Koniec skoków, jakie znamy. Tak zohydzono nam ten sport
Skokowa policja sprawdza twój kombinezon i przyczepia do niego siedem czipów. Ty kopiujesz czipy i fałszywe wszywasz sobie do nowych strojów, większych, nieprzepisowych. Jesteś oszustem? Stosujesz doping technologiczny? Polacy, Austriacy, Słoweńcy, a nawet też mający swoje za uszami Niemcy oskarżają o coś takiego Norwegów. Jak wobec takiego skandalu zwykłemu człowiekowi mają nie brzydnąć skoki narciarskie?…
Skokowa policja sprawdza twój kombinezon i przyczepia do niego siedem czipów. Ty kopiujesz czipy i fałszywe wszywasz sobie do nowych strojów, większych, nieprzepisowych. Jesteś oszustem? Stosujesz doping technologiczny? Polacy, Austriacy, Słoweńcy, a nawet też mający swoje za uszami Niemcy oskarżają o coś takiego Norwegów. Jak wobec takiego skandalu zwykłemu człowiekowi mają nie brzydnąć skoki narciarskie? Na MŚ w Trondheim one zostały nam właśnie zohydzone.
W sobotę na MŚ w narciarstwie klasycznym w Trondheim odbył się ostatni konkurs w skokach narciarskich. Wygrał Domen Prevc, a przegrała cała dyscyplina. To nie jest przesada.
Polscy skoczkowie zawodzą już drugi sezon z rzędu. Patrząc, jak odstają od światowej czołówki i przyzwyczajając się do tego ponurego obrazka myśleliśmy, że nic gorszego już nas nie spotka, że nie zobaczymy niczego smutniejszego. Tymczasem w sobotę jedna z najmocniejszych skokowych kadr poszła do Międzynarodowej Federacji Narciarskiej z nagraniami, na których widać, jak Norwegowie wszywają zduplikowane czipy do nowych kombinezonów. Do nagrań dotarł dziennikarz Sport.pl Jakub Balcerski.
Co z tymi nagraniami zrobi FIS? Nie wiadomo. Wiadomo natomiast, że działacze światowej federacji narciarskiej wolą zamykać oczy na prawdę niż realnie mierzyć się z problemami. To ich taktyka znana od lat. I ta taktyka rozzuchwala najbogatszych, największych, najsprytniejszych i najbardziej zdesperowanych w walce o sukcesy.
Hannawald wyprowadził cios w Norweżkę. “Może skoczę w bieliźnie i zobaczymy”
Ci najwięksi patrzą na siebie nawzajem już tak nieufnie, że w skokowym światku wręcz nie chce się przebywać. Sven Hannawald, były niemiecki mistrz, pracował na MŚ w Trondheim jako ekspert publicznej telewizji ARD. Po zawodach kobiet powiedział, że jeśli Anna Odine Stroem – brązowa medalistka indywidualnie, a złota w drużynie kobiet i w drużynie mieszanej – da mu swój kombinezon, to on wróci do skakania, bo jej strój jest tak wielki i tak mocno zwiększa szanse na sukcesy.
– Mogę mu go dać. A ja może skoczę w bieliźnie i zobaczymy czy jestem taka słaba, że potrzebuję dużego kombinezonu – odgryzła się Norweżka. – Pewnie, że nie mógł uznać, że to, co osiągnęłam, jest moją zasługą. Przecież mówił to dla niemieckich mediów. A mój kombinezon był sprawdzany raz, drugi, trzeci i piąty. I nic! – dodała.
Geiger minął się z prawdą? Kontroler blokuje dziennikarza, zamiast odpowiedzieć
To by było nawet zabawne, że Niemiec czepia się Norwegów o przestrzeganie przepisów, gdyby nie było straszne. Przecież Niemiec Karl Geiger skakał na MŚ w Trondheim na obiekcie normalnym w takim worku/śpiworze/spadochronie i tych określeń na jego wielki kombinezon można by przytaczać jeszcze wiele, że komentował to cały świat. A Niemcy mówili wtedy, że świat nie ma racji, że wszystko gra. Sam Geiger zapytany przez wysłannika Sport.pl na MŚ Jakuba Balcerskiego czy przeszedł kontrolę kombinezonu po skoku, odpowiedział, że tak. Później naszemu dziennikarzowi trener rywali Niemców (nie trener Thurnbichler) doniósł, że Geiger po zawodach wcale nie był sprawdzany. Balcerski zapytał więc jak było kontrolera sprzętu z ramienia FIS, Christiana Kathola. Odpowiedzi nie dostał, za to dowiedział się, że Austriak zablokował jego numer. A wcześniej unikał naszego dziennikarza na terenie skoczni.
Kiedy trwał ostatni skokowy konkurs MŚ w Trondheim, do nas docierały informacje, że kilka kadr już w trakcie pierwszej serii złożyło protest przeciw Norwegom. Ich rywale nawet nie czekali na wyniki. I że jury jedne protesty odrzucało od razu, a na rozpatrzenie innych dawało sobie czas do wieczora. W tym samym czasie Kathol zdyskwalifikował za nieregulaminowy kombinezon jednego skoczka z 50 startujących – Norwega Sundala. Ciekawe, że akurat jego, a nie walczących o medale innych Norwegów: Lindvika czy Forfanga. Czy to nie wygląda na klasyczne znalezienie kozła ofiarnego i liczenie, że tyle wystarczy?
Czy wystarczy – zobaczymy. Natomiast czekać nie musimy, żeby już teraz stwierdzić, że kończące się mistrzostwa świata stały się antyreklamą skoków. Kiedyś to był prosty, piękny sport – kto skoczył daleko, wygrywał. Tak zdarzało się, że ktoś miał szczęście do wiatru, a ktoś pecha, bywało, że komuś sędziowie zawyżyli, a komuś zaniżyli noty. Ale nie było takich afer, jak dziś, nie było aż takiego wyścigu technologicznego z jazdą po bandzie uznawaną za świętą zasadę. I – jak się wydaje – z już tak wyraźnym przekraczaniem granic, że widzą to wszyscy, tylko widzieć nie chce tego ten, kto ma stać na straży przepisów, czyli FIS.