Gigantyczna afera z Piesiewiczem. Ujawniamy kolejne nazwiska
Już nie 22, a 39 prezesów polskich związków sportowych podpisało się pod listem punktującym Radosława Piesiewicza i wzywającym prezesa PKOl do dymisji. – Jeśli Piesiewicz nie zachowa się honorowo, to sądzę, że na najbliższym zarządzie 25 marca zbierze się większość, która przegłosuje zwołanie walnego – mówi Sport.pl wiceprezes komitetu, Tomasz Chamera. A wtedy sprawa może…
Już nie 22, a 39 prezesów polskich związków sportowych podpisało się pod listem punktującym Radosława Piesiewicza i wzywającym prezesa PKOl do dymisji. – Jeśli Piesiewicz nie zachowa się honorowo, to sądzę, że na najbliższym zarządzie 25 marca zbierze się większość, która przegłosuje zwołanie walnego – mówi Sport.pl wiceprezes komitetu, Tomasz Chamera. A wtedy sprawa może mieć tylko jedno zakończenie.
Chodzi o list, który powstał już w połowie lutego, przy okazji spotkania prezesów polskich związków sportowych z ministrem Sławomirem Nitrasem. Była to jedna z kilku narad dotyczących zarządzenia opublikowanego przez Ministerstwo Sportu i Turystyki, które wymusza na federacjach zachowanie pełnej transparentności, poprzez zobowiązanie ich m.in. do publikowania informacji o dochodach i wydatkach federacji, wysokości zawieranych umów sponsorskich czy wynagrodzeń prezesów.
Prezesi mają wobec tego zarządzenia sporo obaw. Przedstawiają je Sławomirowi Nitrasowi podczas spotkań, licząc, że złagodzi nowe przepisy. Ale to, co najciekawsze, działo się, gdy 12 lutego na Stadionie Narodowym minister zakończył oficjalną część spotkania i wyszedł. Wtedy kilku działaczy przedstawiło pozostałym prezesom treść listu skierowanego do Radosława Piesiewicza, szefa PKOl-u. Oskarżali w nim prezesa o:
nadużywanie swojego stanowiska do celów osobistych
brak transparentności w zarządzaniu PKOl-em
słabą komunikację ze związkami
opóźnienia w wypłacie premii dla olimpijczyków
zawieranie niejasnych umów sponsorskich
doprowadzenie do sytuacji, w której zaufanie do PKOl i związków sportowych jest tak niskie, że prowadzi do utraty sponsorów i partnerów biznesowych
Wówczas pod listem podpisało się 22 prezesów. Z informacji Sport.pl wynika, że w kolejnych kilkunastu dniach pod listem podpisywali się kolejni prezesi, których albo nie było na spotkaniu, albo zmienili zdanie. We wtorek 4 marca pod listem widniało już 39 podpisów, a dwa kolejne miały być formalnością.
Piesiewicz tym razem nie stłumi buntu? Walne to chyba formalność
Co to znaczy? W zarządzie PKOl zasiada 58 osób. Do zwołania walnego zgromadzenia wystarczy zwykła większość głosów, czyli przy pełnej frekwencji – 30 osób. Wygląda na to, że opozycja wobec Piesiewicza rozrosła się w ostatnich dniach tak, że zwołanie walnego, na którym delegaci mogą zdecydować o przyszłości prezesa PKOl-u, jest niemal pewne.
Oczywiście nie wszyscy podpisani pod listem prezesi znajdują się w zarządzie PKOl. Ale warte podkreślenia jest to, że pod wezwaniem Piesiewicza do dymisji podpisali się już m.in. Grzegorz Bachański, czyli prezes Polskiego Związku Koszykówki, i Rafał Tataruch, prezes Polskiego Związku Łyżwiarstwa Szybkiego, którzy dotychczas uchodzili za sojuszników prezesa PKOl. Obaj są w zarządzie PKOl. Obu opozycja nie uwzględniała, gdy liczyła szable jeszcze dwa tygodnie temu.
Liczenie szabelek do ewentualnej walki to efekt tego, że Piesiewicz ani myśli o dobrowolnym odejściu. Już kilka dni po tym, jak otrzymał list, powiedział Sport.pl, że tezy w nim zawarte są nieprawdziwe, a samo jego powstanie miało być efektem nagonki, którą rozkręcił przeciwko niemu Sławomir Nitras. Prezes PKOl-u zareagował błyskawicznie – po pierwsze, przełożył o miesiąc zaplanowane na 24 lutego spotkanie zarządu, a po drugie wysłał do prezesów własny list z zaproszeniem na indywidualne spotkania. Komentował, że skoro prezesi mają wątpliwości, a przy tym nie mają pełnego obrazu sytuacji dotyczącej PKOl, to musi się z nimi spotkać i wszystko wytłumaczyć.
