Burza w skokach. Pokazali Graneruda i się zaczęło. Trener rywali aż się roześmiał
Takich widoków, jak “dzióbek” w kombinezonie Halvora Egnera Graneruda na belce podczas konkursu duetów w ramach zawodów Pucharu Świata w Titisee-Neustadt, tej zimy w skokach miało nie być. Norweg tłumaczy, dlaczego jego strój wygląda dziwnie, kontroler sprzętu milczy, a trenerzy rywali śmieją się na widok pokazywanych im zdjęć. Wyobrażacie sobie, że po jednym z meczów…
Takich widoków, jak “dzióbek” w kombinezonie Halvora Egnera Graneruda na belce podczas konkursu duetów w ramach zawodów Pucharu Świata w Titisee-Neustadt, tej zimy w skokach miało nie być. Norweg tłumaczy, dlaczego jego strój wygląda dziwnie, kontroler sprzętu milczy, a trenerzy rywali śmieją się na widok pokazywanych im zdjęć.
Wyobrażacie sobie, że po jednym z meczów Ligi Mistrzów, po samym starcie rozgrywek, UEFA przyznaje, że ma lukę w przepisach VAR i do końca sezonu nie będzie w stanie jej zmienić, a piłkarze mogą zdobywać bramki ze spalonego i nie ponieść za to żadnych konsekwencji? Już po pierwszym meczu wybuchłby skandal na całą Europę, odpowiedzialne za to osoby już nigdy nie pracowałyby przy piłce nożnej na wysokim poziomie, a zasady od razu starano by się zmienić, prawda?
No. To na Pucharze Świata w skokach narciarskich o podobnej sytuacji wszyscy milczą. Tylko śmieją się, gdy pokazujemy im zdjęcia z dowodami. A Międzynarodowa Federacja Narciarska (FIS) właśnie zapowiedziała, że zmiany w problematycznej kwestii pojawią się najwcześniej wiosną. A teraz nie potrafi nawet przesłać nam obiecanych odpowiedzi.
“Zwoje” materiału na belce nadal nie zniknęły. Pokazali Graneruda i się zaczęło
Problem dotyczy wyglądu niektórych kombinezonów na belce startowej, przed skokiem. Informowałem o sprawie już przy okazji konkursów Pucharu Świata w Ruce. Chodzi o “zwoje” materiału, jego nadmiar, na belce pojawiający się w okolicy krocza zawodnika. To obrazek dobrze znany kibicom i ekspertom z poprzednich sezonów rywalizacji, ale ten miał być inny – FIS zapewniał, że te “dzióbki” znikną. A tymczasem sytuacja wygląda inaczej: u niektórych są jeszcze większe niż w przeszłości, u innych tylko niewiele mniejsze. Zapowiedzi FIS – oczywiście, nie pierwszy raz – zostały skompromitowane.
I żeby nie było, że widzimy to tylko u rywali – takie “niepożądane” elementy pojawiają się obecnie u większości stawki, choć w mniejszym stopniu niż w wymienionych wyżej przypadkach. Ale nie jest tajemnicą, że podobnie zachowuje się np. kombinezon Kamila Stocha czy innych polskich kadrowiczów – u nich materiału jest jednak stosunkowo niewiele. Najwięcej mają go Norwegowie i Niemcy, najwyraźniej wyspecjalizowali się w takim sposobie szycia kombinezonów.
FIS milczy. A Kathol obiecywał odpowiedzi
Nie chodzi o to, żeby teraz uderzać w zawodników i kadry, sugerując im, że oszukują. Pytania kierujemy jednak do FIS: jak to jest, że miało być już tak dobrze, a dalej jest tak źle? Dlaczego zapowiadali, że “dzióbki” znikną, podczas gdy one wciąż z nami są, a nawet rosną?
Odpowiedzi na te pytania szukamy u kontrolera sprzętu FIS na zawodach Pucharu Świata, Christiana Kathola. Austriak już w przypadku artykułu po konkursie w Ruce odpowiadał na wysłane zdjęcia kombinezonów poszczególnych zawodników, ale robił to w bardzo lakoniczny sposób: mówiąc, że “podejmie odpowiednie kroki”. I Polacy dzień później mogli żartować, że przecież podjął – zdyskwalifikował Jakuba Wolnego.
Tym razem po przesłaniu zdjęć z kombinezonem Graneruda Christian Kathol pojawił się w biurze prasowym i osobiście dał mi znać, że widział wiadomość, nie miał jeszcze czasu na nią odpowiedzieć, ale to zrobi. Prosiłem go, żeby przesłał ją jeszcze w piątkowy wieczór, kontroler wiedział o szykowanym tekście. Niestety, obiecanych odpowiedzi nie otrzymałem.
