Iga Świątek poza finałem Roland Garros! Emocjonujący półfinał z Sabalenką zakończył się porażką Polki
Iga Świątek nie zagra w tegorocznym finale Roland Garros. Polka przegrała w półfinale z Aryną Sabalenką 6:7, 6:4, 0:6 po niezwykle emocjonującym meczu. Atmosfera na trybunach była gorąca – kibice wiwatowali, dopingowali Igę, czasem nawet przekraczając granice sportowego fair play. Mimo ogromnego wsparcia i walki, Świątek nie zdołała zatrzymać rozpędzonej Białorusinki, która w decydującym secie była już poza zasięgiem.
Pojedynek, na który wszyscy czekali
Od początku turnieju zapowiadano, że ten półfinał może być hitem całej imprezy. Czterokrotna mistrzyni z Paryża kontra liderka rankingu WTA. Gdy tylko rozlosowano drabinkę, wiadomo było, że jeśli obie spełnią oczekiwania, spotkają się w walce o finał – i tak też się stało. Czwartkowy wieczór w Paryżu nie rozpieszczał pogodą. Wiało, padało, a słońce nieśmiało próbowało przebić się przez chmury. Do ostatniej chwili nie było pewne, czy dach nad kortem centralnym zostanie zamknięty – ostatecznie zapadła decyzja, by go zsunąć.
Nerwowy początek Świątek, dominacja Sabalenki
Lepiej w mecz weszła Sabalenka. Agresywna, płaska gra, szybkie przełamanie i dominacja od początku. Iga była wyraźnie spięta – spóźniona do uderzeń, serwis nie funkcjonował, pojawiały się złe decyzje. Białorusinka bez litości wykorzystywała każdą szansę, zdobywając punkty bezpośrednio z returnów.
Wśród publiczności nie brakowało Polaków, którzy głośno wspierali Świątek. Gdy tylko pojawiła się na ekranie przed wyjściem na kort, trybuny zareagowały skandowaniem „Iga, Iga!”. Po wyjściu na kort – owacja na stojąco. Kibice robili wszystko, by dodać jej sił: okrzyki „Dajesz, Iga!”, „Jedziesz z nią!” czy „Kto, jak nie Ty?” niosły się po stadionie.
Punkt zwrotny i emocje na trybunach
Po początkowej przewadze Sabalenki Świątek zdołała się otrząsnąć. W końcu doczekała się break pointów, a po jednym z błędów rywalki, udało jej się przełamać. Wtedy jeden z kibiców nie wytrzymał i krzyknął „Jeszcze jeden!” w trakcie drugiego serwisu Białorusinki – nieeleganckie zachowanie spotkało się z odpowiedzią Sabalenki, która zdobyła punkt i wyraźnie cieszyła się z przewagi.
Emocje narastały, a publiczność była niemal całkowicie po stronie Igi. Każdy zdobyty przez nią punkt powodował wrzawę, niektórzy kibice cieszyli się jeszcze w trakcie wymian, co mogło rozpraszać obie zawodniczki. Atmosfera była napięta, ale spektakularna.
Szarpany tie-break i lepsza Sabalenka
Po znakomitym powrocie Polki i odrobieniu strat w pierwszym secie (z 1:4 na 5:4), losy partii rozstrzygnął tie-break. Niestety, Iga znów miała problemy z serwisem. Do tego doszło zamieszanie z kibicem, który zareagował za wcześnie po trafionym podaniu, co mogło wybijać z rytmu. Polka przegrała tie-breaka, mimo że wcześniej była na dobrej drodze, by wrócić do gry.
Odrodzenie w drugim secie
Po przerwie toaletowej Świątek wróciła bardziej skoncentrowana. Zaczęła serwować szybciej i skuteczniej – przekraczała nawet 180 km/h. Zdobywała punkty z asa, skrótu, półwoleja – grała zdecydowanie lepiej i szybciej. Publiczność była w ekstazie. Mimo spięcia z sędzią, który nie zszedł z krzesełka, by obejrzeć ślad po kontrowersyjnym serwisie Sabalenki, Iga zachowała zimną krew i wygrała seta 6:4.
Katastrofalny trzeci set i nokaut Sabalenki
Początek trzeciej partii nie zapowiadał dramatu. Iga zachwyciła, broniąc smecza i zagrywając efektowne minięcie, co wywołało eksplozję radości na trybunach. Jednak chwilę później przegrała gema, a potem kolejne – i było już 0:4. Kluczowy był drugi gem, kiedy nie wykorzystała szansy i zagrała w siatkę. Sabalenka w tym fragmencie była niemal bezbłędna – serwowała fantastycznie, grała odważnie i skutecznie, dominując całkowicie końcówkę meczu.
Nie presja, lecz genialna rywalka
Przed meczem Caroline Wozniacki podkreślała w rozmowie z „Sport.pl”, że kluczowa będzie psychika Igi – czy poradzi sobie z presją, czy wykorzysta doświadczenie i pewność siebie z poprzednich triumfów. Trudno jednak uznać, że Świątek przegrała z presją. Po bardzo trudnym pierwszym secie pokazała ogromną wolę walki i wygrała drugą partię. W decydującym secie zabrakło skuteczności i zimnej głowy, ale też trzeba oddać Sabalence – zagrała niemal perfekcyjnie i zasłużenie awansowała do finału.
Tam zmierzy się z lepszą z pary Coco Gauff – Lois Boisson. Amerykanka już trzeci raz dotarła do półfinału w Paryżu, a trzy lata temu przegrała w finale z Igą Świątek. Boisson, rewelacja turnieju i 361. rakieta świata, gra z „dziką kartą”, ale wyeliminowała już m.in. Jessicę Pegulę i Mirrę Andriejewą. Przed takim rywalem nie można jej lekceważyć.