Robert Lewandowski przez ponad pięć godzin w sądzie. „1:0 do przerwy” – komentuje jego pełnomocnik
Ponad pięć godzin trwało przesłuchanie Roberta Lewandowskiego w Sądzie Rejonowym dla Warszawy Śródmieścia. Sprawa dotyczy zarzutów o szantaż, którego według piłkarza miał się dopuścić jego były menedżer, Cezary Kucharski. To pierwszy dzień przesłuchań, a atmosfera wokół procesu jest napięta – przed budynkiem sądu od rana koczowali dziennikarze, a sam Lewandowski, opuszczając sąd, zareagował uśmiechem na jedno z pytań.
Sześć godzin w sądzie
Od godziny 9:20 do 15:15 – tyle czasu spędził Lewandowski w gmachu sądu, gdzie odbywał się jego pierwszy udział w procesie trwającym od początku 2023 roku. Wcześniej jego pełnomocnicy skutecznie wnioskowali o wyłączenie jawności rozpraw, a jedynym wyjątkiem była majowa sesja, podczas której ujawniono wszystkie nagrania zawarte w akcie oskarżenia. Wśród nich były rozmowy Kucharskiego z Lewandowskim, które – choć nie zostały jeszcze formalnie uznane za dowód – wciąż czekają na ocenę autentyczności przez sędziego Łukasza Ziołę.
Wtorek, 11 czerwca, był pierwszym dniem przesłuchania, a Lewandowski – jako główny świadek – odpowiadał na setki pytań. To on bowiem we wrześniu 2020 roku zgłosił do prokuratury, że jego były menedżer próbował wymusić od niego pieniądze, żądając – w zamian za „spokój” i „przejęcie odpowiedzialności za nieprawidłowości w spółce RL Management” – od 10 do 20 mln euro. Lewandowski złożył wówczas obszerne zeznania i przekazał prokuraturze nagrania.
W jednym z nagrań – ze stycznia 2020 roku, z restauracji Baczewski – słychać, jak Kucharski mówi: „Chcę pieniądze w zamian za to, że do końca życia będę krył, że ty i twoja żona jesteście oszustami podatkowymi”. To było ich ostatnie spotkanie twarzą w twarz aż do teraz.
Powrót do konfrontacji
Podczas wtorkowej rozprawy Lewandowski i Kucharski znów znaleźli się w jednej sali. Proces nie posuwa się łatwo, bo żadna ze stron nie zamierza ustąpić. Lewandowski, po przeprowadzeniu własnego audytu, uznał, że żądania byłego menedżera nie mają podstaw – według niego za rozliczenie udziałów w spółce Kucharskiemu mogło przysługiwać co najwyżej 100 zł. Ta propozycja miała rozwścieczyć byłego agenta.
Z uwagi na utajnienie procesu, strony nie mogą ujawniać szczegółów przebiegu rozprawy. Wiadomo jednak, że Lewandowski odpowiadał na pytania nie tylko prokuratury i pełnomocników Kucharskiego, ale także swojego własnego zespołu prawnego. To przełożyło się na ogromną liczbę zagadnień i tematów poruszanych podczas rozprawy.
„Zbliżamy się do prawdy”
Po zakończeniu przesłuchania żadna ze stron nie chciała mówić o szczegółach. – Jesteśmy bardzo zadowoleni. Przesłuchanie było owocne, nie możemy odnosić się do treści, ale zbliżyliśmy się do prawdy w sposób drastyczny – powiedział mecenas Krzysztof Ways, obrońca Kucharskiego.
Pełnomocnik Roberta Lewandowskiego, Tomasz Siemiątkowski, podsumował sprawę z uśmiechem i krótkim komentarzem: – 1:0 do przerwy.
Sam Lewandowski, opuszczając sądowy korytarz zamknięty dla mediów, wyglądał na zmęczonego, ale nie sprawiał wrażenia zdenerwowanego. Na żadne pytanie dziennikarzy nie odpowiedział. Na pytanie: „Czy oglądał pan mecz?”, jedynie szeroko się uśmiechnął.
Zaufani obserwatorzy na sali
Według informacji dziennikarzy Sport.pl, strona Cezarego Kucharskiego skorzystała z możliwości zaproszenia na rozprawę dwóch tzw. „osób zaufania”. Byli to doświadczeni dziennikarze, którzy mogli przysłuchiwać się rozprawie i sporządzać notatki, jednak nie wolno im komentować ani ujawniać treści posiedzenia.
Co dalej?
Kolejne – i prawdopodobnie ostatnie – przesłuchanie Roberta Lewandowskiego zaplanowano na środę, 12 czerwca. Za tydzień przed sądem mają pojawić się kolejni świadkowie, wśród nich również żona piłkarza, Anna Lewandowska.
Proces trwa, emocje rosną, a ostateczne rozstrzygnięcia w sprawie szantażu dopiero przed nami.