Horror w powrocie Igi Świątek! Było już 0:3. I nagle totalny zwrot
Iga Świątek była już na kolanach. Przy wyniku 4:6, 0:3 wydawało się, że nic nie odbierze Barborze Krejcikovej sensacyjnej wygranej na start WTA Finals. I wtedy… stał się cud. Polka wygrała cztery gemy z rzędu, a w końcówce w szalonych okolicznościach wyrównała wynik. A trzeci set? To był absolutny nokaut! W taki sposób wiceliderka rankingu…
Iga Świątek była już na kolanach. Przy wyniku 4:6, 0:3 wydawało się, że nic nie odbierze Barborze Krejcikovej sensacyjnej wygranej na start WTA Finals. I wtedy… stał się cud. Polka wygrała cztery gemy z rzędu, a w końcówce w szalonych okolicznościach wyrównała wynik. A trzeci set? To był absolutny nokaut! W taki sposób wiceliderka rankingu WTA wygrała 4:6, 7:5, 6:2 i zdobyła cenne punkty do rankingu. Zobacz najlepsze akcje z tego spotkania!
Początek meczu to ogromne problemy Igi Świątek. Myliła się raz za razem, a Barbora Krejcikova była praktycznie bezbłędna
Potem jednak nagle wróciła nadzieja. A Polka zwyczajnie przestała pudłować. I zaczęła się deklasacja
W trzeciej partii Krejcikovą stać było tylko na dwa wygrane gemy. Wiceliderka rankingu była bezlitosna
Więcej informacji znajdziesz w Przeglądzie Sportowym Onet
Choć polska tenisistka rozgrywała dziś swój pierwszy mecz od blisko dwóch miesięcy, Barbora Krejcikova absolutnie nie mogła czuć się pewniej przed wyjściem na kort. Czeszka awansowała do turnieju WTA Finals dzięki przepisowi dającemu prawo gry mistrzyniom wielkoszlemowym. Jej sukces w Wimbledonie był niepodważalny, ale poza nim Krejcikova notuje bardzo przeciętny rok. Nie inaczej było w ostatnich tygodniach.
Tego samego nie można powiedzieć przecież o Idze Świątek, która pomimo utraty pierwszego miejsca i zmiany w sztabie trenerskim nie zamierzała kończyć sezonu. W treningi w Rijadzie weszła z wielką żądzą pokazania, że pod wodzą Wima Fissette’a chce wrócić na szczyt kobiecego tenisa. Debiut belgijskiego szkoleniowca jej boksie trenerskim przypadł właśnie na starcie z Barborą Krejcikovą na saudyjskim korcie.
Dalszy ciąg materiału pod wideo
Iga Świątek na korcie. A wcześniej przykre obrazki
Smucić mogło jedynie to, że w momencie wyjścia na kort zawodniczki zostały przywitane przez garstkę kibiców, która pojawiła się na trybunach. Próżno było szukać tłumów, jakie oglądały sobotni mecz Aryny Sabalenki z Qinwen Zheng. To przykre sceny, zwłaszcza że mówimy o najważniejszym turnieju w kalendarzu WTA. Jak twierdził komentujący mecz Bartosz Ignacik, hala przed meczem wypełniła się w około 10 proc. Zdjęcia mówiły zresztą same za siebie.
Losowanie wygrała Iga Świątek, chcąc od samego początku przejąć inicjatywę i sprawić, by to rywalka musiała gonić wynik i grała pod presją. Odwieczna tenisowa strategia nie przyniosła jednak zamierzonego efektu, bo to Barbora Krejcikova wywalczyła błyskawiczne przełamanie. Trzy proste błędy Polki dały trzy break pointy i choć udało się obronić dwa z nich, przy trzecim pojawił się kolejny prosty błąd i to Krejcikova wyszła na prowadzenie.
Zobacz także: “Aryna mnie namówiła”. Iga Świątek szczerze o relacjach z Sabalenką
Po chwili udało jej się je powiększyć i było nawet blisko sensacyjnego wyniku 0:3 na korzyść Czeszki, który byłby sporym problemem dla Świątek. Ostatecznie jednak utrzymała serwis i… zaczęła prezentować się coraz lepiej. Z początku ratował ją serwis, ale potem oglądaliśmy już starą dobrą Igę Świątek. Dzięki temu przy stanie 2:3 udało jej się doprowadzić do aż trzech szans na przełamanie.
Od stanu 0:40 Barbora Krejcikova pokazała jednak, że wygrany Wimbledon nie może być dziełem przypadku. Zdobyła pięć punktów z rzędu i wyszła na prowadzenie 2:4, znacznie przybliżając się do zdobycia pierwszego seta. To w końcu ona przy stanie 3:5 miała nawet piłkę setową, ale szczęście uśmiechnęło się do Polki, która utrzymała serwis. W tym momencie musiała jednak w końcu przełamać Krejcikovą, by wciąż być w grze o wygranie partii.
