“Już rok temu mówiłem, że Thurnbichlera powinno się odsunąć. Nie zrobił nic”
Kryzys polskich skoków narciarskich widoczny jest gołym okiem, a zdaniem wielu jednym głównych odpowiedzialnych za kiepskie wyniki jest Thomas Thurnbichler. Głośno powiedział o tym były trener Kamila Stocha. – Ja już rok temu mówiłem, że Thurnbichlera powinno się odsunąć od kadry – stwierdził Krzysztof Sobański w rozmowie z Polsatem Sport. Polscy skoczkowie mają ogromne problemy…
Kryzys polskich skoków narciarskich widoczny jest gołym okiem, a zdaniem wielu jednym głównych odpowiedzialnych za kiepskie wyniki jest Thomas Thurnbichler. Głośno powiedział o tym były trener Kamila Stocha. – Ja już rok temu mówiłem, że Thurnbichlera powinno się odsunąć od kadry – stwierdził Krzysztof Sobański w rozmowie z Polsatem Sport.
Polscy skoczkowie mają ogromne problemy i tylko pojedyncze wyniki dają kibicom nadzieję na poprawę. W niedzielnym konkursie TCS w Oberstdorfie najlepiej spisał się Paweł Wąsek, który zajął 10. miejsce, Jakub Wolny był 30., a Piotr Żyła i Aleksander Zniszczoł nie weszli nawet do drugiej serii. W kwalifikacjach odpadł za to Dawid Kubacki.
W związku z kiepskimi wynikami pojawia się coraz więcej pytań, kto jest za to odpowiedzialny. Wśród winowajców wymienia się związek, samych skoczków, czy sztaby szkoleniowe. Według Krzysztofa Sobańskiego poszukiwania nie są potrzebne, a odpowiedzialność ponosi nie kto inny, jak Thomas Thurnbichler.
Były trener Kamila Stocha się nie patyczkował. “Thurnbichlera powinno się odsunąć od kadry”
Krzysztof Sobański w przeszłości pracował z czołowymi polskimi skoczkami, a jego podopiecznym był Kamil Stoch. Szkoleniowiec w roli eksperta co jakiś czas zabiera głos o stanie polskich skoków i według jego diagnozy, Biało-Czerwoni mają obecnie szczególny problem z jednym z elementów rzemiosła.
– Każdy z naszych zawodników ma olbrzymie problemy z przyjęciem pozycji najazdowej. Chodzi o to przejście przez łuk i taki wjazd na próg, który nie wybija z równowagi. U naszych to wygląda tak, że oni się na progu rzucają. Tak się stało u Kubackiego – powiedział Sobański w rozmowie z Polsatem Sport po rywalizacji w Oberstdorfie.
Szkoleniowiec od razu ocenił, kto jest odpowiedzialny za takie błędy skoczków. – Jest trener, jest sztab, więc to są te osoby odpowiedzialne. Ja już rok temu mówiłem, że Thurnbichlera powinno się odsunąć od kadry – dodał bez ogródek.
– Nie tylko tego nie zrobiono, ale i pozwala się Austriakowi puszczać Kamila Stocha, choć ten zatrudnił innego trenera, a Polski Związek Narciarski zgodził się na ten układ. Wyników nie ma, a przykro patrzy się, jak zawodnik mający wszystko, nie potrafi oddać przyzwoitego skoku – kontynuował Sobański.
Na tym się jednak nie skończyło. – Naszym błędem jest to, że wzięliśmy człowieka, który nie zrobił nic i daliśmy mu najlepszych zawodników. Bo jak on przejmował kadrę, to nie wypadaliśmy z trójki. Doświadczony trener wiedziałby, jak tym pokierować. Zawodnik dostałbym od niego jeden, góra dwa proste komunikaty. Tymczasem Thurnbichler się rozdrabnia – ogłosił trener w podsumowaniu.
Zdaniem Sobańskiego najważniejsze jest obecnie znalezienie odpowiedniego trenera dla juniorów, a zwolnienie Thurnbichlera na ten moment nie jest konieczne. Ekspert uważa jednak, ze PZN po prostu przespał moment na pożegnanie Austriaka, a obecnie polskie skoki zbierają tego żniwo.
Już rok temu mówiłem, że Thurnbichlera powinno się odsunąć. Nie zrobił nic
Wypowiedź ta, dotycząca trenera reprezentacji Polski w skokach narciarskich, to doskonały punkt wyjścia do refleksji nad stanem polskiego sportu, a szczególnie skoków narciarskich, w których w ostatnich latach nie brakowało emocji, rozczarowań, ale również sukcesów. Tomasz Thurnbichler, austriacki szkoleniowiec, od momentu objęcia roli trenera reprezentacji, stał się postacią kontrowersyjną. Jego kadencja jest pełna zarówno pochwał, jak i krytyki, a jego decyzje, które miały zaważyć na przyszłości polskich skoków, budzą sporo wątpliwości. Co zatem mogło stanowić o tej krytycznej opinii, której wyraz dał ktoś, kto już rok temu przewidywał, że Thurnbichler nie przyniesie oczekiwanych rezultatów?
