Katalończycy naprawdę myślą tak o Polakach. “Kojarzy się jednoznacznie”
Polska Barcelona. Fenomen, którego prędko nie powtórzymy Barcelońskie loty z Polski są wypełnione do ostatniego miejsca. Na trybunach Camp Nou rozbrzmiewają znajome okrzyki: „sędzia kalosz!”, obok powiewają biało-czerwone flagi. Wokół stadionu język polski brzmi niemal równie często co hiszpański czy kataloński. To nie przypadek – to efekt zjawiska, które historyk i hispanista dr hab. Filip…
Polska Barcelona. Fenomen, którego prędko nie powtórzymy
Barcelońskie loty z Polski są wypełnione do ostatniego miejsca. Na trybunach Camp Nou rozbrzmiewają znajome okrzyki: „sędzia kalosz!”, obok powiewają biało-czerwone flagi. Wokół stadionu język polski brzmi niemal równie często co hiszpański czy kataloński. To nie przypadek – to efekt zjawiska, które historyk i hispanista dr hab. Filip Kubiaczyk określa jako „polską Barcelonę”.
– Nie wiem, czy to samo byłoby możliwe, gdyby Robert Lewandowski zamiast do FC Barcelony trafił przed laty do Realu Madryt – mówi Kubiaczyk w rozmowie ze Sport.pl. – Los jednak sprawił, że znalazł się w mieście, które nie bez powodu nazywane jest domem „los polacos”.
Katalońska sympatia do Polaków – przypadek czy historia?
Kubiaczyk przyznaje: życzliwość Katalończyków wobec Polaków nie zaczęła się od Lewandowskiego, Szczęsnego ani Ewy Pajor. – To sięga znacznie dalej. Katalończyków od dekad nazywa się „los polacos” – początkowo prześmiewczo, głównie w Madrycie, dziś już nieco z przymrużeniem oka. To dziwaczne przezwisko stało się pomostem – sprawiło, że Polacy są tu odbierani wyjątkowo pozytywnie.
Jak postrzegają nas Katalończycy? Według Kubiaczyka jako ludzi spokojnych, uprzejmych, pracowitych i… uśmiechniętych. Podkreślają też naszą łatwość w nauce języków. Oczywiście, poziom wiedzy o Polsce bywa różny – niektórzy kojarzą Tuska czy Kaczyńskiego, inni wciąż życzą nam wejścia do Unii Europejskiej, choć jesteśmy w niej od dwóch dekad.
Sport jako miękka siła
Zawodnicy tacy jak Lewandowski czy Szczęsny nie tylko odnoszą sukcesy sportowe – są ambasadorami Polski. – W Nawarze wspomnienie Jana Urbana budzi sentyment do dziś. W Madrycie wciąż powtarza się nazwisko Koseckiego. Tacy zawodnicy budują pozytywny wizerunek kraju – mówi Kubiaczyk.
Lewandowski – „Pan Gol”, jak nazywają go katalońscy dziennikarze – zmienia percepcję Polaków w Hiszpanii. Kiedyś robił to w Niemczech. Teraz, w Barcelonie, ugruntowuje to, co w Katalonii już istniało – głęboka sympatia do Polaków.
Polski język w barwach Blaugrany
Polacy licznie przylatują do Barcelony nie tylko dla plaży i Gaudiego. Przylatują zobaczyć polskich piłkarzy. Tak licznie, że polski staje się coraz bardziej słyszalny nie tylko na stadionie, ale i w klubowych mediach. – Nie zdziwię się, jeśli polski dołączy niedługo do oficjalnych języków na stronie Barcelony – zauważa Kubiaczyk.
Szczęsny – charyzmatyczny luzak, Lewandowski – wzór profesjonalizmu
Choć różnią się jak ogień i woda, obaj dają Katalończykom – i Polakom – coś wyjątkowego. Szczęsny to dusza towarzystwa, bystry, z ciętym językiem. Lewandowski – perfekcyjny sportowiec, który przemawia skutecznością na boisku. – Jeden uczy dystansu i luzu, drugi – profesjonalizmu i konsekwencji – mówi Kubiaczyk. – I obaj są bohaterami trybun.
„Chesni fumador” – zawołanie na cześć Szczęsnego – to przykład, jak nawet niedoskonałości stają się jego znakiem rozpoznawczym. A kibice… kochają autentyczność.
Polacy, Katalonia i… estelada
Zachwyt Barceloną bywa jednak bezrefleksyjny. Kubiaczyk zauważa: wielu polskich fanów bez głębszej wiedzy przejmuje katalońskie narracje niepodległościowe. – Widziałem na Camp Nou polską flagę połączoną z esteladą. Dla mnie, jako historyka, to było szokujące – zwłaszcza 2 maja, w Dzień Flagi Rzeczypospolitej – opowiada.
Porównywanie historii Polski i Katalonii to dla niego nadużycie. – Katalonia nigdy nie była królestwem, nie miała króla. To fałszowanie historii – podkreśla. I dodaje: sympatia nie powinna oznaczać ślepego przyjmowania każdej idei.
Piłkarska historia, której nie zapomnimy
Dr hab. Kubiaczyk nie ma wątpliwości: czas, w którym Polacy są jednymi z najważniejszych postaci w Barcelonie, nie potrwa długo. – Musimy to docenić. Gdy Lewandowski i Szczęsny zakończą kariery, możemy długo czekać na coś podobnego. Dlatego warto dziś czuć dumę, śledzić ich mecze, cieszyć się tą historią.
Bo choć nie mamy dziś wielkiej reprezentacji, to mamy „polską Barcelonę”. A to, w oczach wielu kibiców, znaczy teraz więcej niż kiedykolwiek wcześniej.