Ikona kibicuje Idze Świątek
Lindsey Vonn z odwagą i niezłomnością pokonywała strome stoki oraz wyzwania związane z życiem zawodowej sportsmenki. Historia Amerykanki jest pełna adrenaliny, triumfów i porażek, które sprawiły, że stała się niezapomnianą ikoną narciarstwa. Obchodząca 18 października 2024 roku 40. urodziny legendarna alpejka wśród polskich kibiców znana jest nie tylko ze swoich wyczynów na nartach. Mistrzyni olimpijska…
Lindsey Vonn z odwagą i niezłomnością pokonywała strome stoki oraz wyzwania związane z życiem zawodowej sportsmenki. Historia Amerykanki jest pełna adrenaliny, triumfów i porażek, które sprawiły, że stała się niezapomnianą ikoną narciarstwa.
Obchodząca 18 października 2024 roku 40. urodziny legendarna alpejka wśród polskich kibiców znana jest nie tylko ze swoich wyczynów na nartach. Mistrzyni olimpijska z Vancouver to również ogromna fanka tenisa. Regularnie uczestniczy w turniejach w roli widza, a jej entuzjazm do tej dyscypliny widać w mediach społecznościowych, gdzie często dzieli się swoimi wrażeniami. Kibicuje naszej Idze Świątek, która w wywiadzie dla oficjalnego serwisu WTA przyznała, że czerpie inspirację z kariery Vonn i często konsultuje się z nią, aby uzyskać cenne porady.
Być jak Picabo Street
Lindsey Vonn, a właściwie Lindsey Caroline Kildow, przyszła na świat 18 października 1984 roku w St. Paul w Minnesocie. Już jako dwuletnia dziewczynka z radością zakładała narty, choć trudno było wtedy przypuszczać, że kiedyś podbije świat sportu. Alan Kildow, były mistrz USA juniorów w narciarstwie alpejskim, dbał o to, żeby jego córka trenowała z pasją. A Lindsey jako dwuletnia dziewczynka z radością zakładała narty.
Jednym z przełomowych momentów w jej przygodzie ze stokiem było spotkanie z Picabo Street. Dziewięcioletnia Lindsey była zachwycona srebrną medalistką olimpijską z Lillehammer, a Picabo, która później wywalczyła też złoto na IO w Nagano, stała się jej mentorką i wzorem do naśladowania.
– Urzekła mnie jej osobowość – charakter i fakt, że nigdy wcześniej nie widziałem na żywo mistrzyni takiej jak ona – mówi Vonn w wywiadzie dla “Washington Post”.
Dzięki wsparciu rodziców Lindsey miała okazję ćwiczyć pod okiem Ericha Sailera – jednego z najlepszych trenerów w kraju. Na treningi dojeżdżała pociągiem do Vail w Kolorado, a pod koniec lat dziewięćdziesiątych cała siedmioosobowa rodzina przeprowadziła się tam na stałe.
– Czy dużo poświęciłam? Tak – dodaje. – I myślę, że w tamtym czasie było to dla mnie naprawdę trudne – patrzeć, jak moi przyjaciele robią inne rzeczy, które wydawały się o wiele bardziej atrakcyjne.
Determinacja Lindsey była niezłomna. Codzienne treningi stały się rutyną, która z czasem przyniosła efekty. W wieku czternastu lat stała się pierwszą Amerykanką, która wygrała slalom podczas Trofeo Topolino we Włoszech, co otworzyło jej drzwi do profesjonalnej kariery w narciarstwie alpejskim.
Sukcesy, porażki, kontuzje i gablota pełna trofeów
Lindsey Vonn, jeszcze jako Lindsey Caroline Kildow, zadebiutowała w alpejskim Pucharze Świata w wieku zaledwie szesnastu lat. Jej kariera rozwijała się w zawrotnym tempie, choć nie brakowało w niej bolesnych upadków – dosłownie i w przenośni. Niejedna kontuzja mogła zakończyć jej przygodę z zawodowym narciarstwem, ale ona zawsze wracała na stok. Zaciskała zęby i stawała do walki z rywalkami i własnym ciałem.
Warto wspomnieć, że początkowo amerykańscy trenerzy nie doceniali talentu Lindsey i faworyzowali Julię Mancuso oraz inne zawodniczki. Ale to jeszcze bardziej motywowało Vonn do ciężkiej pracy. Pierwsze większe sukcesy w jej wykonaniu zaczęły pojawiać się na przełomie wieków. W 2002 roku jako siedemnastolatka po raz pierwszy wystartowała na igrzyskach olimpijskich. Choć w Salt Lake City nie zdobyła medalu, to sama możliwość reprezentowania kraju na tak prestiżowej imprezie była dla niej ogromnym osiągnięciem. Kolejne lata to wspinanie się po narciarskich szczeblach – pierwsze podium w zawodach Pucharu Świata oraz zwycięstwa w zjazdach i supergigantach.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie “Trening mięśni brzucha… i twarzy”. Dziennikarka Polsatu znów pokazała moc
– Bardzo dokładnie pamiętam każdą sytuację, kiedy ktoś mówił, że czegoś nie dam rady zrobić – wspomina. – Myślę, że ten ból złagodziło nieco udowodnienie im wszystkim, że się mylili.
