Katastrofa Polaków w Trondheim. Tak źle nie było od 7313 dni
Aleksander Zniszczoł, Jakub Wolny, Paweł Wąsek i Dawid Kubacki skakali w konkursie drużynowym na MŚ w Trondheim tak, że przypomniały nam się czasy, gdy żadnego z nich jeszcze nie znaliśmy. Tak słabo polski zespół nie wypadł na MŚ od 7313 dni, czyli aż od ponad 20 lat! W czwartek w Trondheim skoczkowie ze Słowenii wygrali…
Aleksander Zniszczoł, Jakub Wolny, Paweł Wąsek i Dawid Kubacki skakali w konkursie drużynowym na MŚ w Trondheim tak, że przypomniały nam się czasy, gdy żadnego z nich jeszcze nie znaliśmy. Tak słabo polski zespół nie wypadł na MŚ od 7313 dni, czyli aż od ponad 20 lat!
W czwartek w Trondheim skoczkowie ze Słowenii wygrali emocjonujący konkurs drużynowy. Dla kogo emocjonujący, dla tego emocjonujący – do samego końca o złoto walczyli Słoweńcy, Austriacy i Norwegowie (i taka jest ostateczna kolejność). Natomiast my do samego końca walczyliśmy o piąte miejsce. Tylko tyle. I aż tyle.
„Aż”, bo niby nie ma większej różnicy między miejscem piątym a szóstym, ale piąte oznaczałoby dla Polski pozostanie w top 5, do jakiego nasza drużyna na MŚ należy od dawna. A teraz musimy powiedzieć nie „należy”, tylko „należała”.
Polska szósta była już w połowie konkursu. Wówczas Piotr Żyła obecny w studiu TVN-u i Eurosportu razem z prowadzącymi je Sebastianem Szczęsnym i Damianem Michałowskim przekonywali, że szóste miejsce jest dobre. Nie, nie jest. Brawa dla Jakuba Kota, który jako jedyny we wspomnianym studiu powiedział po zawodach, że to nie jest dobre miejsce Polski. Jest najgorsze na MŚ od 20 lat. Dokładnie od 20 lat i ośmiu dni. Albo jak kto woli od 7313 dni. Czyli od tak dawna, że Kamil Stoch miał 17 lat i debiutował w mistrzostwach, gdy Polska ostatni raz nie była w top 5 drużynówki.
Trudno było mieć pretensje, że na MŚ w Oberstdorfie w 2005 roku 17-letni Stoch skoczył w rywalizacji zespołowej tylko 117 metrów i że wobec jeszcze słabszych skoków Łukasza Rutkowskiego (111,5 m) oraz Marcina Bachledy (114 m) nic nam nie dało bardzo dobre 136,5 metra Adama Małysza. W konkursie drużynowym na skoczni dużej 26 lutego 2005 roku Polska skakała tylko w pierwszej serii. Skończyła zawody na dziewiątym miejscu. Od tamtego dnia już wszystkie drużynówki aż do dziś Polska na MŚ kończyła nie niżej niż na piątym miejscu. Prześledźmy wyniki naszego zespołu na MŚ, cofając się w czasie.
Planica 2023 – czwarte miejsce, 10,3 pkt za trzecią Austrią
Oberstdorf 2021 – brąz
Seefeld 2019 – czwarte miejsce, 11,1 pkt za trzecią Japonią
Lahti 2017 – złoto
Falun 2015 – brąz
Val di Fiemme 2013 – brąz
Oslo 2011 – czwarte miejsce na normalnej, 15,2 pkt za trzecimi Niemcami
Oslo 2011 – piąte miejsce na dużej (wtedy odbyły się dwie drużynówki), 17 pkt za trzecią Słowenią w jednoseryjnej loterii
Liberec 2009 – czwarte miejsce, 9,1 pkt za trzecią Japonią
Sapporo 2007 – piąte miejsce, 48,7 pkt za trzecią Japonią
Oberstdorf 2005 – 20 lutego szóste miejsce na skoczni normalnej, 70,5 pkt do trzeciej Słowenii
Oberstdorf 2005 – 26 lutego dziewiąte miejsce na skoczni dużej, brak awansu do drugiej serii
Najgorzej, że Polski nie stać na więcej
Zajmując szóste miejsce na MŚ w Trondheim cofnęliśmy się do innej epoki skoków. Żeby nie powiedzieć, że do prehistorii. Dwadzieścia lat temu w skokach nie było przeliczników, dominowali Janne Ahonen i Jakub Janda, którzy już dawno temu pokończyli kariery, a z dzisiejszych gwiazd tego sportu wówczas jeszcze żadna nie była znana.
Oczywiście szóste miejsce Polski na MŚ w Trondheim to żaden szok. Przez całą zimę zespół prowadzony przez Thomasa Thurnbichlera zawodzi. Tak naprawdę to się dzieje już drugi sezon z kolei. Młody trener z Austrii miał z Polską świetny pierwszy raz – na MŚ w Planicy w 2023 roku pod jego wodzą złoto wyskakał Żyła (na skoczni normalnej), brąz Kubacki (na dużej), a czwarte miejsce drużyny wyzwoliło w nas niedosyt. Dziś chcielibyśmy czuć tylko niedosyt. Czujemy, niestety, beznadzieję. Koniec MŚ w Trondheim coraz bliżej, panom został jeszcze tylko konkurs indywidualny na dużej skoczni (w sobotę). Ale nie oszukujmy się – Thurnbichler nie zrealizuje celu, jaki sam stawiał przed sobą i drużyną. Był nim, ciągle jest, medal. Niestety, jest stabilnie, ale słabo. Teraz zarząd Polskiego Związku Narciarskiego musi się zastanowić czy z czegoś takiego nasz zespół może się odbić do sukcesów w przyszłym sezonie, olimpijskim. Jednak wierzyć w to dziś bardzo trudno.