. Ale okazuje się, że to nie takie łatwe. Zmienia się wiatr, rozmawiasz z trenerem i zawodnikiem o tym, jak dobrać odpowiednie rozwiązanie. Którą ustawić belkę, ile metrów chcemy dokładnie osiągnąć. To wszystko bardzo ekscytujące.
Sam wziąłbyś udział w takich zawodach? W pewnym sensie weźmiesz, bo oddasz skok na małej, mobilnej skoczni. Ale skoki do celu na dużym obiekcie to coś zupełnie innego niż sport, do którego jesteś przyzwyczajony, prawda?
– Jest inaczej, oczywiście. Chcieliśmy tego spróbować w 2011 roku, kiedy Adam Małysz kończył tu karierę, ale przeszkodziła nam pogoda. Cóż, to fajna sprawa, żeby myśleć o skoku nie tylko pod kątem tego, żeby skoczyć jak najdalej, ale zamierzonej odległości. Po prostu musisz polecieć, dajmy na to, 130 metrów. I tyle, nic więcej.
A to nie miesza trochę w głowie skoczka? Często mówi się, że najlepiej skakać jak automat i dać ciału wykonać całą robotę. Tu tak nie ma, musisz mieć w głowie, ile skoczyć.
– Trudniej byłoby, gdyby trzeba było myśleć o tym, żeby mocno skracać taki skok. Wtedy robi się ciężko. Ale staramy się to uporządkować i wszyscy mają skakać mniej więcej pomiędzy 120. a 130. metrem. Tak, żeby łatwiej było o te 1000 metrów w ośmiu skokach. Pomaga nam w tym zielona linia, która wskazuje, gdzie należy lądować, trochę jak w Pucharze Świata. Zawodnicy mogą się na niej skupić, a mają też do nas zaufanie, jeśli chodzi o warunki, które wybierzemy wspólnie: kapitanowie i trenerzy.
Wszystko organizuje Red Bull, czyli firma, z którą jesteś związany przez długi czas i pewnie kojarzony. Nie wiem, czy tak jak Adam Małysz, ale łapiesz się na tym, że wszyscy myślą Morgenstern i wyobrażają sobie ciebie w charakterystycznym kasku Red Bulla?
– Tak, jestem z Red Bullem od 2003 roku. Czyli już 22 lata. To już trochę jak rodzina. Wiele mi dali, pomogli osiągnąć wielkie rzeczy. Jestem wdzięczny, że mam takiego sponsora.
Myślałeś kiedyś o tym, że fajnie byłoby reprezentować Red Bulla w Pucharze Świata? Mam na myśli zawody drużynowe sponsorów. Mógłbyś skakać z Adamem i Gregorem w jednym zespole przeciwko teamom innych firm.
– Może to nawet niezły pomysł. Tylko musiałaby się pojawić taka możliwość, trzeba byłoby się dogadać. Bo myślę, że w Pucharze Świata z FIS to nie przejdzie. Nigdy czegoś takiego raczej nie zobaczymy.
I chyba rywalizacja sponsorów też należy do tych zaciętych, nie byłoby łatwo się dogadać.
A w przypadku tego formatu, który zobaczymy w Zakopanem, myślisz, że to otworzy oczy działaczom FIS na nowe rzeczy. Rok temu Ryoyu Kobayashi skoczył 291 metrów w Akureyri, teraz obejrzymy zawody w skokach do celu. Wiele nowości i świeżości w skokach, może ktoś u góry się zainspiruje?
– Wiele wydarzyło się rok temu z Ryoyu i otworzyło drzwi do kolejnych prób organizacji ciekawych wydarzeń związanych ze skokami. Obyśmy mieli tu dobrą pogodę i nic nie pokrzyżowało nam zawodów, bo wtedy powinny się odbić sporym echem i pokazać ludziom fajną alternatywę do tego, co znają z telewizji.
A potem zobaczymy, jaka będzie reakcja FIS. Mam nadzieję, że dobra, bo my tu jesteśmy głównie dla zabawy. Widać, jak zawodnicy się tym wszystkim cieszą, ile się śmieją. Dawno czegoś takiego nie widzieliśmy.
Mamy nawet inną oprawę Wielkiej Krokwi, światła po bokach zeskoku widoczne z odległości kilku kilometrów.
– O tak, są świetne. Gdy zobaczyłem ten wystrój skoczni pierwszy raz, stwierdziłem, że jest inny, ale wyjątkowy i ładny.
Na górze skoczni kiedyś próbowano przeforsować projekt zadaszonych torów najazdowych na rozbiegu. Myślisz, że to miałoby sens?
– Ciekawy projekt, ale wątpię, że kiedykolwiek to się wydarzy. Przynajmniej nie poza testami, na zawodach w najbliższej przyszłości tego nie widzę.
Nie skakałeś na nowym profilu Wielkiej Krokwi, tym sprzed kilku lat. Podoba ci się bardziej niż ten, na którym startowałeś?
– Jest naprawdę niezły. Nie skakałem tu od 2013 roku. Byłoby miło wziąć teraz narty i iść na górę.
Spokojnie, przed zawodami oddacie skoki na mobilnym obiekcie K4 i one będą się wliczać do wyniku całej drużyny. Sprawdziliście ją już, jak się skakało?
– Było przerażająco i trudno przy pierwszym skoku, ha, ha. Ta mała skocznia ma bardzo stromy najazd, szybkie przejście i krótki próg. A potem w locie po sekundzie twoja głowa już myśli o telemarku. Ale tak na poważnie to było z tego sporo dobrej zabawy. I tyle samo albo i więcej będzie w trakcie zawodów.
A potem udasz się do waszego słynnego, austriackiej miejscówki na mapie Zakopanego?
Pizzerii Adamo? Byliśmy tam ogrom razy, to legendarne miejsce i fajna restauracja. Czemu nie?
Materiał opracowany dzięki współpracy z Red Bull Polska w czasie wydarzenia “Red Bull. Skoki w Punkt” w Zakopanem. To wyjątkowy konkurs skoków do celu, w którym drużyny prowadzone przez legendy skoków w roli kapitanów mają za zadanie uzyskać dokładnie 1000 metrów. Pokazowe zawody na Wielkiej Krokwi zaplanowano na sobotę, 5 kwietnia o godzinie 16:00. Transmisja w TVN i na platformie Max. Więcej informacji o zawodach znajdziecie tutaj.