Całe Niemcy śmiały się z Roberta Lewandowskiego. Powód wyszedł na jaw po latach
To nie była miłość od pierwszego wejrzenia. Ba, jeszcze kilka lat wcześniej Robert Lewandowski zarzekał się, że do Borussii Dortmund to on by trafić nie chciał. Później jednak los z niego zadrwił. Przeprowadzka do Zagłębia Ruhry była niczym lot na księżyc, choć ekipa z Signal Iduna Park kosmicznych warunków finansowych mu nie zapewniła. Nie tylko…
To nie była miłość od pierwszego wejrzenia. Ba, jeszcze kilka lat wcześniej Robert Lewandowski zarzekał się, że do Borussii Dortmund to on by trafić nie chciał. Później jednak los z niego zadrwił. Przeprowadzka do Zagłębia Ruhry była niczym lot na księżyc, choć ekipa z Signal Iduna Park kosmicznych warunków finansowych mu nie zapewniła. Nie tylko z tego powodu to uczucie na początku jedynie się tliło, o czym dowiedzieliśmy się po latach. W końcu rozżarzyło się jednak pełnym blaskiem. I nadal nie wygasło. Nawet jeśli Lewandowski dla swojego byłego klubu litości nie ma.
— Oferowali ogromne pieniądze, nie tylko Robertowi, ale i mnie — opowiadał Cezary Kucharski na łamach książki “Pogromca Realu. Moja prawdziwa historia”. Chodziło o ofertę z Fenerbahce, jeszcze w czasach Lecha Poznań. W podobnym czasie 21-latkiem interesował się Szachtar Donieck.
— Jednak nas nigdy nie interesował kierunek wschodni czy turecki. Niby pieniądze są tam dobre, bo nie ma wysokich podatków, ale jeśli ktoś mieszka w Warszawie, a potem w Poznaniu, to przyzwyczaja się do pewnego standardu życia — wyłuszczał były menedżer Lewandowskiego.
Polski napastnik był na rekonesansie w Genoa CFC, ale po powrocie stwierdził, że “na drewnianych stadionach to on grać nie chce”. Wybierał się też na przeszpiegi do Blackburn Rovers, ale wyprawę na Wyspy Brytyjskie uniemożliwił wybuch wulkanu Eyjafjallajoekull na Islandii.
Padło ostatecznie na klub z Dortmundu, który przedstawił mu najlepszy projekt, ale pieniądze już nie. — Wybrałem Borussię, mimo że finansowo oferta nie była rewelacyjna — powie po latach.
I mimo że pięć lat wcześniej ani myślał o grze w Dortmundzie. Podczas rozmowy z kolegami właśnie BVB wymienił jako klub, do którego nie chciałby trafić. Choć wtedy nie mógł jeszcze nawet myśleć o pochyleniu się nad ofertą z Die Borussen. Był przecież piłkarzem rezerw Legii.
Transfer do Bundesligi i tak oznaczał wejście na zupełnie inny pułap finansowy. Postanowił wykorzystać to jeden z kolegów z reprezentacji Polski. — Kiedy Robert podpisał kontrakt z Borussią, jeden z kolegów z reprezentacji chciał mu wcisnąć grunt o wartości 4 mln zł. Robert zapytał mnie, co o tym myślę. Powiedziałem mu: “Po pierwsze nie masz tych 4 mln, a po drugie nawet jakbyś miał, to sugerowałbym ci kupić 10 działek po 400 tys. niż jedną za cztery bańki. To za duże ryzyko. Kupców, którzy mogliby później wyłożyć 4 mln, jest znacznie mniej niż tych, którzy mogliby wyłożyć 400 tys. — opowiadał Kucharski w 2013 r.
Robert Lewandowski zderzył się z brutalną krytyką
Przenosiny do Dortmundu wiązały się nie tylko z takimi wątpliwej proweniencji propozycjami. — Nie wiedziałem, co mnie tam czeka — przyznawał po latach. — Borussia nauczyła mnie wielkiego futbolu. Ale najpierw nauczyła mnie życia za granicą — opowiadał Pawłowi Wilkowiczowi na łamach autoryzowanej biografii “Nienasycony”.
W 2010 r. Borussia nadal zmagała się ze skutkami potężnych problemów finansowy, które niemal pogrzebały ten klub. Nic dziwnego, że nie wszystko było dopięte na ostatni guzik.