Lindsey Vonn była znana nie tylko ze swojej prędkości na stoku, ale również z umiejętności radzenia sobie w trudnych warunkach. W 2006 roku na igrzyskach olimpijskich w Turynie podczas treningu doznała groźnego upadku, który mógł zakończyć jej udział w najważniejszej imprezie czterolecia. Mimo to dwa dni później stanęła na starcie zjazdu i zajęła w nim ósme miejsce. Za ten wyczyn otrzymała U.S. Olympic Spirit Award – nagrodę symbolizującą niezłomność i determinację, które były jej znakami rozpoznawczymi przez wszystkie lata spędzone na stoku.
Amerykanka na swoim koncie ma cztery Kryształowe Kule za triumf w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata, co stawia ją w elicie kobiecego narciarstwa alpejskiego, w jednym rzędzie z takimi legendami, jak Annemarie Moser-Proell czy Mikaela Shiffrin. W 2010 roku w Vancouver zdobyła złoty medal olimpijski w zjeździe, stając się pierwszą reprezentantką USA, która tego dokonała. To był moment, który zdefiniował jej karierę i uczynił ją bohaterką narodową. Lindsey na stoku regularnie wygrywała, a nawet stała się prawdziwą dominatorką – osiem razy zdobyła Małą Kryształową Kulę w zjeździe, pięć razy w supergigancie i trzy razy w superkombinacji. Do tego uzbierała też osiem krążków mistrzostw świata, w tym dwa złote, a z igrzysk olimpijskich oprócz złota przywiozła jeszcze dwa brązy: z Vancouver w supergigancie oraz z Pjongczangu w zjeździe.
Kontuzje kolan, ramion i niekończące się rehabilitacje stanowiły nieodłączne elementy zawodowego życia Lindsey Vonn, ale reprezentantka USA nigdy nie straciła woli walki. Nawet wtedy, gdy ból okazywał się nie do zniesienia, marzyła o powrocie na szczyt. W 2013 roku podczas mistrzostw świata w Schladming doznała poważnej kontuzji kolana, która wymagała długiej rehabilitacji. Powrót do formy był trudny, ale ona nie zamierzała się poddawać. Każdy upadek był dla niej jak nowa lekcja. Nigdy nie przestawała walczyć, bo wiedziała, że nie dotarła jeszcze do kresu swoich możliwości.
W 2016 roku Lindsey Vonn zdobyła swoje dwudzieste trofeum w Pucharze Świata, bijąc rekord Ingemara Stenmarka, który wywalczył dziewiętnaście takich tytułów. W ten sposób po raz kolejny udowodniła, że nie ma dla niej rzeczy niemożliwych. Ponadto przez całą karierę osiemdziesiąt dwa razy stała na najwyższym stopniu podium zawodów Pucharu Świata, co przez kilka lat stanowiło rekord kobiet, który w 2023 roku pobiła Mikaela Shiffrin .
Miłości, rozstania i zwierzęta
Życie prywatne Lindsey Vonn jest równie dynamiczne jak jej sportowa kariera. W 2007 roku wyszła za Thomasa Vonna, który również był narciarzem. Niestety, małżeństwo zakończyło się rozwodem w 2013 roku. Jak to często bywa w przypadku sportowców, intensywne treningi, częste podróże i ogromna presja sprawiły, że życie prywatne stało się trudne do pogodzenia z zawodowym. Niedługo potem Lindsey zaczęła się spotykać z golfistą Tigerem Woodsem. Ich związek był szeroko komentowany przez media i nie brakowało w nim dramatów. Ostatecznie relacja ta nie przetrwała próby czasu.
Po rozstaniu z Tigerem, Lindsey próbowała znaleźć miłość jeszcze kilkakrotnie – spotykała się z trenerem NFL Kenanem Smithem, a później z hokeistą P.K. Subbanem, z którym nawet się zaręczyła. Związek ten był pełen radości, a para chętnie dzieliła się swoimi chwilami w mediach społecznościowych, ale wszystko się skończyło pod koniec 2020 roku.
Mimo ogromnych sukcesów na stoku, Amerykanka musiała zmagać się z trudnościami natury psychicznej. W swojej autobiografii otwarcie pisała o walce z depresją, która przez wiele lat była jej cichą towarzyszką. Kontuzje, presja wyników i samotność poza zawodami odbiły się na jej zdrowiu psychicznym. Dzięki wsparciu bliskich oraz terapii udało jej się przetrwać trudne chwile, a dzielenie się swoimi doświadczeniami stało się dla niej sposobem na pomoc innym. Vonn podkreśla, jak ważne jest, aby otwarcie mówić o problemach i szukać pomocy, kiedy jest to potrzebne.
