Flick nie wytrzymał po tym, co zrobił Lewandowski. Reakcja mówi wszystko
Robert Lewandowski znów bezlitosny dla Borussii. Barcelona o krok od półfinału Ligi Mistrzów Robert Lewandowski po raz kolejny udowodnił, że Borussia Dortmund to jego ulubiony rywal. Po odejściu z niemieckiego klubu stał się jego największym katem – żadnej innej drużynie nie strzelił tylu bramek. W środowy wieczór do swojego imponującego dorobku dorzucił kolejne dwa trafienia,…
Robert Lewandowski znów bezlitosny dla Borussii. Barcelona o krok od półfinału Ligi Mistrzów
Robert Lewandowski po raz kolejny udowodnił, że Borussia Dortmund to jego ulubiony rywal. Po odejściu z niemieckiego klubu stał się jego największym katem – żadnej innej drużynie nie strzelił tylu bramek. W środowy wieczór do swojego imponującego dorobku dorzucił kolejne dwa trafienia, prowadząc FC Barcelonę do efektownego zwycięstwa 4:0. Z takim wynikiem kataloński klub może już powoli szykować się na półfinałowe starcie Ligi Mistrzów.
Flick też potrafi się cieszyć
Choć Hansi Flick widział już wiele – zarówno w niemieckiej piłce, jak i przez ostatnie dziesięć miesięcy w Barcelonie – czasami i on potrafi dać się ponieść emocjom. Zazwyczaj trudno odczytać z jego twarzy, czy jego drużyna wygrywa czy przegrywa, ale są momenty, które wybijają go z tej rutyny. Tak było po drugim golu dla Barcelony – Flick podskakiwał przy linii bocznej, ciesząc się jak dziecko. I trudno się dziwić, bo to była bramka wyjątkowej urody – prawdziwe dzieło sztuki. Lamine Yamal popisał się precyzyjną podcinką, piłka spadła idealnie w pole karne, gdzie Raphinha zgrał ją głową do Lewandowskiego, a ten bezbłędnie wykończył akcję. Całość trwała zaledwie kilka sekund, a mimo to Brazylijczyk i Polak zdążyli wymienić spojrzenia i zrozumieć się bez słów. Ten gol, dający Barcelonie prowadzenie 2:0, miał ogromne znaczenie – podciął skrzydła Borussii i pozwolił gospodarzom na spokojniejszą kontrolę spotkania w drugiej połowie.
Początek z impetem, potem chwila niepewności
Barcelona rozpoczęła spotkanie z impetem – ofensywna nawałnica przyniosła pierwszego gola już w 25. minucie. Jednak po objęciu prowadzenia, drużyna Flicka straciła nieco kontrolę nad wydarzeniami na boisku. Borussia zaczęła dochodzić do głosu, a szczególnie groźny był Serhou Guirassy. Tuż przed przerwą miał dwie doskonałe okazje – najpierw nie trafił czysto w piłkę, a potem uderzył tuż obok słupka. Choć Wojciech Szczęsny nie musiał interweniować, atmosfera wokół jego bramki stawała się coraz bardziej napięta. Dopiero wspomniane trafienie na 2:0 zatrzymało ofensywny zryw Borussii i otworzyło drogę do dominacji Barcelony w drugiej części meczu.
Lewandowski – nie tylko snajper, ale też reżyser gry
Dla Roberta Lewandowskiego był to 27. mecz przeciwko Borussii Dortmund i – co warte podkreślenia – 27. i 28. gol przeciwko byłemu klubowi. Pierwszego zdobył głową po precyzyjnym dośrodkowaniu Raphinhi, drugiego – potężnym strzałem po wejściu w pole karne. To był również jego 140. występ w barwach Barcelony oraz gole numer 98 i 99 dla klubu z Katalonii.
Choć jego skuteczność strzelecka przykuwa największą uwagę, to nie można zapominać o mniej widocznych aspektach jego gry. Michael Cox, ceniony analityk taktyczny piszący dla „The Athletic”, zwrócił uwagę na coś, czego często nie zauważamy: nieustanną stabilność i dojrzałość Lewandowskiego. Cox zauważył, że kariera Polaka przebiegała bez wielkich kontrowersji czy dramatycznych zwrotów akcji. Nie był młodzieżową gwiazdą, nigdy nie zdobył Złotej Piłki, nie osiągnął spektakularnych sukcesów z reprezentacją. Ale to właśnie jego niezawodność i powtarzalność robią największe wrażenie.
Od sezonu 2008/09, gdy z Lechem Poznań był trzeci, Lewandowski nigdy nie skończył sezonu ligowego poza czołową dwójką. Od drugiego roku w Dortmundzie regularnie zdobywał co najmniej 17 bramek w sezonie, a aż pięć razy przekraczał średnią jednego gola na mecz. W tym sezonie także zmierza w tym kierunku.
Cox podkreślił również zespołową wartość Lewandowskiego. W jednym z ostatnich ligowych spotkań z Realem Betis, Polak – widząc lepiej ustawionego Ferrana Torresa – zmienił pozycję i zostawił mu miejsce, wskazując go Lamine Yamalowi jako lepszą opcję do podania. Nie dotknął w tej akcji piłki, ale jego inteligencja taktyczna była kluczowa. Jak pisze Cox: „To jego znak rozpoznawczy – nieustanne podpowiadanie, wskazywanie i kreowanie przestrzeni dla innych”. Takich momentów nie widać w skrótach, ale są nieocenione dla drużyny.
Zabójcza Barcelona, Szczęsny z czystym kontem
W drugiej połowie Barcelona znów przejęła kontrolę nad meczem i zaczęła dominować. Borussia, choć próbowała, nie potrafiła się już podnieść. Jej forma w tym sezonie jest niestabilna – w Bundeslidze zajmuje dopiero ósme miejsce, zmienia trenerów i nie potrafi znaleźć rytmu. Mimo że Liga Mistrzów miała być dla niej odskocznią, to w konfrontacji z Barceloną nie miała większych szans.
Gospodarze błyszczeli – Lamine Yamal zdobył bramkę na 4:0 po szybkim kontrataku i zaliczył kilka efektownych dryblingów. Raphinha zanotował dwie asysty i otworzył wynik meczu. Lewandowski zakończył spotkanie z dwoma trafieniami, a w 80. minucie, przy owacjach na stojąco, opuścił boisko. Świetnie zaprezentowali się również Pedri i Frenkie de Jong. W obronie zaś nie zawodził Wojciech Szczęsny – choć miał mało pracy, to może się cieszyć z kolejnego czystego konta, bo Borussia oddała zaledwie trzy celne strzały.
Przyszłość wygląda jasno
Dzięki temu zwycięstwu Barcelona stoi jedną nogą w półfinale Ligi Mistrzów. Choć przed rewanżem nie można jeszcze wszystkiego przesądzać, to tak pewna i konsekwentna gra pozwala patrzeć w przyszłość z optymizmem. Lewandowski i jego koledzy pokazali nie tylko efektowną, ale przede wszystkim skuteczną piłkę. Jeśli utrzymają tę formę, mogą powalczyć o najwyższe cele w Europie.