Czy Iga Świątek odzyskała pełnię wewnętrznego spokoju w Paryżu? Wiele wskazuje na to, że jest na dobrej drodze
Czy Iga Świątek odzyskała swój dobrostan psychiczny podczas pobytu w Paryżu? Choć po dwóch pierwszych spotkaniach obecnej mistrzyni Roland Garros trudno o jednoznaczną odpowiedź, to jednak wiele wypowiedzi liderki światowego rankingu – zwłaszcza po zwycięstwie nad Emmą Raducanu w drugiej rundzie – pozwala przypuszczać, że wszystko zmierza w bardzo pozytywnym kierunku. Co działo się z Igą między nieudanym turniejem w Rzymie a startem w stolicy Francji? Wiele na ten temat powiedziała sama tenisistka.
Już w pierwszym materiale poświęconym jej zwycięstwu wspomniano o kwestiach mentalnych. Tym razem jednak temat zasługuje na znacznie głębszą analizę – i Iga Świątek sama otworzyła się na tyle, byśmy mogli lepiej zrozumieć, co przeżywała.
„W końcu zdałam sobie sprawę, że robię coś źle”
W anglojęzycznej części konferencji prasowej po meczu z Raducanu, Świątek podkreśliła, że czuła się świetnie z realizacją swojego planu na spotkanie. Mimo wcześniejszych problemów – w tym rozczarowującej porażki w 1/16 finału turnieju w Rzymie z Danielle Collins – była zadowolona z tego, jak funkcjonowała na korcie.
Warto przypomnieć, że to właśnie Collins, jeszcze podczas igrzysk olimpijskich, próbowała wytrącić Polkę z równowagi, zarzucając jej brak szczerości po meczu. Wtedy osiągnęła swój cel – Świątek była wyraźnie skonfundowana. Podobnie i teraz Amerykanka próbowała dominować psychicznie, co zakończyło się kolejną porażką Igi 10 maja.
Na pytanie, czy udało jej się odzyskać zdolność do grania zgodnie z planem, odpowiedziała bardzo szczerze i refleksyjnie:
– W ostatnich tygodniach za każdym razem, gdy wychodziłam na kort, czułam się inaczej. Czasem byłam pełna pewności siebie, a czasem brakowało mi energii. Trudno było sobie z tym poradzić. Nie każdy dzień jest taki sam. Ale teraz mamy zupełnie inny turniej, do którego przygotowałam się mentalnie. Chciałam wykorzystać czas przed nim, żeby zmienić podejście, bardziej skupić się na chwili obecnej i walczyć o każdą piłkę. Myślę, że te dwa mecze były całkiem solidne, więc jestem zadowolona – przyznała Świątek.
Paryż nie działa jak magiczna różdżka
Jeszcze w Rzymie pytano ją, czy powrót na ulubioną nawierzchnię i do „jej królestwa” – na korty Rolanda Garrosa – może samoistnie odmienić jej nastawienie. Jednak Iga nie miała złudzeń:
– Szczerze? Nie. Trzeba wykonać konkretną pracę. Jasne, zagrałam dwa dobre mecze, ale nie mogę oczekiwać, że teraz wszystko nagle stanie się łatwe. I mam nadzieję, że wy (dziennikarze) też tego nie zrobicie – powiedziała z uśmiechem. – Trzeba być czujnym i gotowym na wszystko. Jednego dnia może być dobrze, a drugiego już niekoniecznie. Ale fakt, że lubię to miejsce i mam tu dobre wspomnienia, daje mi pozytywnego kopa.
„Musiałam zmienić swoje nastawienie” – co to znaczy w praktyce?
Dziennikarze poprosili ją o rozwinięcie tego, co konkretnie miała na myśli, mówiąc o zmianie nastawienia. I wtedy padło wiele konkretów.
– Skupiałam się za bardzo na błędach i byłam wobec siebie zbyt surowa. A to prowadzi do utraty zaufania do własnych uderzeń. Mój zespół próbował mi pomóc, ale ja sama musiałam do pewnych rzeczy dojść. Czasami musisz popełnić błąd, by coś sobie uświadomić. Po Rzymie zrozumiałam, że coś robię źle, więc wykorzystałam czas, by to zmienić – wyjaśniła Iga.
Pozytywna energia i nowe podejście
Podkreśliła jednak, że mimo poprawy nie chce jeszcze zbyt wiele obiecywać ani samej sobie, ani otoczeniu. – Staram się trzymać w ryzach i nie popadać w hurraoptymizm. Ale cieszę się z tego, że jestem bardziej stabilna i skoncentrowana. I że czuję trochę więcej pozytywnej energii – zaznaczyła.
Czym dla niej jest ta pozytywna energia?
– Gdybym skupiała się na każdym błędzie, na analizowaniu wszystkiego, co robię źle – na przykład pięciu elementów w bekhendzie i czterech w forhendzie – to nie miałabym siły, by dobiegać do wszystkich piłek. W meczach z Coco Gauff i Collins chyba widzieliście, że nawet nie biegałam do końca. Moja głowa była wtedy za bardzo obciążona – tłumaczyła piąta rakieta świata.
Dodała jeszcze jedno spostrzeżenie – bardzo wymowne.
– Takie momenty w mojej karierze już się zdarzały. Ale wtedy nikt nie śledził każdego mojego kroku – zauważyła.
To zdanie najlepiej oddaje, jak duża presja towarzyszy obecnie Idze Świątek. Mimo to, jej postawa w Paryżu pokazuje, że potrafi się z nią mierzyć z coraz większą dojrzałością.