Czas bić na alarm. Świątek przegrywa sama ze sobą
Iga Świątek po raz pierwszy, odkąd jest na szczycie kobiecego tenisa, tak wcześnie doznała szóstej porażki w sezonie. Jednakże nie same porażki zwiastują problemy – chodzi o powtarzający się schemat i fakt, iż rywalki nie muszą już wchodzić na wyżyny swoich możliwości, aby wyeliminować polską tenisistkę. Gra i wszelkie reakcje wiceliderki rankingu, mimo dochodzenia do…
Iga Świątek po raz pierwszy, odkąd jest na szczycie kobiecego tenisa, tak wcześnie doznała szóstej porażki w sezonie. Jednakże nie same porażki zwiastują problemy – chodzi o powtarzający się schemat i fakt, iż rywalki nie muszą już wchodzić na wyżyny swoich możliwości, aby wyeliminować polską tenisistkę. Gra i wszelkie reakcje wiceliderki rankingu, mimo dochodzenia do decydujących faz imprez, są dość przygnębiające. Czegoś takiego w jej karierze jeszcze nie przeżywaliśmy.
Ostatni gem w wykonaniu Igi Świątek w półfinale w Indian Wells przeciwko Mirrze Andriejewej – cztery niewymuszone błędy.
Ostatni gem w wykonaniu Igi Świątek w ćwierćfinale w Miami przeciwko Alexandrze Eali – cztery niewymuszone błędy.
Przez ostatnie lata pokonanie polskiej tenisistki było tenisową wspinaczką na Mount Everest. Wymagało odpowiedniego przygotowania oraz absolutnie najwyżej dyspozycji. W dodatku “pozwolenie” na to miały nieliczne zawodniczki, głównie te ze ścisłego topu lub w doskonałej dyspozycji dnia. Najlepszym dowodem na to jest fakt, iż żeby znaleźć ostatnią porażkę Igi Świątek z zawodniczką spoza czołowej setki, trzeba było cofnąć się do 2021 roku i turnieju w Miami, gdy lepsza okazała się Ana Konjuh. Jednak w przypadku środowego starcia z Alexandrą Ealą nie samo odpadnięcie z turnieju jest najgorsze.
Obraz pojedynku z 19-letnią Filipinką był smutny i dość przygnębiający. Świątek po trzech gemach miała na koncie już 12 niewymuszonych błędów, w pierwszym secie nie potrafiła utrzymać swojego serwisu – totalna zapaść przeciwko rywalce, która wyszła na kort kontuzjowana. Momentami utykała i było widać, że każda konieczność dobiegnięcia do piłki sprawia jej problemy. Zwykle niedostrzeganie tego, co dzieje się po drugiej stronie kortu, jest dobre, wręcz pożądane, lecz w tym przypadku okazało się zgubne. Wiceliderka rankingu wielokrotnie powtarzała ten sam błąd i grała rywalce “na rakietę”. Eala po kilku kąśliwych uderzeniach forehandowych nabierała coraz większej odwagi. Początkowo, zważywszy na dyspozycję Filipinki, można było zastanawiać się, ile będzie w stanie ugrać gemów. Niestety, to Świątek swoimi licznymi błędami tenisowymi oraz taktycznymi “podłączyła” ją do gry i pozwoliła uwierzyć w zwycięstwo.
Tym samym trudno uciec od wrażenia, że Świątek przegrała ten mecz sama ze sobą. I najgorsze jest to, że to nie pierwsza tego typu bitwa Polki w ostatnich miesiącach, z której nie potrafi wyjść zwycięsko. Od przerwy spowodowanej aferą dopingową Świątek przegrała siedem spotkań – w tym sezonie już sześć. Znany w tenisowym świecie internauta Juan Ignacio zauważył, że ostatni raz Polka tak szybko sześć porażek zanotowała w 2019 roku, półtora roku przed pierwszym tytułem wielkoszlemowym, a więc długo przed wejściem do czołówki.
Porażki Igi Świątek w sezonie 2025:
Alexandra Eala – ćwierćfinał w Miami,
Mirra Andriejewa – półfinał w Indian Wells,
Mirra Andriejewa – ćwierćfinał w Dubaju,
Jelena Ostapenko – półfinał w Dosze,
Madison Keys – półfinał Australian Open,
Coco Gauff – finał United Cup.
