Ekspert jednoznacznie w sprawie Igi Świątek: Niewinna! Dwa główne powody
W organizmie Igi Świątek wykryto śladowe stężenie wykryto trimetazydyny (TMZ). I budzi on od dawna wielkie dyskusje w świecie sportu. Bo Polka nie jest pierwszą, która ma problem z TMZ. Na listę zakazanych substancji trafił w 2014 r., a wysoką cenę za jego obecność zapłaciła m.in. Kamila Walijewa. I im głębiej przyglądamy się przepisom i…
W organizmie Igi Świątek wykryto śladowe stężenie wykryto trimetazydyny (TMZ). I budzi on od dawna wielkie dyskusje w świecie sportu. Bo Polka nie jest pierwszą, która ma problem z TMZ. Na listę zakazanych substancji trafił w 2014 r., a wysoką cenę za jego obecność zapłaciła m.in. Kamila Walijewa. I im głębiej przyglądamy się przepisom i procedurom, tym bardziej okazuje się, że sytuacja jest daleka od prostej. Przypadek Igi Świątek potwierdza, że system antydopingowy nie nadąża za rozwojem dokładności testów. Ekspert do spraw antydopingu nie pozostawia wątpliwości: Iga Świątek została ofiarą wadliwego systemu i wskazuje na dwa główne powody świadczące o jej niewinności.
Trimetazydyna znalazła się w próbce pobranej od Igi Świątek 12 sierpnia w USA. To substancja stosowana przede wszystkim w medycynie kardiologicznej. Leczy się nią dusznicę bolesną czy niedokrwienie mięśnia sercowego, a jej głównym zadaniem jest poprawa metabolizmu komórkowego w warunkach niedotlenienia.
Pomaga zapobiegać uszkodzeniom wywołanym stresem oksydacyjnym i poprawia wykorzystanie tlenu w komórkach. To ostatnie jednak sprawia, że budzi ogromne emocje w świecie sportu i od lat jest na liście substancji zabronionych przez Światową Agencję Antydopingową (WADA). Dlaczego? Wyjaśniamy.
Trimetazydyna trafiła na listę, ponieważ pojawiło się podejrzenie, że może być używana jako środek poprawiający wydolność fizyczną. Pozwala komórkom efektywniej wykorzystywać energię, czyli teoretycznie może poprawiać wytrzymałość i regenerację, szczególnie przy dużym wysiłku lub niedotlenieniu.
A to już wystarczająca rekomendacja, aby została zabroniona dla sportowców. Jej obecność w organizmie mogła skutkować nawet dwuletnim zawieszeniem. Sportowcy nie mogą stosować trimetazydyny ani między, ani w trakcie zawodów. Choć nie ma jednoznacznych dowodów, że pomaga znacząco poprawiać wydolność.
Walijewa została zawieszona na cztery lata. Ale ona nie znalazła kluczowego dowodu na obronę
W przeszłości byliśmy już świadkami głośnych spraw z tym środkiem. Najnowsza to przypadek młodej rosyjskiej łyżwiarki figurowej, Kamiły Walijewej w trakcie igrzysk olimpijskich w Pekinie w 2022 roku. Rosjanka miała wtedy zaledwie 15 lat, a pozytywny przypadek tłumaczyła przypadkowym zażyciem leków, które należały do jej dziadka. Żadnych dowodów na to jednak nie było.
Sprawa Walijewej była tym głośniejsza, że pozytywny wynik ujawniono dopiero po tym, jak zdobyła złoto w zawodach drużynowych i szykowała się startu indywidualnego. Sprawa ciągnęła się długo, a ostatecznie w tym roku skończyła się karą czterech lat dyskwalifikacji.
Inny głośny przypadek, to chiński pływak Sun Yang. W 2014 r. wykryto u niego właśnie trimetazydynę. Zdyskwalifikowano go na trzy miesiące, a on sam tłumaczył, że lek przepisał mu lekarz, aby leczyć palpitacje i przyjmował go od 2008 r. O jego zawieszeniu poinformowano dopiero po zakończeniu kary.
