Gigantyczna sensacja na MŚ w skokach. Polska odniosła historyczny sukces
Polski mikst w skokach narciarskich: od nadziei do rozczarowania Jeszcze sześć lat temu polska drużyna mieszana w skokach narciarskich budziła nadzieje na przyszłe sukcesy. W połowie konkursu na Mistrzostwach Świata w Seefeld w 2019 roku biało-czerwoni zajmowali trzecie miejsce, a ostatecznie zakończyli rywalizację na wysokiej szóstej pozycji, tracąc do podium zaledwie 23,5 punktu. Było to…
Polski mikst w skokach narciarskich: od nadziei do rozczarowania
Jeszcze sześć lat temu polska drużyna mieszana w skokach narciarskich budziła nadzieje na przyszłe sukcesy. W połowie konkursu na Mistrzostwach Świata w Seefeld w 2019 roku biało-czerwoni zajmowali trzecie miejsce, a ostatecznie zakończyli rywalizację na wysokiej szóstej pozycji, tracąc do podium zaledwie 23,5 punktu. Było to osiągnięcie ponad stan, które dawało nadzieję na dynamiczny rozwój skoków narciarskich kobiet w Polsce.
Jednak sześć lat później sytuacja wygląda zgoła inaczej. Na Mistrzostwach Świata w Trondheim 2025 roku celem polskiej reprezentacji będzie nie walka o podium, lecz samo zakwalifikowanie się do drugiej serii konkursu. Zespół w składzie: Pola Bełtowska, Dawid Kubacki, Anna Twardosz i Aleksander Zniszczoł, stanie przed wyjątkowo trudnym zadaniem w rywalizacji z piętnastoma innymi drużynami.
—
Wielkie nadzieje po Seefeld 2019
Pierwszy poważny sukces polskiego mikstu przyszedł w 2019 roku w Seefeld. Skład drużyny stanowili wówczas Kinga Rajda, Kamila Karpiel, Dawid Kubacki i Kamil Stoch. Przed zawodami mało kto wierzył, że polski zespół może realnie rywalizować o wysokie lokaty. Jednak już po pierwszej serii rywalizacji biało-czerwoni znajdowali się na trzecim miejscu, co rozbudziło ogromne emocje.
Ostatecznie drużyna nie zdołała utrzymać miejsca na podium i zakończyła rywalizację na szóstej pozycji, ale sam występ uznano za ogromny krok naprzód. Był to dopiero drugi w historii występ polskiego mikstu w międzynarodowej rywalizacji – pierwszy miał miejsce w 2013 roku w zawodach Pucharu Świata w Lillehammer, gdzie Polska zajęła ostatnie, czternaste miejsce. Progres, jaki udało się osiągnąć w ciągu sześciu lat, był imponujący.
Dawid Kubacki, który w tamtych mistrzostwach zdobył indywidualne złoto, a w drużynie skakał fenomenalnie, pobijając rekord skoczni (112 metrów na obiekcie HS 109), nie krył satysfakcji. – Dziewczyny skakały swoje i to dało nam szóste miejsce. Nie nakładaliśmy na nie presji, a one zbierały cenne doświadczenie. Mam nadzieję, że da im to motywację do dalszej pracy, bo naprawdę fajnie się razem skacze – mówił.
Podobnego zdania był Kamil Stoch, który podkreślał, że w wieku Rajdy i Karpiel nawet nie kwalifikował się do zawodów. – Okazuje się, że mamy naprawdę świetny zespół – mówił trzykrotny mistrz olimpijski.
Dla polskich skoczkiń był to wyjątkowy moment. Po raz pierwszy w historii dwie Polki wystąpiły na mistrzostwach świata. Kamila Karpiel indywidualnie zajęła 23. miejsce, a Kinga Rajda uplasowała się na 34. pozycji. Wtedy wydawało się, że kobiece skoki w Polsce są na dobrej drodze do rozwoju i że mikst może stać się naszą silną stroną.
—
Upadek polskiego mikstu
Niestety, zamiast dalszego progresu nastąpiło stopniowe osłabienie polskiej drużyny. Już na Mistrzostwach Świata w Oberstdorfie w 2021 roku polski mikst ponownie zajął szóste miejsce, ale strata do podium wyniosła już nie 23,5, a 150 punktów. Z kolei w 2023 roku w Planicy nasza drużyna spadła na ósme miejsce, a różnica do trzeciej pozycji ponownie przekroczyła 150 punktów.
Co poszło nie tak? Przede wszystkim w Polsce zabrakło konsekwentnej polityki rozwoju skoków narciarskich kobiet. Po Seefeld 2019 Polski Związek Narciarski postanowił dokonać zmiany na stanowisku trenera kadry kobiet – Marcina Bachledę zastąpił Łukasz Kruczek. Jednak pod jego wodzą nie udało się zbudować drużyny, która mogłaby rywalizować z najlepszymi.
Do kolejnych mistrzostw polski mikst podchodził w coraz gorszej formie. W Seefeld, Oberstdorfie i Planicy polscy skoczkowie – Kubacki i Stoch – byli w świetnej dyspozycji i zdobywali indywidualne medale. Teraz jednak forma naszych najlepszych zawodników również pozostawia wiele do życzenia. Kubacki i Zniszczoł skaczą na poziomie drugiej-trzeciej dziesiątki Pucharu Świata, co sprawia, że nadzieje na dobry wynik w Trondheim są minimalne.
—
Trudna przyszłość skoków kobiet w Polsce
Choć organizacyjnie polskim skoczkiniom dziś niczego nie brakuje, to różnica poziomów między nimi a światową czołówką jest ogromna. Po nieudanych eksperymentach z polskimi trenerami kadrę objął Austriak Harald Rodlauer – uznawany za jednego z najlepszych szkoleniowców w kobiecych skokach narciarskich. Jednak jego praca nie przyniosła oczekiwanych efektów, a po krótkim czasie opuścił polski zespół i objął kadrę Włoch.
Obecnie polską drużyną ponownie kieruje Marcin Bachleda, który staje przed niezwykle trudnym zadaniem odbudowy żeńskich skoków w naszym kraju. Trudno jednak oczekiwać szybkich efektów.
Tymczasem inne kraje rozwijają swoje programy szkoleniowe i inwestują w skoki kobiet na znacznie większą skalę. W Norwegii, Austrii, Niemczech czy Słowenii zawodniczki regularnie zdobywają medale mistrzostw świata i igrzysk olimpijskich, a ich systemy szkolenia funkcjonują od lat. Polska, pomimo chwilowych sukcesów w 2019 roku, nie potrafiła pójść za ciosem.
—
Czy polski mikst czeka najgorszy wynik w historii?
Przed środowym konkursem w Trondheim polscy kibice muszą przygotować się na trudne chwile. Wszystko wskazuje na to, że biało-czerwony mikst może zaliczyć swój najgorszy występ w historii mistrzostw świata. O ile w Seefeld, Oberstdorfie i Planicy polscy skoczkowie gwarantowali dobry poziom drużynie, to teraz trudno liczyć na cokolwiek więcej niż walka o samo przetrwanie w rywalizacji.
Historia polskiego mikstu pokazuje, jak szybko można przejść od wielkich nadziei do rozczarowania. Jeszcze sześć lat temu byliśmy blisko podium i wydawało się, że przyszłość jest jasna. Dziś nasza drużyna jedzie na mistrzostwa bez większych oczekiwań, a pytanie, które się nasuwa, brzmi: czy uda się w ogóle awansować do drugiej serii konkursu?