Bartosz Bednorz: “To był jeden z najtrudniejszych momentów w mojej karierze”
— Jeden z trudniejszych momentów w mojej karierze — mówi Bartosz Bednorz w rozmowie ze Sport.pl, wspominając brak powołania na igrzyska olimpijskie w Paryżu. W ostatnich latach żaden inny reprezentant Polski nie był równie często pomijany przy wyborach na największe siatkarskie turnieje. Teraz 31-letni przyjmujący walczy o swój pierwszy występ na mistrzostwach świata. O przeszłości nie myśli. — Inaczej bym oszalał — podkreśla.
Gdy w wieku 22 lat wystąpił na igrzyskach w Rio de Janeiro, wydawało się, że w kolejnych latach będzie stałym elementem kadry. Tymczasem kolejne ważne turnieje oglądał jako kibic. Na debiut w mistrzostwach Europy musiał czekać aż do 2023 roku. Na występ w mistrzostwach świata ma szansę dopiero teraz. Trzy lata temu przeszkodziła mu w tym poważna kontuzja. Niedawno również musiał pauzować z powodów zdrowotnych.
Jak podchodzi dziś do rywalizacji o miejsce w kadrze na wrześniowy mundial? Czy nadal uważa, że zasłużył na powołanie do Paryża? Jak poradził sobie z decyzją trenera? O tym wszystkim opowiedział w rozmowie z Agnieszką Niedziałek.
—
Wracasz po kontuzji łydki. Można już mówić, że to zamknięty rozdział?
Tak, wreszcie nie czuję już bólu. To była długa i żmudna rehabilitacja — około dwóch miesięcy ciężkiej pracy i ogromnych pokładów cierpliwości. Na szczęście jestem już na etapie, w którym mogę w pełni cieszyć się siatkówką. To dla mnie ważne, bo nie miałem pewności, czy ta kontuzja nie zostawi trwałego śladu.
To była najdłuższa przerwa w twojej karierze?
Miałem już wcześniej różne urazy, ale żadna kontuzja nie wykluczyła mnie z gry na pół czy cały sezon. To była pierwsza tak poważna sytuacja. Staram się dbać o swoje ciało najlepiej, jak potrafię, korzystam ze wsparcia specjalistów — fizjoterapeutów, osteopatów, dietetyka. Z wiekiem przykładam do tego jeszcze większą wagę.
Rekonwalescencja trwała długo. Trudno było nie wpaść w frustrację?
Bywały trudne chwile. Był moment, gdy wydawało się, że wracam do pełni sił, a po kilku dniach okazywało się, że coś nadal jest nie tak. Zwłaszcza w klubie — tam nieustannie walczyliśmy z czasem. Grałem mimo bólu, bo zbliżał się kolejny mecz i zespół mnie potrzebował. Efektem były kolejne mikrourazy i pogłębiające się osłabienie mięśnia.
Wspomniałeś o osteopacie. To rzadko spotykana praktyka.
Może i tak, ale dla mnie skuteczna. Grałem w wielu klubach za granicą i spotykałem się z różnymi podejściami do leczenia. Wybieram to, co działa najlepiej w moim przypadku.
—
Resovia miała w zeszłym sezonie wzloty i upadki. W pewnym momencie byliście blisko przełomu.
Zdecydowanie. Mieliśmy serię 17 zwycięstw — to było coś wyjątkowego. Niestety, doznałem kontuzji tuż przed ćwierćfinałem z Aluronem. Nie zdążyłem wrócić do pełni sił. Przegraliśmy ten mecz, a ja nie mogłem realnie pomóc zespołowi, również w finale Pucharu CEV. W kluczowym momencie sezonu wszystko się posypało. Gdyby nie te urazy, może historia wyglądałaby inaczej.
Nie tylko łydka, ale i złamany palec. W Resovii też była fala kontuzji. Myślałeś, że powtórzy się scenariusz Zaksy z sezonu 2023/24?
W Zaksie to była katastrofa. Kontuzje dopadły każdego, treningi nie wyglądały tak, jak powinny. W Resovii nie było aż tak źle, ale momentami przypominało mi tamten sezon. Takie sytuacje uczą pokory.
W Rzeszowie trudno było cię namówić na rozmowę. Unikałeś kontaktów z mediami?
W takich momentach wolę skupić się na pracy. Tłumaczenie się z porażek czy problemów nic nie zmienia. Kibice i eksperci wiedzą, co się działo. Po meczach wolałem iść na zabiegi niż udzielać wywiadów. W trudnych chwilach media są ostatnią rzeczą, o której myślę. Chcę po prostu dobrze przygotować się do kolejnego spotkania.
—
Sezon reprezentacyjny trwa, a ty dopiero wracasz do gry. Walka o miejsce na przyjęciu jest zacięta. Czasu nie zostało wiele.
Szans na grę rzeczywiście jest niewiele, ale nie skupiam się na tym. Gdy dostaję okazję, chcę dać z siebie wszystko. Trzy miesiące bez meczu? Bywa. Pracowałem bardzo ciężko i czuję się gotowy, by pokazać dobrą siatkówkę.
W 2022 roku nie mogłeś walczyć o miejsce w kadrze na MŚ z powodu problemów z szyją.
Tak, to był poważny ucisk na nerw. Lekarze zabronili mi grać, a sytuacja była na tyle poważna, że rozważano nawet zakończenie kariery. Na szczęście to już za mną.
—
W 2023 roku mówiłeś, że zasłużyłeś na igrzyska w Paryżu. Nadal tak uważasz?
Tak, uważam, że zrobiłem wszystko, by tam być. Ale trener podjął inną decyzję i ją szanuję. To był trudny moment, ale poprosiłem kibiców, by razem ze mną trzymali kciuki za drużynę — to było najważniejsze.
Które igrzyska bardziej bolały — Tokio czy Paryż?
Paryż.
Chcesz powiedzieć dlaczego?
Nie, nie chcę do tego wracać.
Jak poradziłeś sobie z tą decyzją?
Było bardzo ciężko. Igrzyska to marzenie każdego sportowca. Czułem, że to docenienie całej pracy. Przez kilka dni, a nawet tygodni, było mi bardzo trudno. Ale później wróciłem do pracy. Wiedziałem, że mogę się załamać albo spróbować wrócić silniejszy. Wybrałem to drugie.
—
Uważasz, że jesteś dziś silniejszy psychicznie niż rok temu?
Tak, ale myślę, że już wtedy byłem mocny. W innym przypadku nie wiem, jak bym to wszystko zniósł.
Miałeś w pewnym momencie dość reprezentacji?
Była chwila, gdy miałem ogólną niechęć do siatkówki. Ale nie chciałem powiedzieć „pas”. Gra w reprezentacji, przy tak fantastycznych kibicach, to wielki zaszczyt. Jednak nie ukrywam, że przez lata zebrało się sporo ciosów, które musiałem przyjąć.
Myślisz czasem, że po prostu masz pecha?
Nie wiem. W życiu ogólnie mam szczęście. A jeśli chodzi o reprezentację… bywa różnie. Raz na górze, raz na dole. Taka sinusoida.