Lindsey ma też ogromne serce dla zwierząt. W 2005 roku, po wygranej w Val d’Isere, dostała w nagrodę… ciężarną krowę! Nazwała ją “Olympe” i zdecydowała się ją zatrzymać. Z czasem jej zwierzęca rodzina się powiększyła – dołączyła do niej koza i cielę, a wszystkie trafiły do zaprzyjaźnionego rolnika w Austrii. Vonn często mówi, że jej mała farma daje jej więcej radości niż jakiekolwiek nagrody.
Legendarna narciarka jest też znana ze swojej miłości do psów. Posiada trzy czworonogi które, mają nawet własne konto na Instagramie o nazwie “Vonndogs”. Lindsey nie ukrywa, że jej zwierzęta są dla niej ogromnym wsparciem, a opieka nad nimi przynosi jej wiele radości.
Przesądna domatorka
Lindsey Vonn to postać pełna kontrastów. Jest jedną z najbardziej utytułowanych narciarek w historii, a nie znosi… zimna! Co również ciekawe, w dzieciństwie nie była szczególnie dobra w innych sportach, choć próbowała wielu opcji – tenisa, łyżwiarstwa figurowego czy gimnastyki. W tej ostatniej radziła sobie nawet całkiem nieźle, ale była za wysoka, żeby zająć się nią na poważnie.
Mimo intensywnej kariery sportowej, Amerykanka nie zaniedbała edukacji. Szkołę średnią ukończyła dzięki nauczaniu zdalnemu, a do tego uczestniczyła w kursach biznesowych na Harvard Business School.
Jest też przesądna – gdy startowała w zawodach, wszystkie elementy jej stroju musiały do siebie pasować. Jeśli kombinezon miał różowy kolor, to reszta outfitu nie mogła być w innym odcieniu. Zawsze miała też przy sobie biżuterię, która ma dla niej szczególne znaczenie, np. kolczyk z napisem “marzenie” albo naszyjnik podarowany przez rodzeństwo.
Tuż przed startem Lindsey za każdym razem trochę się denerwowała i bawiła się paskami od kijków. – To taki mój mały tik – przyznaje na łamach magazynu “Esquire”. – Masz dziesięć-piętnaście sekund, które wydają się wiecznością, więc musisz czymś zająć myśli.
Vonn nie ukrywa też, że jest domatorką. Jej wymarzony dzień? – Siedziałabym na kanapie z dużym kubkiem mrożonego jogurtu, oglądałabym maratony “Prawa i porządku” w piżamie – najlepiej w onesie – i spędzała czas z moimi psami – zwierza się. – Tak naprawdę nie jestem cool. Chciałabym być, ale nie jestem. Jestem totalną domatorką, która lubi siedzieć w onesie z psami – dodaje z uśmiechem.
Na sportowej emeryturze
W 2019 roku, po wielu latach triumfów i trudów, Lindsey Vonn ogłosiła zakończenie sportowej kariery. Jej ciało nie wytrzymywało już kolejnych obciążeń, a kontuzje stały się zbyt poważne, by mogła kontynuować rywalizację na najwyższym poziomie. – Chciałabym być aktywna, kiedy będę starsza, więc muszę myśleć o przyszłości – powiedziała, podejmując tę trudną decyzję.
Jej marzeniem było pobicie rekordu Ingemara Stenmarka, który miał na koncie osiemdziesiąt sześć zwycięstw w Pucharze Świata. Choć nie udało jej się tego osiągnąć, to osiemdziesiąt dwa triumfy, które odniosła, czynią ją jedną z najwybitniejszych narciarek wszech czasów.
Po przejściu na sportową emeryturę Lindsey Vonn nie zniknęła z mediów. Zaczęła współpracować z telewizją NBC, komentując wydarzenia sportowe, a także napisała książkę “Strong is the New Beautiful”, w której dzieli się swoimi doświadczeniami, motywuje do pracy nad sobą i zachęca do pokonywania własnych słabości. W 2021 roku opublikowała kolejny bestseller – “Rise: My Story”, opowiadający o jej drodze do sukcesu, pełnej trudności i wyzwań.
Lindsey Vonn to uosobienie determinacji, niezłomności i miłości do sportu. Przez wiele lat pokazywała, że nawet najwięksi mistrzowie mają chwile słabości, ale to, co ich wyróżnia, to gotowość do powstawania po każdym upadku. Choć nie zobaczymy jej już na trasach narciarskich w oficjalnych zawodach, Lindsey wciąż inspiruje – dzieli się swoją wiedzą, motywuje innych, by nigdy się nie poddawali i sięgali po swoje marzenia.
Jej dziedzictwo pozostanie z nami na zawsze, a jej historia będzie inspirować kolejne pokolenia sportowców. Lindsey Vonn udowodniła, że warto marzyć, warto walczyć i nigdy nie przestawać wierzyć w siebie, nawet kiedy droga staje się wyboista. Bo przecież to, co najważniejsze, to nie liczba wygranych medali, ale to, kim się stajemy pokonując swoje słabości.