Historyczne 6:0 w meczu Igi Świątek. Rewelacja jesieni zdemolowana przez Polkę

W całej historii swoich występów Igi Świątek w Australian Open, bajglem kończyły się mecze Polki tylko wtedy, gdy któraś z tenisistek była kwalifikantką. W taki sposób Polka wygrywała sety przeciwko Harriet Dart w 2022 roku oraz Cristinie Buscie dwa sezony temu, w taki sposób też… dostała lanie w 2019 roku od Camilli Giorgi. Wtedy, w swoim debiucie, to Iga przebijała się przez kwalifikacje i dostała solidne lanie od wysoko notowanej Włoszki, która już zakończyła karierę. Zresztą jej ostatnim starciem była zeszłoroczna porażka z Polką w Indian Wells.

Rebecca Šramková się w tę historię nie wpisywała, ona była rewelacją jesieni, gdy przebojem wdarła się z drugiej setki rankingu WTA do pierwszej, wygrała turniej w Hua Hin, dotarła do dwóch innych finałów. I imponowała w finałach Billie Jean King Cup w Maladze. Tamtej formy już nie ma, choć pewnie nawet gdyby miała, to z Polką by nie wygrała.

Australian Open. Iga Świątek kontra Rebecca Šramková w drugiej rundzie. Szybkie 6:0 Polki w pierwszym secie

Słowaczka została bowiem zdemolowana przez Polkę na najważniejszym z kortów w Melbourne Park. W pierwszym secie wygrała zaledwie 10 punktów, ale kluczowym był tu drugi gem. Iga łatwo wygrała swoje podanie, ale przy tym Šramkovej przegrywała już 0:40. I zaczęła rozkładać rywalkę, która przestała trafiać pierwszym serwisem. Pięć kolejnych akcji, pięć kolejnych punktów dla Polki – i zrobiło się 2:0. A stąd już było blisko do 6:0.

Słowaczka bezradnie kręciła głową, gdy Polki goniła ją po korcie, trafiała tuż przy liniach. Po 26 minutach mogły zejść do ławek, Iga zapisała kolejny bajgiel w tym sezonie na swoim koncie.

Rebecca Šramková w meczu z Igą Świątek /David Gray/AFP

Drugiego seta Polka też zaczęła fenomenalnie, wygrała swojego gema serwisowego, znów kilka razy “oczyściła linie”. Ostatni punkt zdobyła po minimalnym aucie Słowaczki, która zdumiona patrzyła na powtórkę i zbliżenie miejsca uderzenia piłki w podłoże.

Po siedmiu przegranych gemach z rzędu Šramková w końcu jednak mogła się uśmiechnąć – i była to radość wyjątkowo szczera, nagrodzona brawami przez kibiców. Wygrała z Polką do zera, kibice też zareagowali do zera. Różne zdarzają się cuda w tenisie, często zawodniczki podnoszą się po 0:6 w pierwszym secie, tego dokonała przecież zaledwie dobę wcześniej Magdalena Fręch. Tyle że co innego dokonać tego w starciu z Anną Blinkową, a co innego przeciwko zawodniczce klasy Świątek.

Polka na żadną zmianę sytuacji nie pozwoliła, była skoncentrowana, korzystała z tego, że Słowaczka nie dysponuje nie wiadomo jaką siłą, nie potrafi przyspieszać gry i posyłać płaskich piłek. Takich, które wychodziłyby poza schematy. Nie miała więc szans by nawiązać walkę. I co ważniejsze – ona zdawała sobie z tego sprawę. Mogła się cieszyć, że uniknie “rowera”, sprawa awansu do trzeciej rundy była de facto rozstrzygnięta.

Słowaczka walczyła do połowy piątego gema, miała 2:2 i 30:15 przy podaniu Polki. Gdy jednak Iga odwróciła losy tego gema, a później przełamała przeciwniczkę, było już po sprawie. Rywalka nie była w stanie się podnieść.

Iga powtórzyła więc wyczyn sprzed roku, zameldowała się w trzeciej rundzie. A teraz powalczy z Emmą Raducanu lub Amandą Anisimovą, zapewne to spotkanie będzie dużo większym wyzwaniem.

Najlepsze zagrania Igi Świątek w United Cup. WIDEO/Polsat Sport/Polsat Sport

Wim Fissette i Daria Abramowicz/Marcin Cholewiński/PAP