Tło sytuacji
Rok 2023 był dla polskich skoków narciarskich czasem, w którym spekulacje na temat przyszłości tej dyscypliny były w pełnym rozkwicie. Po kilku sezonach pełnych wzlotów i upadków, kiedy to Polacy przeżywali zarówno wielkie radości (m.in. złoto Kamila Stocha na igrzyskach olimpijskich w 2018 roku), jak i niejednokrotnie rozczarowujące wyniki, nadchodzący rok miał być kluczowy. Po zakończeniu kadencji poprzedniego trenera, Stefana Horngachera, Polacy znaleźli się w niełatwej sytuacji. Wybór Thurnbichlera, który miał przejąć stery reprezentacji, wzbudzał mieszane uczucia. Część ekspertów, jak i kibiców, zastanawiała się, czy austriacki trener, znany z pracy z drużyną Niemiec, jest odpowiednią osobą, by zbudować silną kadrę.
Problemy Thurnbichlera w roli trenera
Z czasem stało się jasne, że decyzje Thurnbichlera wciąż są obiektem kontrowersji. Gdy jego kadencja nabrała tempa, szybko okazało się, że zmiany, które wprowadził, nie przynoszą wymarzonych efektów. Z jednej strony pojawiły się pierwsze sukcesy, jak choćby zwycięstwa Piotra Żyły w zawodach Pucharu Świata, z drugiej jednak strony, zmiany w składzie drużyny czy metody treningowe nie wszystkim przypadły do gustu. Thurnbichler zaczął wprowadzać własną filozofię, której nie wszyscy zawodnicy potrafili się podporządkować. Dla wielu ekspertów kluczowym pytaniem stało się, czy zmiany w zespole były naprawdę konieczne, czy może trener przesadził z innowacyjnymi pomysłami, nie uwzględniając specyfiki polskich skoczków.
O jednym z najgłośniejszych problemów mówiono od samego początku – chodziło o dobór zawodników. W czasie kadencji Thurnbichlera nie brakowało sytuacji, w których zawodnicy uważani za filary polskiej drużyny, tacy jak Dawid Kubacki czy Kamil Stoch, nie czuli się wystarczająco doceniani. Trener podjął decyzję, by dać szansę młodszej kadrze, co z jednej strony miało na celu odświeżenie drużyny, ale z drugiej wywołało napięcia wewnętrzne. Zawodnicy, którzy przez lata zdobywali medale, poczuli się odsunięci na boczny tor, co odbiło się na atmosferze w zespole.
Krytyka i brak efektów
„Nie zrobił nic” – te słowa to ostra krytyka, która odnosi się do wielu aspektów pracy Thurnbichlera. Nie chodzi tylko o brak spektakularnych wyników w postaci medali czy pierwszych miejsc w klasyfikacjach Pucharu Świata, ale także o brak wyraźnej zmiany na lepsze w długofalowym planie. Jego decyzje były często podejmowane w sposób, który wydawał się nie do końca przemyślany. Przykładem tego mogą być zmiany w metodach treningowych, które nie przyniosły wymiernych korzyści. Choć może on mieć swoje pomysły, które w teorii miałyby pomóc drużynie, to w praktyce nie zawsze można je było zauważyć na skoczniach. Brak klarownej wizji i dostosowania do potrzeb zawodników odbił się na wynikach, które z roku na rok były coraz słabsze.
Dodatkowo, krytyka Thurnbichlera była z pewnością związana z jego nieumiejętnością budowania harmonijnej relacji z mediami oraz kibicami. Trener nie zawsze potrafił odnaleźć się w roli osoby publicznej, co powodowało, że komunikacja z fanami i dziennikarzami nie przebiegała w sposób, który mógłby wspierać drużynę. Dobrze zaprezentowany wizerunek trenera mógłby poprawić atmosferę wokół reprezentacji, a tymczasem było wręcz odwrotnie – polski zespół pod jego wodzą zaczynał przypominać bardziej grupę indywidualności niż prawdziwą drużynę.
Podsumowanie i wnioski
Podsumowując sytuację, widzimy, że opinia sprzed roku o Thurnbichlerze, który „nie zrobił nic”, może mieć swoje uzasadnienie w kontekście tego, co działo się w polskich skokach narciarskich przez miniony rok. Trener, mimo dobrych chęci, nie potrafił przełożyć swoich pomysłów na realne sukcesy. Zmiany, które wprowadzał, nie przyniosły wymiernych efektów, a jego styl pracy stał się przyczyną narastających napięć w drużynie. Polacy, którzy mieli nadzieję na odbudowę, zmuszeni byli do stawiania czoła trudnym wyzwaniom.
Być może Thurnbichler nie był odpowiednią osobą na to stanowisko, ale warto zastanowić się, czy jego kadencja była tylko efektem niewłaściwych decyzji, czy może był to po prostu zły moment dla polskich skoków. Niezależnie od tego, przyszłość tej dyscypliny w Polsce z pewnością nie zależy tylko od jednego trenera, ale od całego systemu wsparcia zawodników, atmosfery wokół drużyny i możliwości rozwoju młodych skoczków.