Niewykorzystana sytuacja niestety znów się zemściła. Przy stanie 30-15 w gemie dla Świątek Polka popełniła prosty niewymuszony błąd i choć mogła mieć dwie szanse na przełamanie na wagę pozostania w grze o seta, po chwili to Krejcikova wyprowadziła cios i to ona wygrała pierwszą partię 4:6. Po 49 minutach gry mogliśmy mówić o sporej niespodziance. Ale też trudno było skreślać wiceliderkę rankingu, która zachwyciła nas niektórymi akcjami i nie dawała rywalce powiększyć przewagi. Decydował sam początek i przełamanie, do którego wówczas doszło.
Totalny dramat. I wtedy stał się cud
Na domiar złego, drugi set również rozpoczął się od przełamania na korzyść Barbory Krejcikovej. Iga Świątek musiała natychmiast się przebudzić i przejść do ofensywy, co wcale nie było łatwe przy nieźle dysponowanej Czeszce. Prezentowała się znacznie lepiej niż w ostatnich miesiącach. Potwierdziła to już chwilę później, przełamując Polkę ponownie i prowadząc już 0:3 w drugim secie.
I wtedy… Świątek znów dała nieco nadziei. Po raz pierwszy w meczu udało jej się przełamać Krejcikovą, odrabiając część strat. Wyglądało to trochę tak, jakby nieco zeszła z niej presja, co poskutkowało pierwszym przełamaniem na korzyść naszej reprezentantki. Tych jednak musiało pojawić się zdecydowanie więcej, by pozostać w grze o zwycięstwo na start WTA Finals.
Zobacz również: Rozstanie! Czołowa tenisistka świata ogłasza wielką zmianę
Na szczęście tak właśnie się stało. Od stanu 4:6, 0:3 Świątek zaczęła prezentować się chyba najlepiej w całym spotkaniu, wykorzystując moment podłamania Krejcikovej. Zrobiło się 3:3 w drugim secie i wszystko wciąż było możliwe. Najważniejsze było jednak, by utrzymać dotychczasowy poziom. Forhendowych błędów było znacznie mniej i to po prostu zaczęło przynosić efekty.
Obie panie pilnowały swoich podań nieco uważniej i w końcu dobrnęliśmy do momentu, gdy każde przełamanie mogło mieć natychmiastowy efekt w postaci wygrania drugiego seta. Po zwrocie w drugim secie teraz panie doskonale zdawały sobie sprawę z tego, jak ważny był ten konkretny moment spotkania.
Ale to Iga Świątek tym razem okazała się skuteczniejsza! Druga rakieta świata zadała przeciwniczce cios w absolutnie najważniejszym momencie, przy stanie 6:5 i serwisie Krejcikovej. Dwie piłki setowe przyniosły wyrównanie i wynik 4:6, 7:5, który może mieć gigantyczne znaczenie w ostatecznym rozrachunku. Nawet jeśli Świątek miałaby przegrać z pierwszą z rywalek, na koniec przy ustalaniu kolejności w grupie nie można wykluczyć liczenia pojedynczych punktów lub gemów.
To była stara dobra Iga Świątek
Tym razem, po raz pierwszy w spotkaniu, Świątek nie dała się przełamać już na początku partii. I to mogło tylko nas cieszyć, bo pokazywało, jak wielką przemianę przeszła nasza reprezentantka w ciągu całego spotkania. I nie miała najmniejszego zamiaru się zatrzymywać, przełamując Krejcikovą przy pierwszej możliwej okazji. Teraz to Barbora była nieco poddenerwowana, tymczasem Polka pojedyncze błędy przeplatała genialnymi akcjami.
Teraz to Krejcikova przegrywała różnicą trzech gemów i nic nie zwiastowało tego, by miała nagle wrócić do gry. 23-latka była bowiem niepowstrzymana i nawet kiedy Krejcikova rzuciła jej potężne wyzwanie przy własnym serwisie, najbardziej wyrównany gem spotkania dał Polce jeszcze jedno przełamanie!
Czeszka co prawda zdołała w końcu utrzymać serwis i nawet raz przełamała oponentkę, ale było już za późno, by odpowiedzieć na fantastyczną grę Igi Świątek w trzecim secie. Polka tym samym zdobyła 200 pkt do rankingu i wciąż może marzyć o powrocie na szczyt w przyszłym tygodniu. Teraz zagra z Coco Gauff lub Jessicą Pegulą, które jeszcze w niedzielę zmierzą się ze sobą w drugim meczu fazy grupowej.
Iga Świątek — Barbora Krejcikova 4:6, 7:5, 6:2