Lewandowski pokazał, jakim jest człowiekiem. Oto pierwsze słowa po meczu
Lewandowski po triumfie z Borussią: “Chcemy grać nasz futbol i wygrywać. Gramy jako drużyna” Robert Lewandowski ponownie udowodnił, że jest piłkarzem światowego formatu. W pierwszym meczu ćwierćfinału Ligi Mistrzów jego FC Barcelona rozbiła Borussię Dortmund aż 4:0, a sam Polak był głównym architektem tego sukcesu. Strzelił dwa gole, został wybrany zawodnikiem meczu i poprowadził „Blaugranę”…
Lewandowski po triumfie z Borussią: “Chcemy grać nasz futbol i wygrywać. Gramy jako drużyna”
Robert Lewandowski ponownie udowodnił, że jest piłkarzem światowego formatu. W pierwszym meczu ćwierćfinału Ligi Mistrzów jego FC Barcelona rozbiła Borussię Dortmund aż 4:0, a sam Polak był głównym architektem tego sukcesu. Strzelił dwa gole, został wybrany zawodnikiem meczu i poprowadził „Blaugranę” do spektakularnego zwycięstwa nad byłym klubem. Jednak mimo imponującego indywidualnego występu i wysokiej wygranej, 36-letni napastnik pozostał skromny i z pokorą podszedł do tematu rywalizacji.
Po meczu Lewandowski nie skupił się na własnych osiągnięciach, lecz na sile kolektywu, który – jego zdaniem – ma ogromny potencjał. – Chcemy grać nasz futbol i wygrywać. Gramy jako drużyna. Mamy duży potencjał – powiedział w rozmowie z mediami. Takie słowa to nie tylko wyraz sportowej klasy, ale też przykład przywództwa, jakie Lewandowski prezentuje na boisku i poza nim.
Fenomenalny występ Lewandowskiego
W starciu z Borussią Dortmund, które rozegrano na stadionie Camp Nou, Lewandowski zapisał się na listę strzelców dwukrotnie. Pierwszy raz trafił do siatki w 48. minucie po dokładnym podaniu Raphinii. Drugi raz wpisał się na listę strzelców w 66. minucie, kiedy to podwyższył wynik na 3:0, praktycznie przesądzając losy spotkania. Był nie tylko skuteczny, ale też imponował inteligencją boiskową i zaangażowaniem, nieustannie wspierając kolegów z zespołu.
Mimo swojej dominacji na murawie, po meczu nie mówił o sobie, lecz o całej drużynie. – Nie myślimy o półfinale. Mamy jeszcze drugi mecz w Dortmundzie – zaznaczył, podkreślając, że choć Barcelona ma ogromną przewagę przed rewanżem, to rywalizacja jeszcze się nie skończyła.
Rewanż w Dortmundzie: formalność czy niebezpieczna pułapka?
Drugi mecz odbędzie się 15 kwietnia na Signal Iduna Park – stadionie, który doskonale zna Lewandowski z czasów swojej gry w Borussii. Mimo że wynik pierwszego starcia stawia „Dumę Katalonii” w bardzo komfortowej sytuacji, Polak i jego koledzy nie zamierzają lekceważyć przeciwnika. Atmosfera w Dortmundzie bywa elektryzująca, a Borussia mimo wszystko będzie chciała zmazać plamę po bolesnej porażce i zaprezentować się z lepszej strony przed własną publicznością.
Niemieckie media: „Strach przed Lewandowskim”
Mecz odbił się szerokim echem również za naszą zachodnią granicą. Niemieckie media nie szczędziły krytyki drużynie z Dortmundu. Portal Sport.de dosadnie opisał postawę Borussii, wskazując, że drużyna Edina Terzicia nie podjęła równej walki, a wręcz uległa paraliżowi wobec ofensywnej siły Barcelony i klasy Roberta Lewandowskiego.
– Strach przed Robertem Lewandowskim i magiczną FC Barceloną już w pierwszym meczu pozbawiły Borussię Dortmund wszelkich nadziei na półfinał. Nawet najbardziej fanatyczni kibice nie wierzą w cud. Dortmund musiał nieustannie gonić za supertechnicznymi zawodnikami Hansiego Flicka – czytamy w komentarzu redakcyjnym. Taka opinia tylko potwierdza, jak ogromne wrażenie zrobiła na niemieckich obserwatorach gra Barçy i forma Lewandowskiego.
Lewandowski – lider z klasą
Ten mecz po raz kolejny pokazał, jak istotną postacią w układance Barcelony jest Robert Lewandowski. Doświadczony napastnik nie tylko zdobywa bramki, ale także daje zespołowi spokój, pewność siebie i nieocenione doświadczenie w najważniejszych momentach sezonu. Jego skromność i koncentracja na celu są cechami, które czynią z niego prawdziwego lidera.
Choć po takim wyniku trudno nie myśleć o półfinale, Lewandowski i Barcelona pozostają skupieni. Wiedzą, że futbol potrafi być nieprzewidywalny. Jednak jeśli utrzymają taką formę jak w pierwszym meczu, awans wydaje się niemal formalnością.