Iga Świątek tańcem z Jannikiem Sinnerem do “Feel it Still” skradła show na Champions Dinner. Kulisy kolacji, która jest prywatną imprezą dla tenisistów i ich zespołów, to jedna z pilniej strzeżonych tajemnic Wimbledonu.
Organizowana od 1977 roku Champions Dinner (Kolacja Mistrzów) jest najważniejszym, obok finałowych meczów turniejów singlistów i deblistek, wydarzeniem londyńskiej niedzieli. To impreza prywatna i na swoją miarę dość dyskretna – bez kibiców, mediów, celebrytów – gdzie bohaterowie Wimbledonu mogą spędzić czas z bliskimi.
Wydarzenie goszczone przez luksusowy hotel Raffles jest dość kameralne. Biorą w nim bowiem udział przede wszystkim aktualni mistrzowie Wimbledonu i to nie tylko nowa księżniczka oraz nowy książę londyńskich kortów, lecz również zwycięzcy innych turniejów: deblistów, deblistek, mikstów, juniorów, juniorek oraz tenisa na wózkach. Swój debiut na Champions Dinner w niedzielę przeżył więc także Alan Ważny, który wspólnie z Finem Oskarim Paldaniusem zdobył tytuł w grze podwójnej juniorów.
Stolik dla najbliższych
Świątek, podobnie jak Sinner, miała podczas kolacji do dyspozycji 12-osobowy stolik najbliżej sceny. W gronie 11 osób, które nasza czempionka mogła zabrać ze sobą, znaleźli się jej tata Tomasz, siostra Agata, trener Wim Fissette z partnerką Jasmien Clijsner oraz pozostali członkowie teamu: Daria Abramowicz, Maciej Ryszczuk, Tomasz Moczek, Daria Sulgostowska, Alina Sikora oraz Jules Mercier.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie Ewa Swoboda zaskoczyła. Tylko spójrz na te kreacje!
Godzina kolacji jest ruchoma, bo uzależniona od zakończenia finału singlistów. Ten w tym roku – aby zadowolić nadawców oraz docenić deblistki, które zazwyczaj wychodziły na kort dopiero po finale panów – rozpoczął się trzy godziny później niż do tej pory, o 17.10 czasu polskiego.
Świątek na kolację dotarła więc pół godziny przed północą i spędziła tam blisko trzy godziny. Nasza tenisistka najpierw miała sesję zdjęciową z trofeum, a później na scenie dostała jego replikę i udzieliła krótkiego wywiadu.
Wreszcie zatańczyła z Sinnerem do “Feel it Still” zespołu Portugal. The Man. Rok wcześniej Carlos Alcaraz i Barbora Krejcikova dryfowali po parkiecie przy “Dance the Night” Dua Lipy. “Dziękuję za taniec, ale może powinniśmy zostać przy tenisie?” – żartowała później w mediach społecznościowych czeska tenisistka.
Ani Świątek, szeroko uśmiechnięta, bo perspektywa tańca podobno w ogóle jej nie stresowała, ani Sinner wydarzeń z parkietu nie komentowali. “Nigdy w życiu nie doświadczyłam czegoś takiego i pewnie już nie doświadczę. To, jak Wimbledon celebruje nasz sport, jest czymś zupełnie innym. Będę zawsze pielęgnować w sobie te emocje. Dziękuję wam bardzo. Gratuluję Jannik tego, że spełniłeś swoje marzenia. Cieszę się za ciebie i twój team” – napisała jedynie Polka kolejnego dnia rano na Instagramie.
Iga musiała wybrać dwie kreacje
Przygotowania do niedzielnych wydarzeń były swego rodzaju wyzwaniem logistycznym, bo Świątek musiała wybrać dla siebie dwie kreacje: na sesję zdjęciową z trofeum w Loży Królewskiej Wimbledonu, która odbyła się już wczesnym popołudniem, oraz właśnie na wieczorną Kolację Mistrzów.
WTA jeszcze przed finałem przekazała zespołom, jak wygląda protokół dla zwyciężczyni i co czeka ją w niedzielę. Projekty kreacji wstępnie były wybrane i przygotowane już w sobotę. Paleta możliwości była szeroka. Nasza tenisistka miała opcje od różnych marek, a lokalni producenci sami wysyłali propozycje strojów. Ostateczna decyzja zapadła w niedzielę rano. Świątek najpierw zaprezentowała się w kreacji z kolekcji Victorii Beckham, a podczas kolacji zadawała szyku w sukience od Stelli McCartney.
To była jej pierwsza Champions Dinner i może nie ostatnia, bo choć po zwycięstwie w finale sama mówiła, że cieszy się chwilą, skoro nie wiadomo, czy coś takiego zdarzy się ponownie, to dodała również: – Tenis wciąż mnie zaskakuje i ja wciąż zaskakuję siebie.