Część nowych zasad FIS już nie działa. A “dzióbki” mogą zniknąć dopiero po zmianach wiosną
Zatem FIS w tej konkretnej sprawie milczy, ale byłbym niesprawiedliwy, gdybym uznał, że Kathol w ogóle nie tłumaczył w ostatnim czasie, co dzieje się ze sprzętem skoczków. W rozmowie z dziennikarką “Przeglądu Sportowego Onet” Natalią Żaczek odniósł się m.in. właśnie do sprawy kombinezonów i “dzióbków”. – To przez długość górnej części kombinezonu. Dlatego to nasz kolejny krok. Zmienianie kilku rzeczy w jednym momencie nie jest niczym dobrym, bo później trudno zgrać to z aerodynamiką, skokami. A na pewno chcemy uniknąć robienia czegoś przeciwko bezpieczeństwu albo samej dyscyplinie – wskazał Kathol.
A wcześniej o kwestii długości górnej części strojów mówił jeszcze: “Wciąż pozostaje jedna kwestia, którą zajmiemy się wiosną. Chodzi o długość górnej części kombinezonu. Chcę stworzyć podstawowy pomiar, który pozwoli w tym aspekcie zmierzyć kombinezon na stole. W ten sposób dotrzemy do kierunku, w którym cały czas zmierzamy”.
Zmiana krojów, która sprawiła, że kombinezon mierzony jest na stole z nogawkami położonymi równolegle do siebie bez rozkroku, przyszła jesienią tego roku, już po zawodach Letniego Grand Prix. Nie było jak sprawdzić, co przyniesie, ale Christian Kathol był przekonany, że po jej dokonaniu znikną wspomniane “dzióbki”. Tymczasem sam kontroler jest już świadomy, że to się nie udało. – To było jeszcze zanim zobaczyłem pierwsze skoki tej zimy, więc do końca nie wiedziałem, czego się spodziewać. Trzeba podkreślić, że ta różnica pomiędzy tym a ostatnim sezonem jest naprawdę duża. W tamtym roku, gdy skoczkowie siadali na belce, widzieliśmy ogrom materiału – ocenił teraz Kathol dla “Przeglądu Sportowego Onet”.
Nie wiemy, na jakie kombinezony patrzył Kathol, ale my mamy zdjęcia, na których dużych różnic nie widać. Załóżmy jednak, że w niektórych przypadkach one są większe, a w innych mniejsze. Znacznie bardziej interesują nas jednak dwie inne wypowiedzi Austriaka. Po pierwsze, ta, w której twierdzi, że “jest zadowolony” ze zmiany krojów – skoro jest zadowolony to dlaczego już mówi o potrzebie jej dopracowywania? A po drugie ta, w której wspomina, że zmiany dotyczące mierzenia długości górnej części kombinezonów będzie chciał wprowadzić wiosną.
To oznacza, że mamy czwarty weekend sezonu, a część zasad, w tym nowo wprowadzonych, już jest do wyrzucenia lub wprowadzenia znacznych poprawek. Co więcej, nie wiadomo, czy i te zmiany coś dadzą, bo nikt nie opiera ich na twardych danych i badaniach, tylko przekonaniu konkretnych osób i testowaniu wszystkiego na żywym organizmie – patrzeniu, jak wszystko wygląda dopiero podczas zawodów. I FIS nadal uważa, że skoki narciarskie to poważny sport.
Granerud się tłumaczy. “Nikt nie szyłby spodni tak, jak my szyjemy stroje”
Kathol nie udzielił nam komentarza na temat wysłanych zdjęć kombinezonów, ale gdy pokazaliśmy je Halvorowi Egnerowi Granerudowi, skoczek od razu przystanął i zgodził się wyjaśnić, jak to wygląda z jego perspektywy.
– To działa tak, jakbym usiadł w spodniach i pochylił się do tyłu. Masz wtedy dużo materiału, ale w przypadku kombinezonu zmniejsza się też dystans pomiędzy kolanami a twoją klatką piersiową. Cóż, to, jak musimy tworzyć nasze kombinezony, nigdy nie sprawi, że one będą wyglądały dobrze na belce. Nikt nie szyłby spodni tak, jak my szyjemy stroje, w których skaczemy, bo po prostu wyglądałyby głupio – wyjaśnił skoczek.