Krzyki Aryny Sabalenki znów na celowniku. Sędzia tłumaczy, dlaczego nie ma kar: „To trudna ocena”
Aryna Sabalenka jest bez wątpienia jedną z największych postaci światowego tenisa. Od października 2024 roku nieprzerwanie zajmuje pierwsze miejsce w rankingu WTA, a w tym sezonie osiąga znakomite wyniki – była w finale Australian Open i Roland Garros, a teraz walczy o triumf w Wimbledonie. Jednak równie głośno, co o jej grze, mówi się o… dźwiękach, jakie wydaje na korcie. Jej przeciwniczki, kibice i eksperci coraz częściej zwracają uwagę na głośne okrzyki, jęki czy chrząknięcia Białorusinki.
Sprawa wywołuje coraz więcej kontrowersji – tym bardziej że, jak twierdzą obserwatorzy, Sabalenka krzyczy nie tylko głośniej niż wcześniej, ale też w momentach, które mogą być uznane za niezgodne z zasadami fair play.
Głośniej niż kiedykolwiek
Okrzyki Sabalenki stały się jej znakiem rozpoznawczym – oglądając jej mecz, można z łatwością rozpoznać ją wyłącznie po wydawanych dźwiękach. Choć świat tenisa zdawał się do nich przyzwyczaić, w ostatnich tygodniach dyskusja wokół tego tematu znów przybrała na sile. Wystarczy obejrzeć nagranie z meczu czwartej rundy Wimbledonu z Elise Mertens – widać (i słychać), że Sabalenka krzyczy nie tylko w momencie uderzenia piłki, ale także już po odbiciu, gdy piłka znajduje się po stronie rywalki. To może być już interpretowane jako przeszkadzanie.
Tenisowi fani coraz częściej krytykują Białorusinkę. „Te przedłużone krzyki to ewidentna próba wybicia przeciwniczki z rytmu”, „To nie fair i powinno być karane”, „Dlaczego nikt z władz tenisa nic z tym nie robi?” – to tylko niektóre z komentarzy pojawiających się pod oficjalnymi transmisjami jej meczów.
Ekspertka tłumaczy, dlaczego nie ma kar
Gabriela Załoga, międzynarodowa sędzia tenisowa, w rozmowie ze Sport.pl tłumaczy, dlaczego zachowanie Sabalenki nie skutkuje żadnymi konsekwencjami. – WTA jako jedyna organizacja uwzględniła w swoich przepisach pojęcie “grunting”, czyli chrząkania lub jęczenia, zaliczając je do kategorii “przeszkadzania” (hindrance). ITF, do której należy Wimbledon, oraz ATP nie mają takich konkretnych regulacji – mówi Załoga.
– W praktyce oznacza to, że podczas Wimbledonu nie można stosować zapisów WTA, a pozostaje tylko ogólna zasada mówiąca o „przeszkadzaniu”. A to pojęcie bardzo szerokie i trudne do jednoznacznej interpretacji. Sędzia musi ocenić, czy dźwięk rzeczywiście przeszkadza przeciwnikowi. Z reguły wszystko, co dzieje się po stronie krzyczącego zawodnika, uznawane jest za dozwolone – dodaje.
Załoga przyznaje, że rozstrzygnięcie, czy dane zachowanie to przeszkadzanie, jest wyjątkowo trudne. – Niełatwo jest ocenić w czasie rzeczywistym, w którym dokładnie momencie padł dźwięk. Reakcja sędziego następuje zwykle dopiero wtedy, gdy przeciwnik wyraźnie się poskarży.
Głos zawodniczek: „Następnym razem też będę krzyczeć”
Zdecydowana większość rywalek Sabalenki dotąd nie podnosiła tematu jej krzyków publicznie – często wręcz żartowały z tego zjawiska. Dwa lata temu Ons Jabeur powiedziała z uśmiechem: „Aryna krzyczała za nas obie”. Coco Gauff przyznała, że nie przeszkadza jej to na korcie.
Ale nie wszystkie zawodniczki są tak pobłażliwe. Podczas Roland Garros 2025 Chinka Qinwen Zheng – obecna mistrzyni olimpijska – w mocnych słowach skrytykowała zachowanie Sabalenki po ćwierćfinałowym meczu: – Jak można krzyczeć przy własnym uderzeniu i jeszcze wtedy, gdy ja uderzam piłkę? To przesada. Jeśli nikt nic z tym nie zrobi, to następnym razem ja też będę krzyczeć, gdy ona będzie zagrywać – zapowiedziała Zheng.
Załoga komentuje tę wypowiedź: – Jeśli zawodniczki chcą zmian, to to one muszą wyjść z inicjatywą. Mają swoje rady zawodnicze i to tam powinny kierować wnioski. Zmiana przepisów nie nastąpi z inicjatywy sędziów – zaznacza.
Dlaczego zawodnicy krzyczą?
Wydawanie dźwięków podczas uderzeń to nie nowość. W przeszłości znani z tego byli m.in. Maria Szarapowa, Wiktoria Azarenka czy Monika Seles. Trenerzy – jak legendarny Nick Bollettieri – przekonywali, że to pomaga w oddychaniu i radzeniu sobie ze stresem. Niektórzy zawodnicy wykorzystują krzyki do rozładowania napięcia lub nadania większej siły zagraniom.
– Część zawodników jęczy także podczas treningów, co może potwierdzać teorie o powiązaniu z oddychaniem. Ale nie wszyscy – i właśnie dlatego tak trudno zdefiniować, kiedy mamy do czynienia z naturalnym zachowaniem, a kiedy z przeszkadzaniem rywalowi – mówi Załoga.
Krzyki Sabalenki pod lupą mediów
Brytyjskie i hiszpańskie media również zwracają uwagę na temat. „The Sun” przypomina, że według badań sprzed dwóch lat Sabalenka wydaje dźwięki przy 100% swoich serwisów i w 95% wymian. Punto De Break z kolei zauważa, że Białorusinka krzyczy najgłośniej w momentach stresowych, co potwierdzała także w meczu z Emmą Raducanu na Wimbledonie.
Włoski dziennikarz Diego Barbiani podkreśla: – Śledzę Arynę od początku jej kariery i krzyki były zawsze. Byłoby naiwnością twierdzić, że to całkowicie naturalne. Czasami są zbyt późne lub wydłużone. Nie jest jedyną zawodniczką, która tak się zachowuje, ale jako liderka rankingu znajduje się pod lupą.
Potrzebna zmiana?
Komentator Eurosportu Tomasz Wolfke nie ma wątpliwości: – Dla mnie to nieestetyczne. Tenis był kiedyś sportem eleganckim, a takie dźwięki zakłócają jego charakter.
Tymczasem przypominane są inne przypadki z męskiego tenisa – Novak Djoković został ukarany podczas Wimbledonu 2023 za przedłużony okrzyk po zagraniu, a Stefanos Tsitsipas skarżył się na dźwięki wydawane przez Carlosa Alcaraza. Ale to Sabalenka – dziś najgłośniejsza i najczęściej komentowana – skupia całą uwagę.
Czy coś się zmieni? Na razie sędziowie pozostają bierni, a temat krzyków Sabalenki żyje głównie w mediach i komentarzach fanów. Bez wyraźnego sygnału ze strony zawodniczek i konkretnych zmian w przepisach, trudno spodziewać się przełomu.