Iga Świątek rozbiła Anisimovą w finale Wimbledonu. Laura Robson chce kontrowersyjnej zmiany formatu, ale nie wszyscy się z nią zgadzają
Zwycięstwo Igi Świątek nad Amandą Anisimovą w finale Wimbledonu wciąż odbija się szerokim echem. Polka pokazała tenis z najwyższej półki i nie dała najmniejszych szans swojej rywalce, wygrywając bezlitośnie 6:0, 6:0. Choć wielu ekspertów i kibiców zachwycało się dominacją liderki światowego rankingu, pojawiły się również głosy krytyczne – nie pod adresem Świątek, ale samego formatu rozgrywania kobiecych finałów wielkoszlemowych. Jedną z osób, które zabrały głos, jest była tenisistka Laura Robson. Jej pomysł wywołał niemałe kontrowersje.
Jednostronny finał wywołał debatę
Mecz Świątek z Anisimovą był pokazem siły i perfekcji ze strony Polki, ale dla wielu widzów – zbyt jednostronnym widowiskiem. Anisimova od pierwszych piłek wyglądała na zestresowaną, nie radziła sobie z presją, popełniała mnóstwo błędów i nie była w stanie znaleźć swojego rytmu. Tymczasem Świątek od początku grała jak natchniona, niemal bezbłędnie, nie pozostawiając złudzeń, kto tego dnia jest lepszy.
To właśnie ta jednostronność skłoniła Laurę Robson do refleksji. Brytyjka, dziś komentatorka i ekspertka, w rozmowie z BBC Radio 5 Live zaproponowała odważną zmianę – wprowadzenie formatu “do trzech wygranych setów” w finałach kobiet.
– To jeden z tych momentów, kiedy myślę, że finał kobiet również powinien być rozgrywany do trzech wygranych setów – stwierdziła Robson, cytowana przez portal thetennisgazette.com. – Widać było ogromne napięcie po stronie Anisimovej. Gdyby miała więcej czasu, by odnaleźć rytm, mogłaby poczuć się pewniej i wejść w mecz. Przegrywając 0:5, czujesz, że to jeszcze nie koniec, ale wszystko dzieje się za szybko. A jeśli wiesz, że mecz potrwa dłużej i masz czas na oddech, może to bardzo pomóc – dodała.
Robson przywołuje finał Alcaraz – Djokovic
Robson porównała sytuację do finału mężczyzn z 2023 roku, kiedy Carlos Alcaraz po przegranym pierwszym secie 1:6 z Novakiem Djokoviciem ostatecznie wygrał w pięciu setach. – Mężczyźni mają więcej czasu, żeby się oswoić z atmosferą, przełamać nerwy i wejść w mecz. Carlos był wtedy na początku kompletnie zagubiony, ale znalazł sposób, by odwrócić losy spotkania. Kobiety nie mają takiej możliwości – przekonywała.
Nie wszyscy są za
Jednak pomysł Robson nie spotkał się z powszechną aprobatą. Wątpliwości zgłosiła m.in. Annabel Croft – była tenisistka, dziś również ekspertka BBC. – Nie sądzę, że kobiece organizmy byłyby w stanie znieść taki wysiłek. Już teraz widzimy wiele kontuzji w tourze, a większe obciążenie tylko pogłębiłoby ten problem – oceniła.
– Nie jestem przekonana, że dodatkowe sety to dobre rozwiązanie. Uważam, że obecna formuła jest wystarczająco wymagająca – podkreśliła Croft.
Sabalenka: „Nie jesteśmy gotowe”
Równie sceptyczna wobec zmian jest Aryna Sabalenka. Po swoim zwycięstwie w pierwszej rundzie Wimbledonu została zapytana przez dziennikarzy ESPN, czy kobiety powinny grać w systemie „best of five” – jak mężczyźni. Białorusinka odparła szczerze:
– Fizycznie pewnie jestem jedną z najsilniejszych w tourze, więc może byłoby to dla mnie korzystne. Ale mimo wszystko nie jestem gotowa na pięciosetowe mecze – przyznała.
– To ogromne obciążenie dla kobiecego organizmu. Myślę, że nie jesteśmy przygotowane na tak dużą dawkę intensywnego tenisa. Wydłużenie meczów doprowadziłoby tylko do większej liczby urazów – dodała.
Emocje po finale nie gasną
Choć zwycięstwo Igi Świątek nie podlega żadnej dyskusji, to temat ewentualnych zmian w kobiecym tenisie znów powrócił na pierwsze strony. Robson podniosła ważną kwestię – różnic w formatach gry między kobietami a mężczyznami – ale reakcje środowiska pokazują, że to temat bardzo złożony. Z jednej strony chęć wyrównania warunków i zwiększenia dramaturgii, z drugiej – realne obawy o zdrowie zawodniczek i ich fizyczną wytrzymałość.
Na razie nie zanosi się na żadne zmiany, ale głos Robson pokazuje, że nawet tak perfekcyjne mecze jak finał Świątek – mogą wywołać kontrowersje i ważną debatę.