Wówczas jego opozycjoniści stwierdzili, że kupił sobie czas, by przeciągnąć jak najwięcej osób na swoją stronę. I nie byli pewni swego. – Na pewno Piesiewicz dużo naobiecuje niezdecydowanym, a nawet pieniędzmi będzie próbował przeciągnąć ludzi na swoją stronę – komentował w Sport.pl jeden z członków zarządu PKOl. Chodziło o pieniądze, które wpłynęły do PKOl z kontraktów sponsorskich ze spółkami skarbu państwa, a których to PKOl wciąż nie przekazał dalej, na konta niektórych federacji. Mówił o tym w rozmowie ze Sport.pl Leszek Blanik, prezes Polskiego Związku Gimnastycznego.
Piesiewicz poniekąd chciał więc powtórzyć scenariusz z jesieni, gdy udało mu się stłamsić pierwszy bunt związków sportowych. Początkowo – po igrzyskach w Paryżu – milczał i nie odpowiadał na wypowiedzi Sławomira Nitrasa, który zarzucał mu wiele nieprawidłowości w działaniu – w tym brak transparentności i zatajanie swoich zarobków. W końcu jednak ogłosił na zarządzie, ile zarabia i zjednoczył swoich zwolenników, a pozostałych zapewnił, że minister Nitras atakuje nie tylko jego, ale też ich i całą olimpijską rodzinę. W efekcie opozycjoniści znaleźli się w mniejszości (mieli około 20 proc. głosów) i nie mieli szans doprowadzić do odwołania Piesiewicza.
Nic dziwnego, że teraz narastały w nich obawy, że prezes znów zdoła rozbić ich koalicję. Ale teraz zdecydowanie większe były ich nadzieje na zwycięstwo. I wygląda na to, że się do niego przybliżają.
Walne “to tylko pierwszy krok”
– Prezes Piesiewicz w różny sposób próbuje zyskać przychylność różnych osób, ale moim zdaniem ta sprawa może mieć tylko jedno zakończenie. Jeśli nie zachowa się honorowo, przychylając się do wniosku większości polskich związków sportowych i ustępując ze stanowiska, sądzę, że na najbliższym zarządzie PKOl – 25 marca – zbierze się większość, która przegłosuje zwołanie walnego – mówi w rozmowie ze Sport.pl Tomasz Chamera, wiceprezes PKOl i prezes Polskiego Związku Żeglarskiego. – Oczywiście zwołanie walnego to tylko pierwszy krok. Do odwołania Piesiewicza na walnym wymagane jest 2/3 głosów – dodaje.
Jeśli 25 marca zarząd PKOl faktycznie przegłosuje zwołanie walnego zgromadzenia, to na nim będzie musiało stawić się co najmniej 100 ze 150 delegatów, żeby wynik głosowania był wiążący. I – jak mówi wiceprezes Chamera – dwie trzecie z tego grona muszą chcieć odejścia prezesa, żeby Piesiewicz faktycznie musiał ustąpić.
“Wychodzi na jaw coraz więcej nieprawidłowości”. Aż 25 lat więzienia dla Piesiewicza?!
– W każdym razie widać, że coraz więcej osób przekonuje się, że Piesiewicz musi odejść. Przedstawiciele świata sportu kierują się rozsądkiem, bo przecież widzą, co się dzieje. Wychodzi na jaw coraz więcej nieprawidłowości co wciąż w złym świetle stawia PKOl, jak i cały polski sport – komentuje Chamera.
W poniedziałek 3 marca portal tvn24.pl ujawnił, że Piesiewiczowi grozi nawet 25 lat więzienia. “To efekty kontroli, którą inspektorzy skarbówki prowadzili od lata ubiegłego roku w Polskim Komitecie Olimpijskim, Polskim Związku Koszykówki [Piesiewicz był jego prezesem w latach 2018-2024] i kilku powiązanych spółkach. I to właśnie w trakcie tej kontroli inspektorzy wykryli, że między PKOl a m.in. specjalnie utworzoną spółką do prowadzenia w siedzibie związku ekskluzywnej restauracji Olympic Sky dochodziło do obrotu “fikcyjnymi fakturami” – pisał tvn24.pl.
We wtorek 4 marca Onet poinformował, że prokuratura regionalna w Gdańsku wszczęła śledztwo w sprawie podejrzenia popełnienia przestępstw przez Piesiewicza i że według służb istnieją uzasadnione podejrzewania, że prezes PKOl popełnił malwersacje finansowo-gospodarcze w latach 2022-2024 na kwotę aż 9,3 mln złotych. Co więcej, prokuratura przygląda się również zawieranym umowom przez Piesiewicza. “Umowy te były korzystne dla konkretnych ustalonych osób, a niekorzystne dla Polskiego Komitetu Olimpijskiego, który wskutek tych umów poniósł kilkumilionową szkodę majątkową” – tłumaczy prokurator Mariusz Marciniak.