Mimo że Świątek na turniejowy finał cyklu WTA Tour czeka od ubiegłorocznego Roland Garros, to jednocześnie powtarzalność dochodzenia do decydujący faz wciąż może budzić uznanie. Wątpliwości budzą jednak powtarzalne schematy porażek. W wielu przypadkach rywalka nie musiała już wchodzić na wyżyny swoich umiejętności, aby ograć 23-latkę, tak jak było to w przeszłości. Wielokrotnie Polka przegrywała sama ze swoją grą oraz emocjami. Pokazało to nie tylko starcie Ealą, lecz także z Andriejewą w Indian Wells i Ostapenko w Dosze, gdy Świątek już na kort wyszła przegrana, bo miała w głowie negatywny bilans z Łotyszką. W pamięci trzeba też mieć mecz przeciwko Coco Gauff z ubiegłorocznego WTA Finals. Amerykanka potrafiła wygrać 6:3, 6:4, mimo że popełniła aż 33 niewymuszone błędy! To nawet więcej niż Świątek w środę przeciwko Eali (32).
Ten obraz jest niepokojący. Iga Świątek przegrywa sama ze sobą
Porażka z 19-letnią Filipinką była niespodziewana także z tego powodu, że wiceliderka rankingu dwa dni wcześniej zagrała najlepszy mecz podczas tegorocznej imprezy w Miami. Starcie z Eliną Switoliną, rozgrywane późno w sesji wieczornej, było trudne pod względem fizycznym oraz mentalnym, ale Polka z każdego wyzwania przeciwko Ukraińce wychodziła zwycięsko. Taka wygrana powinna dodać pewności siebie, tymczasem Świątek w kolejnej rundzie wyszła spięta, od początku sfrustrowana. Ta blokada mentalna z zewnątrz była całkowicie niezrozumiała. Niepokojące jest to, że schemat rozsypywania się w niespodziewanym momencie w trakcie turnieju lub meczu powtarza się już któryś raz. Pytanie, dlaczego tak jest, skoro Polka od dawna mocno pracuje także nad tym elementem gry.
Świątek przez ostatnie lata słynęła z odpowiedniego nastawienia. Jak mało kto potrafiła także radzić sobie w momentach stresujących i odwracać losy meczu. Polkę trzeba było po prostu dobić, bo inaczej w każdej chwili mogła wrócić do gry. Najlepiej przekonały się o tym Naomi Osaka i Karolina Muchova w Roland Garros. Tymczasem w tym roku Świątek bardzo szybko się poddaje. Taki obraz widzieliśmy przy okazji każdej porażki, oprócz tej z półfinału Australian Open. Tam Polka walczyła do upadłego i to jedyny przypadek, że to rywalka, w tym przypadku Keys, sama musiała sięgnąć po zwycięstwo.
Utracona moc odwracania meczów
Wydawało się, że taki sam scenariusz czeka nas w spotkaniu z Ealą. Przegrany pierwszy set, a potem przerwa toaletowa i odpalenie maszyny. Jednakże nawet wygranie czterech gemów z rzędu i wyjście z 0:2 na 4:2 nie uspokoiło naszej tenisistki. Wciąż dużo w jej grze oraz mowie ciała było negatywnych emocji. Niezrozumiałych, zważywszy na fakt odzyskania kontroli nad pojedynkiem. Świątek utraciła jednak moc odwracania losów meczów. Dobitnie świadczy o tym bilans wygranych meczów po przegranym pierwszym secie w ostatnich latach – w tym roku to zaledwie 28 proc.:
W środę Świątek pomóc próbował sztab, który widział bezradność zawodniczki. – Posłuchaj chociaż raz! – irytował się trener od przygotowania fizycznego Maciej Ryszczuk, z kolei Wim Fissette stawiał na krótkie, motywacyjne wskazówki, co według relacji Bartosza Ignacika z Canal+ miało nie podobać się Świątek. 23-latka po raz kolei pokazała, że na korcie jest “głucha” na wszelką pomoc. Może to być efekt rozchwiania emocjonalnego, choć taki obraz widzieliśmy już podczas pracy z Tomaszem Wiktorowskim.
Niestety, to kolejny przykład na dość ubogie czytanie gry w trakcie spotkania przez Świątek. Zwykle podczas przegranych meczów wiceliderka rankingu nie potrafi nic zmienić. Ciągle stara się grać tak samo, mimo że ewidentnie nie przynosi to pozytywnych efektów. Przeciwko Eali forehand całkowicie szwankował – co sama przyznała – a mimo to Świątek cały czas próbowała ostrych uderzeń, który lądowały poza kortem o kilkanaście centymetrów. To nie były nawet małe błędy.
Świątek w swoim wpisie po turniejach na Bliskim Wschodzie i komunikacie po Indian Wells pisała o analizach i wyciąganiu wniosków. Przed okresem gry na mączce są niezbędne, lecz jeśli Polka nie odzyska radości z gry, a podejdzie do tych imprez z psychicznym bagażem i myślą o obronie ogromnej liczby punktów, nie skończy się to dobrze. A każda taka wpadka na mączce rozpocznie kolejne dyskusje.