Belinda Bencic to bez wątpienia jedna z największych sensacji kobiecego tenisa ostatnich miesięcy. Szwajcarka dokonała imponującego skoku w rankingu WTA – awansowała aż o ponad 400 miejsc, zdobyła dwa tytuły turniejowe i udowodniła, że macierzyństwo wcale nie musi być przeszkodą w osiąganiu sportowych szczytów. Jej historia mogłaby być pięknym przykładem determinacji i siły, gdyby nie fakt, że podobnie jak wiele innych tenisistek, stała się ofiarą obrzydliwego hejtu w internecie.
Niezwykły powrót i błyskawiczny awans
Bencic ma za sobą sezon, który śmiało można nazwać przełomowym. Kilka dni temu triumfowała w turnieju WTA 500 w Tokio, w finale pokonując Lindę Noskovą. Na drodze do tytułu pokonała również Karolinę Muchovą, mimo że Czeszka prowadziła już 6:3, 5:3 i miała piłkę meczową w trzecim secie. Szwajcarka wykazała się niezwykłą odpornością psychiczną, odwróciła losy spotkania i zwyciężyła 7:5 w decydującej partii.
To był już jej drugi tytuł w tym roku – wcześniej, w lutym, sięgnęła po trofeum w Abu Zabi, gdzie pokonała m.in. Jelenę Rybakinę i Marketę Vondrousovą. Co ciekawe, właśnie tam dwa lata wcześniej odniosła swoje poprzednie zwycięstwo w cyklu WTA.
Od momentu powrotu do gry po urodzeniu córki Belinda Bencic sukcesywnie odbudowuje swoją pozycję. W ostatnich miesiącach dotarła m.in. do półfinału Wimbledonu, czwartej rundy Australian Open, ćwierćfinału Indian Wells oraz 1/8 finału w Madrycie. Obecnie zajmuje już 11. miejsce w rankingu WTA – najwyższe od 2023 roku.
A przecież jeszcze w styczniu 2024 roku była dopiero 421. na świecie. Jej błyskawiczny awans sprawia, że jest główną faworytką do nagrody WTA w kategorii Powrót roku.
Pokorna droga do sukcesu
Na początku swojej odbudowy Bencic postawiła na cierpliwość i ciężką pracę. Nie liczyła na „dzikie karty”, lecz zaczęła od turniejów ITF, w których krok po kroku odzyskiwała rytm meczowy i pewność siebie. Jej podejście różniło się od strategii Emmy Raducanu, która po przerwie zdrowotnej wracała głównie dzięki zaproszeniom do dużych turniejów. Brytyjka, mimo przywilejów wynikających z dawnej sławy po triumfie w US Open 2021, długo nie potrafiła odbudować formy i dziś zajmuje 29. miejsce w rankingu.
Bencic mogła iść tą samą drogą – ma przecież na koncie 20 finałów w głównym cyklu WTA, w tym 10 wygranych: Eastbourne 2015, Canadian Open 2015, Dubaj 2019, Moskwa 2019, Charleston 2022, Adelajda 2023, Abu Zabi 2023 i 2025 oraz Tokio 2025. To właśnie Tokio jest dla niej miejscem szczególnym – tam cztery lata temu zdobyła złoty medal olimpijski, pokonując w finale Marketę Vondrousovą 7:5, 2:6, 6:3.
Po swoim najnowszym sukcesie Szwajcarka podsumowała sezon z ogromną pokorą:
> „Nie spodziewałam się, że wydarzy się coś takiego. To ponad moje oczekiwania – mieć dwa tytuły w jednym roku. Kiedyś zawsze chciałam więcej i więcej, nie potrafiłam docenić tego, co już osiągnęłam. Teraz staram się być z siebie dumna.”
Sportowa mama, która inspiruje
Bencic niemal nie rozstaje się ze swoją córeczką Bellą. Dziewczynka towarzyszyła jej już podczas ceremonii wręczenia trofeum w Abu Zabi, a ostatnio fotografowie uchwycili, jak Belinda rozgrzewa się z nią przed meczem w Pekinie – te ujęcia rozczuliły kibiców na całym świecie.
W klasyfikacji WTA Szwajcarka plasuje się tuż za Eliną Switoliną – inną zawodniczką, która po urodzeniu dziecka wróciła na najwyższy poziom. Obie są dziś symbolem nowej generacji tenisistek, które łączą macierzyństwo z profesjonalnym sportem.
Bencic przyznaje, że macierzyństwo zmieniło jej podejście do gry:
> „Nie trenuję już tak dużo jak kiedyś, ale staram się wykorzystywać każdą chwilę na korcie. Mam mniej czasu, więc jestem bardziej produktywna. Jako mama muszę planować wszystko inaczej, ale czuję, że zyskałam większy spokój i dystans.”
Cień hejtu
Niestety, nawet tak piękna historia nie uchroniła jej przed falą nienawiści w sieci. Po październikowym meczu w Ningbo, w którym pokonała Julię Starodubcewą 5:7, 6:4, 7:5 po ponad trzech godzinach walki, została zalana lawiną obrzydliwych wiadomości.
Bencic opublikowała w mediach społecznościowych kilka przykładów nienawistnych komentarzy, jakie otrzymała – pełnych wulgaryzmów, wyzwisk i gróźb. Napisała:
> „Zazwyczaj tego nie pokazuję, ale dziś mam ochotę. To tylko kilka spośród tysięcy wiadomości. Dlaczego nie?”
Szwajcarka dołączyła tym samym do grona tenisistek, które otwarcie mówią o problemie hejtu w internecie – wcześniej podobne doświadczenia ujawniały m.in. Iga Świątek, Linda Noskova, Magda Linette czy Caroline Garcia. W wielu przypadkach źródłem takich ataków są gracze zakładów bukmacherskich, którzy po przegranych typach odreagowują frustrację, przekraczając granice przyzwoitości.
Historia Belindy Bencic to jednak przede wszystkim opowieść o odwadze, wytrwałości i sile kobiety, która po narodzinach dziecka potrafiła nie tylko wrócić do światowej czołówki, ale i zainspirować innych, pokazując, że w sporcie – podobnie jak w życiu – nie ma rzeczy niemożliwych.