Historia Chińczyka kończy się jednak o wiele smutniej. We wrześniu 2018 r. przez godzinę nie wpuszczał do domu kontrolerów, a następnie przekazał próbkę moczu, ale nie w obecności kontrolera, jak mówią przepisy. Z kolei próbkę krwi miała kazać zniszczyć ochroniarzowi jego matka, która twierdziła, że kontrolerom brakuje uprawnień. Co ciekawe, początkowo panel Światowej Federacji Pływackiej zdecydował, że nie będzie dyskwalifikował Sun Yanga, ale odwołanie do Sportowego Sądu Arbitrażowego w Lozannie złożyła WADA, który skazał go na osiem lat. A i to nie był koniec, bo pływak odwołał się z kolei do Federalnego Sądu Najwyższego w Szwajcarii. Skończyło się karą 4 lat i 3 miesięcy.
Przypadek Igi Świątek jest inny. Znalazła najważniejszy dowód. Ekspert: system nie jest idealny
Przypadek Świątek jest jednak inny. Od początku współpracowała z organami i przedstawiała dowody. Choćby w postaci innego opakowania leków na sen z tej samej serii, który był zanieczyszczony trimetazydyną — to był najważniejszy dowód potwierdzający jej wersję (a takiego nie przedstawiła Walijewa).
Badania przeprowadzano w Polsce, USA, a próbki jej włosów testowano we Francji. Swoją opinię wyraził też doktor Andrzej Pokrywka z Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego, który jest ekspertem do spraw antydopingu w Centralnym Ośrodku Medycyny Sportowej.
– Mimo że sam pośrednio przyczyniłem się do wprowadzenia tego związku na listę substancji i metod zabronionych w sporcie, w sytuacjach jednoznacznych w świetle nauki, angażuję się w obronę niewinnych sportowców, w tym przypadku Igi Świątek. System kontroli stosowania dopingu i karania za złamanie reguł musi być surowy, jednak nie jest idealny i w tej sytuacji mamy do czynienia z jego wadą, której ofiarą padła tenisistka – tłumaczy doktor.
Dwa główne powody niewinności Igi Świątek
– Od wielu lat pełnię funkcję konsultanta naukowego w sprawach dot. dopingu. Po analizie wyników testów, danych o wynikach innych licznych kontroli zawodniczki i pozostałych informacji, od początku byłem jednoznacznie przekonany o jej niewinności. Stężenie substancji w próbce moczu jest ekstremalnie niskie, a negatywny wynik analizy próbki włosów zawodniczki potwierdził, że nie doszło do przyjęcia przez nią trimetazydyny w ilości odpowiadającej nawet jednorazowej najmniejszej dawce terapeutycznej dla tej substancji – mówi doktor Pokrywka.
– To wskazywało, że mogła dostać się ona do organizmu Igi Świątek wyłącznie w sposób przypadkowy i nieświadomy. Identyfikacja źródła zanieczyszczenia, którym w tym przypadku był lek, dozwolony dla sportowców, a wręcz rekomendowany do stosowania przez nich, szczególnie tych, którzy często podróżują, zmieniają strefy czasowe i są narażeni na tzw. jet lag, to kolejny dowód na to, że system antydopingowy wymaga aktualizacji przepisów. Mając na uwadze aktualny stan wiedzy naukowej i ze względu na wysoką czułość analiz laboratoryjnych, w tym przypadku powinien obowiązywać dopuszczalny poziom trimetazydyny w próbkach biologicznych sportowców, uwzględniający możliwość kontaminacji, aby uniknąć właśnie takich sytuacji, w których niewinność zawodniczki w świetle dowodów naukowych nie powinna być podawana w jakąkolwiek wątpliwość — tłumaczy doktor Pokrywka.