Świątek kontra Collins: Rywalizacja, która wykracza poza tenis. “Danimal” znów na wojennej ścieżce
To miał być zwyczajny mecz tenisowy, ale nic, co łączy Igę Świątek i Danielle Collins, nie jest zwyczajne. Ich relacja od dawna wykracza poza ramy rywalizacji sportowej. W sobotę na Wimbledonie spotkają się po raz dziesiąty, a wspomnienia o głośnym i pełnym kontrowersji meczu z igrzysk w Paryżu tylko podgrzewają emocje.
Uderzenie piłką i oskarżenia o fałsz
Zaczęło się od sceny, która na długo zapadła kibicom w pamięć. W ćwierćfinale igrzysk w Paryżu, 31 lipca 2024 roku, Świątek padła na kolana z bólu po tym, jak Collins uderzyła ją piłką z bliskiej odległości. Polka prowadziła wtedy 6:1, 2:6, 2:0, a agresywne zagranie Amerykanki podczas wymiany przy siatce wywołało ogromne emocje. Komentatorzy Eurosportu ocenili to jako „zagranie z premedytacją”.
W decydującym secie Polka przejęła kontrolę, prowadząc 4:1. Wtedy Collins, po krótkiej rozmowie z sędzią, zrezygnowała z dalszej gry. A potem… zaatakowała Świątek słownie. Oskarżyła ją o fałszywe zachowanie w związku z jej kontuzją i „nieszczerość” poza kamerami. Choć jeszcze chwilę wcześniej Iga zamierzała pogratulować Amerykance udanej kariery, bo ta zapowiadała zakończenie występów po sezonie 2024.
– Nigdy nie zrobiłam niczego niemiłego w jej kierunku. Byłam szczerze zaskoczona jej reakcją – mówiła poruszona Świątek. Jej słowa potwierdziły późniejsze spekulacje: cała sytuacja tak bardzo ją dotknęła, że dzień później przegrała półfinał z Zheng.
Collins znów prowokuje
Od tamtej pory temat niechęci między zawodniczkami regularnie powraca. Co więcej – podsyca go sama Collins. Choć w serialu „Cztery pory Igi” emitowanym przez Canal+ stwierdziła, że ma nadzieję, iż obie zawodniczki będą rywalizować w zgodzie i być „najlepszymi wersjami siebie”, kilka tygodni później dała popis kolejnej prowokacji.
Przed finałem United Cup w styczniu 2025 roku w Sydney demonstracyjnie odwróciła się plecami do Świątek, odmawiając uścisku dłoni. A potem… ustawiła kadrę z tej sceny jako swoje zdjęcie profilowe w mediach społecznościowych z podpisem: „Nowy rok, stara ja”. Możliwość komentowania? Wyłączona.
To zachowanie wywołało falę oburzenia – również wśród ludzi związanych z tenisem. – Dla mnie to żenujące. Iga zachowuje się kulturalnie, ja bym w ogóle nie podał jej ręki – komentował Dawid Celt, kapitan reprezentacji Polski.
Styl Collins? Jak Kyrgios. Albo gorzej
W tenisowym świecie Collins porównywana jest do Nicka Kyrgiosa – prowokatorki, która nie waha się przed niczym. W sierpniu 2023 roku zaatakowała Marię Sakkari podczas meczu w Montrealu, a po wszystkim stwierdziła, że została „zniesławiona za to, że stanęła w obronie kibiców”. Kilka dni później wrzuciła do sieci wideo z tego spotkania z podkładem muzycznym… „Back Off B**ch” Guns N’ Roses.
To nie był jedyny eksces. W Madrycie w 2024 roku, przegrywając z Jaqueline Cristian, krzyczała na kibica, który ją wybuczał: „Wyjdź tutaj i graj, pokaż, co potrafisz!”. Z kolei w Miami, po wygranej z Sorany Cirsteą, wysłała ironicznego całusa w kierunku rumuńskich fanów.
Collins i jej alter ego: “Danimal”
Amerykanka otwarcie mówi, że jej osobowość jest duża. – Ludzie mnie nie rozumieją. Ale ja jestem „Danimal” – stwierdziła w jednym z podcastów. Tym przydomkiem posługuje się na co dzień, nawet rezerwując stoliki w restauracjach.
Być może właśnie ta dzikość i instynkt doprowadziły ją do czołówki światowego tenisa, mimo choroby autoimmunologicznej i operacji związanej z endometriozą. Ale ten sam „Danimal” nierzadko przekracza granice dobrego smaku.
Na US Open 2024 odmówiła udziału w ceremonii pożegnalnej po porażce w I rundzie, mimo że organizatorzy przygotowali kwiaty i planowali uhonorować jej karierę. Fani byli rozczarowani. „Nikt za nią nie zatęskni” – pisała amerykańska prasa.
A w Australian Open 2025? Nowy skandal – po tym, jak publika w Melbourne wspierała jej rywalkę Destanee Aiavę, Collins odpowiedziała prowokacyjnymi gestami, klepiąc się w tyłek i… wykrzykując, że to kibice fundują jej wakacje w pięciogwiazdkowym hotelu. Niedługo później pochwaliła się zdjęciami z tych wakacji. Kpina była pełna.
Iga koncentruje się na grze. Ale cień rywalki wciąż nad nią wisi
Przed sobotnim pojedynkiem Iga Świątek chce skupić się na samym tenisie. – Szczerze? Uważam, że wszystkie nasze mecze były o tenisie – mówi spokojnie. Ale nawet jeśli ona nie chce wracać do kontrowersji, to kibice – i media – pamiętają wszystko.
Zwłaszcza że Collins nie odpuszcza. Po zwycięstwie nad Świątek w Rzymie narzekała, że… nikt jej nie pogratulował. – Zagrałam świetny mecz, a wszyscy mówili tylko, jak słabo zagrała Iga. Trudno cieszyć się takim zwycięstwem – skarżyła się.
Sobotni hit na Wimbledonie
W sobotę ich mecz zapowiada się na jeden z największych hitów dnia. Świątek zmierzy się z Collins na korcie centralnym, między występami Jannika Sinnera a Novaka Djokovicia. Bilans bezpośrednich spotkań przemawia za Polką – wygrała siedem z dziewięciu pojedynków. Ale ostatnie starcie w Rzymie padło łupem Amerykanki.
Trawa to nawierzchnia, na której panie jeszcze ze sobą nie grały. I choć Świątek jest wyżej notowana (4. miejsce w rankingu WTA), a Collins dopiero 54., to Polka w poprzednich rundach musiała się napocić. Tymczasem jej rywalka wygrała swoje mecze bardzo pewnie – 6:3, 6:2 z Osorio i 6:4, 6:1 z Erjavec.
Czy “Danimal” znów odpali? A może Iga pokaże klasę nie tylko sportową, ale i mentalną, pokonując nie tylko rywalkę, ale też cień dawnych konfliktów? Jedno jest pewne – to będzie emocjonujące widowisko.