W sobotę rozpoczęły się zmagania w turnieju WTA Finals w Rijadzie. Na początek do rywalizacji przystąpiły tenisistki z grupy Sereny Williams, w której znalazła się Iga Świątek. Polka rozpoczęła znakomicie – w świetnym stylu pokonała Madison Keys. W niedzielę swoją szansę na udany start będzie miała Aryna Sabalenka. Mało kto pamięta, że obie – Świątek i Sabalenka – zadebiutowały w singlowych zmaganiach WTA Finals niemal równocześnie, cztery lata temu w Guadalajarze. Wtedy Białorusinka, najwyżej rozstawiona w turnieju, zmierzyła się w pierwszym meczu z obecną najlepszą przyjaciółką – Paulą Badosą. Prowadziła 4:2 i 40–15, a mimo to… nie zdobyła już żadnego gema.
Tegoroczny turniej w Rijadzie potrwa do 8 listopada. Nawet jeśli Iga Świątek wygra całe WTA Finals, nie zdoła już odebrać Sabalence pozycji liderki rankingu WTA. Przewaga Białorusinki jest na tyle duża, że już w sobotę, jeszcze przed pierwszym meczem Polki, odebrała nagrodę dla najlepszej tenisistki sezonu. Sabalenka została siódmą zawodniczką w historii, która utrzymała prowadzenie w światowym rankingu przez cały rok kalendarzowy – osiągnięcie, które wciąż pozostaje poza zasięgiem Świątek.
W swoim meczu otwarcia w Rijadzie Iga nie pozostawiła rywalce złudzeń. Pokonała Madison Keys 6:1, 6:2 w zaledwie 61 minut, imponując pewnością siebie i skutecznością serwisu. Dzień później, o godz. 15, na kort wyjdzie Aryna Sabalenka, która zmierzy się z Jasmine Paolini.
Białorusinka jest najwyżej rozstawioną zawodniczką w tegorocznych finałach – dokładnie tak jak cztery lata temu, gdy po raz pierwszy wystąpiła w singlowej rywalizacji WTA Finals w Guadalajarze. Co ciekawe, wówczas również pojawiła się na korcie tuż po meczu Igi Świątek.
Pamiętny debiut Aryny Sabalenki w Guadalajarze
Jesienią 2021 roku Sabalenka była o krok od objęcia prowadzenia w rankingu WTA. Po znakomitym półfinale US Open traciła niewiele punktów do Ashleigh Barty. Jednak tuż przed końcówką sezonu los jej nie oszczędził – pozytywny wynik testu na COVID-19 oznaczał dziesięć dni izolacji i przymusową pauzę. Straciła możliwość gry w kilku turniejach, w tym w Indian Wells i Ostrawie, przez co nie mogła bronić cennych punktów.
Kiedy nadszedł czas WTA Finals, stało się jasne, że nie zdoła już dogonić Barty, która z kolei zrezygnowała z występu w Guadalajarze, by uniknąć obowiązkowej kwarantanny po powrocie do Australii. W efekcie to właśnie Sabalenka otrzymała w losowaniu turniejową „jedynkę”.
Choć był to jej debiut w singlu, atmosferę finałów sezonu znała już z wcześniejszego występu w deblu – w 2019 roku w Shenzhen grała w parze z Elise Mertens. Wówczas również były rozstawione z numerem jeden, lecz w grupie wygrały tylko jedno spotkanie.
Guadalajara, położona na wysokości 1500 m n.p.m., wydawała się idealnym miejscem dla ofensywnego stylu Sabalenki – piłka szybciej nabierała prędkości, a serwis mógł robić ogromne wrażenie. Trafiła jednak do bardzo wymagającej grupy: z Igą Świątek, Marią Sakkari i Paulą Badosą. Z Polką jeszcze nigdy wcześniej nie grała, z Badosą niedawno przegrała w Cincinnati, a jedynie Sakkari znała dobrze z poprzednich starć.
Pierwszy mecz z Badosą rozpoczęła świetnie. Serwowała potężnie, posłała cztery asy, dominowała na korcie i prowadziła 4:2, 40–15. Wydawało się, że wszystko idzie zgodnie z planem. Wtedy jednak nastąpiło załamanie – mimo kilku okazji nie potrafiła domknąć gema, a jej gra całkowicie się posypała. Próbując odzyskać rytm, zaczęła podejmować coraz większe ryzyko, co kończyło się lawiną błędów. Popełniła aż 31 niewymuszonych pomyłek i przegrała dziesięć kolejnych gemów. Spotkanie zakończyło się wynikiem 4:6, 0:6.
Ten fatalny występ nie przekreślił jednak jej szans – w kolejnym meczu pokonała Igę Świątek. O awans do półfinału walczyła z Marią Sakkari, z którą wcześniej miała korzystny bilans. Tym razem jednak to Greczynka okazała się lepsza po zaciętej, trzygodzinnej batalii.
Niewypełnione marzenie
Od tamtego debiutu WTA Finals pozostaje dla Sabalenki turniejem niespełnionych nadziei. W 2022 roku w Fort Worth przegrała w finale z Caroline Garcią, rok później w półfinale zatrzymała ją Iga Świątek, a dwanaście miesięcy temu – również w Rijadzie – lepsza okazała się Coco Gauff.
W niedzielę po godz. 15 Aryna Sabalenka rozpocznie swoją piątą singlową edycję WTA Finals. Czy tym razem przełamie klątwę i wreszcie sięgnie po tytuł, który wciąż wymyka się jej z rąk?