Iga Świątek nie dała szans Emmie Raducanu. Demonstracja siły Polki w drugiej rundzie Roland Garros
Iga Świątek w wielkim stylu zameldowała się w trzeciej rundzie Roland Garros, pewnie pokonując Emmę Raducanu 6:1, 6:2. To było jednostronne widowisko, w którym Polka zaprezentowała mistrzowską formę, a jej spokój i pewność siebie były aż namacalne – nawet z trybun. Jeden z brytyjskich dziennikarzy po szczególnie nieudanej akcji swojej rodaczki złapał się za głowę i nie potrafił wykrztusić słowa. Taki był wymowny obraz tej rywalizacji.
Starcie dwóch mistrzyń, ale tylko jedna na topie
Los skojarzył Świątek z byłą mistrzynią US Open już w drugiej rundzie. Raducanu po wielkim sukcesie w Nowym Jorku cztery lata temu próbuje odbudować swoją pozycję. Choć nie musi już liczyć na „dzikie karty”, to obecnie plasuje się dopiero na 41. miejscu w rankingu WTA i nie została w Paryżu rozstawiona. To sprawiło, że tak wcześnie trafiła na liderkę światowego tenisa.
Brytyjka przed meczem mówiła, że po losowaniu sprawdziła możliwy układ drabinki i z niecierpliwością czekała na ewentualne spotkanie ze Świątek. Na początku rzeczywiście grała odważnie, próbowała przejmować inicjatywę, notując kilka winnerów. Ale jej zapału wystarczyło zaledwie na trzy gemy.
Iga przejęła kontrolę i nie oddała jej do końca
Gdy Świątek podkręciła tempo, Raducanu zaczęła się gubić. Nie nadążała za tempem gry, była spóźniona, źle się ustawiała, a piłki coraz częściej lądowały poza kortem. W kluczowym momencie pierwszego seta, gdy Brytyjka walczyła o utrzymanie podania, poszła do siatki i zmusiła Polkę do defensywy. Ta jednak znakomicie się wybroniła, a Raducanu w decydującym momencie wyrzuciła smecz na aut. To był moment przełomowy – Świątek zdobyła drugie przełamanie i chwilę później zamknęła seta 6:1.
Na trybunach z minuty na minutę przybywało kibiców – dominowali fani z biało-czerwonymi flagami. W porównaniu do pierwszego meczu z Sramkovą, polska publiczność była aktywniejsza już od samego początku. Głośne „Iga, Iga!” i „Jazda!” rozbrzmiewały nawet podczas rozgrzewki. Po stronie Raducanu pozostawała jedynie trybuna prasowa, pełna dziennikarzy z Wielkiej Brytanii.
Spokój Świątek aż promieniował z kortu
Drugi set rozpoczął się od kolejnego przełamania dla Świątek, która w swoim stylu budowała akcje z niesamowitą cierpliwością i konsekwencją. Nie forsowała ataków, grała głęboko, dokładnie, z dużą rotacją. Jej spokój był imponujący – aż wyczuwalny nawet z oddali. Raducanu nie potrafiła znaleźć żadnej skutecznej odpowiedzi. Teoretycznie mogła próbować zmieniać tempo, grać skróty, atakować siatkę, ale zabrakło jej alternatywnego planu. A nawet gdyby go miała – nie wiadomo, czy wobec tak grającej Świątek cokolwiek by pomogło.
– Czy sukces, o którym marzy każdy tenisista, może stać się przekleństwem? Przypadek Raducanu pokazuje, że niestety tak – skomentowała jej sytuację Agnieszka Niedziałek na łamach Sport.pl.
Polka idzie dalej, Raducanu znów w odwrocie
Trudno oprzeć się wrażeniu, że Emma Raducanu od triumfu w US Open w 2021 roku stoi w miejscu. Wówczas jako 18-latka przeszła przez eliminacje i zdobyła tytuł, zachwycając tenisowy świat. Jednak od tamtego czasu zamiast sportowego rozwoju przyszły częste zmiany trenerów, problemy zdrowotne i ogromna presja medialna oraz reklamowa. W efekcie tenis zszedł na dalszy plan.
Obecnie Brytyjka wciąż nie może wrócić do elity. W styczniu w Australian Open przegrała ze Świątek 1:6, 0:6. W Paryżu zdobyła wprawdzie o jednego gema więcej, ale jej gra wciąż była bez błysku. Serwis nie stanowił żadnej broni, a w dłuższych wymianach nie miała argumentów. Świątek przełamała ją czterokrotnie, sama nie straciła ani jednego podania.
Czas na trzecią rundę. Kto powstrzyma Igę?
W trzeciej rundzie Roland Garros Świątek zmierzy się z lepszą z pary Sara Bejlek (Czechy, 188. WTA) – Jaqueline Cristian (Rumunia, 60. WTA). Nastoletnia Czeszka w pierwszej rundzie sprawiła dużą niespodziankę, eliminując rozstawioną Martę Kostiuk. To kolejny młody talent z południa Europy, ale niezależnie od rywalki, faworytka tego meczu może być tylko jedna.