— Mocno odczuwałem problemy organizacyjne. Treningi w tamtym okresie były chyba najcięższe z całego mojego okresu spędzonego w Borussii. A ja to wytrzymałem, jako może jeden z dwóch piłkarzy. Mimo że między tymi treningami załatwiałem mieszkanie, samochód, telefon. Długo szukałem domu, bo w Dortmundzie kompletnie nie ma wyboru. Wszystko sam, od a do z. Borussia w ogóle mi nie pomagała. Z tego powodu ciągle byłem zmęczony, na początku sezonu nie byłem w optymalnej formie — mówił Wojciechowi Zawiole w “Pogromcy Realu”.
— Dwa miesiące mieszkałem w hotelu, choć miałem nadzieję, że ten okres będzie krótszy. Ale niestety. W Polsce znajduje się mieszkanie bardzo szybko. Tam wlokło się to niemiłosiernie. Był początek sezonu, a ja już czułem się zmęczony. Dopiero po trzech miesiącach wszystko wróciło do normy — twierdził.
Parszywy nastrój podsycała dodatkowo pogoda. — Już nigdy później nie było w Dortmundzie tak kiepskiej pogody, jak wtedy, gdy się tam urządzałem — zauważył.
Zanim wszystko zdążyło się ułożyć, Lewandowski stał się pośmiewiskiem całych Niemiec. Passa dziewięciu meczów bez strzelonego gola przyniosła mu przydomek “Lewandoofski” (doof to po niemiecku głupi, durny). Gdy Polak zmarnował okazję w meczu z VfB Stuttgart, hitem stał się filmik, na którym polski napastnik nie trafia do sedesu.
Po 10 latach życie dopisało zgoła odmienny epilog tej historii. To przeciwko temu rywalowi Lewandowski pobił życiowy rekord goli w jednym sezonie Bundesligi. To były jego bramki numer 34, 35 i 36. Później dołożył jeszcze pięć i pobił legendarny rekord Gerda Muellera w liczbie trafień w jednym sezonie Bundesligi.
Robert Lewandowski wiedział, kiedy zejść z tej sceny
W środowy wieczór historia także zatoczy koło. Hymnu Ligi Mistrzów na Signal Iduna Park Lewandowski nie słyszał od ponad 10 lat. 8 kwietnia 2014 r. po raz ostatni zaprezentował się w tych rozgrywkach jako piłkarz Borussii. Do Dortmundu przyjechał Real Madryt, a od Lewandowskiego znów oczekiwano rzeczy wielkich. Nie minął przecież rok od milowego kroku w jego karierze.
25 kwietnia 2013 r. zdobył cztery bramki w meczu z Realem Madryt w półfinale Ligi Mistrzów. Po tamtym meczu zmieniło się wszystko. Lewandowski skupił na sobie uwagę całego piłkarskiego świata. Nie był już tylko kimś, kto aspirował do grona najlepszych zawodników na świecie, a już jego stałym członkiem.
Jednak ostatniego występu w tych rozgrywkach w barwach BVB nie wspomina zbyt dobrze. Tym razem to podopieczni Juergena Kloppa musieli odrabiać trzybramkową stratę z pierwszej odsłony dwumeczu (0:3). Na Estadio Santiago Bernabeu Lewandowski pauzował za żółte kartki. W rewanżu rozegrał 90 minut, ale Realu tym razem nie skarcił. Wygrana 2:0 oznaczała pożegnanie się z rozgrywkami.
To był zresztą łabędzi śpiew tamtej ekipy. Po rundzie jesiennej kolejnego sezonu Borussia znajdowała się na dnie tabeli, a wiosną Klopp ogłosił, że odchodzi po zakończeniu rozgrywek.
Kucharski spotyka wtedy przypadkowo Hansa-Joachima Watzke na meczu w Hamburgu. — Gratulacje. Wiedzieliście, kiedy uciec z mojego okrętu — mówi szef BVB menedżerowi Lewandowskiego.
Robert Lewandowski wraca do domu
Na przenosiny do Bayernu zanosiło się od dłuższego czasu, a w styczniu 2014 r. pogłoski się zmaterializowały. Wtedy stało się jasne, że to ostatnie miesiące Lewandowskiego w Dortmundzie. Polak nie miał jednak zamiaru odpuszczać, a i w Niemczech nie znają pojęcia “Klub Kokosa”.
Choć Borussia tym razem nie podniosła żadnego trofeum, Lewandowski nie kończył sezonu z pustymi rękami. Z 20 golami został królem strzelców Bundesligi jako czwarty piłkarz Borussii w historii i pierwszy od 18 lat. Poprzednim był Marcio Amoroso, który sięgnął po ten tytuł wspólnie z Martinem Maxem z TSV 1860 Monachium.
Podczas ostatniego meczu w barwach Borussii na Signal Iduna Park Lewandowski został pożegnany owacją na stojąco.