Danielle Collins nie dała rady Idze Świątek. Polka bezlitosna dla Amerykanki w trzeciej rundzie Wimbledonu
Danielle Collins znów próbowała wzbudzić emocje i zamieszanie swoim zachowaniem, ale tym razem nie miało to większego znaczenia. W trzeciej rundzie Wimbledonu Iga Świątek pokonała ją bez większych problemów 6:2, 6:3, pokazując dojrzałość, spokój i znakomitą dyspozycję.
Już przed meczem widać było, że emocje są ogromne. Świątek w krótkim nagraniu zapowiadała gotowość na wyzwanie: – To będzie wyzwanie, ale będę gotowa – mówiła z determinacją. Tymczasem Collins, stojąc jeszcze w hallu prowadzącym z szatni na kort, nonszalancko wąchała kwiaty w wazonach. Mogło się wydawać, że Amerykanka zachowuje spokój, ale z czasem okazało się, że to tylko pozory.
Pierwszy set zakończył się po zaledwie 39 minutach. Polka przypieczętowała go potężnym serwisem o prędkości 190 km/h. Collins ledwo nadążała z reakcją, często nie mając nawet okazji na dobry return – bardziej broniła się przed piłką niż realnie próbowała ją odegrać. Od samego początku widać było, że Amerykanka chce naciskać przy serwisach Igi, ale Polka zneutralizowała jej ofensywne zamiary już w zarodku.
To był ich dziesiąty pojedynek. Choć Świątek wygrała siedem z poprzednich dziewięciu, to poprzednie zwycięstwo Collins w Rzymie (6:1, 7:5) dodawało Amerykance pewności siebie. W dodatku wcześniej błyskawicznie uporała się z Osorio i Erjavec, grając najmniej czasu spośród wszystkich zawodniczek, które dotarły do trzeciej rundy.
Z kolei Świątek miała nieco więcej kłopotów. W pierwszej rundzie musiała się namęczyć z Poliną Kudiermietową, a w drugiej straciła seta z Caty McNally. Wydawało się więc, że starcie z pewną siebie Collins może być zacięte. Tymczasem… nie było.
Już w pierwszym gemie Polka wyszła na prowadzenie 40:0 przy serwisie Collins, czym wywołała konsternację nawet u Andy’ego Roddicka, byłego lidera światowego rankingu, który z niepokojem obserwował grę swojej rodaczki. Co prawda Amerykanka zdobyła wtedy pięć punktów z rzędu i objęła prowadzenie 1:0, ale był to jej jedyny naprawdę pozytywny moment w tym meczu.
Świątek natychmiast odpowiedziała, wygrywając własne podanie, a potem – po pięciu niewykorzystanych breakpointach – wreszcie przełamała Collins. Po 12 minutach było 2:1, a już po kolejnych 12 – 4:1 z podwójnym przełamaniem. Polka konsekwentnie przedłużała wymiany, a Amerykanka traciła cierpliwość i nie wyciągała żadnych wniosków z poprzednich punktów. Wciąż stała blisko linii końcowej, próbując mocnych uderzeń, które w większości nie trafiały w kort.
W jednej z wymian przy stanie 4:1 i 15:30 doszło do dziwnej sytuacji – po wywołanym „necie” Collins nieoczekiwanie przeszła na drugą stronę kortu, jakby uznała, że to ona zdobyła punkt. Komentator Polsatu Sport, Marcin Muras, nie krył rozbawienia, a Dawid Olejniczak ironizował: – Gdyby to nie była Collins, to może bym uwierzył, że się pomyliła.
Czy było to celowe działanie mające wyprowadzić Igę z równowagi? Nie wiadomo. Wiadomo natomiast, że Świątek zachowała zimną krew i mimo chwilowych trudności wygrała gema, wychodząc na 5:1. Kolejne dziwne zachowanie Collins miało miejsce przy stanie 5:2, kiedy po asie serwisowym zareagowała radością, jakby wygrała mecz, co również zaskoczyło komentatorów. Ale Świątek się tym nie przejmowała – chwilę później zakończyła seta potężnym serwisem na ciało.
Statystyki mówiły same za siebie: 88 proc. wygranych punktów po pierwszym podaniu u Świątek, 55 proc. u Collins. Polka popełniła zaledwie sześć niewymuszonych błędów przy siedmiu winnerach. Amerykanka – 13 błędów przy ośmiu uderzeniach kończących.
Sztuczna inteligencja się pomyliła
Ciekawostką jest, że AI przewidywało wyższość Collins w jednym aspekcie – serwisie. Tymczasem to właśnie Polka w tym elemencie była zdecydowanie lepsza. Już w pierwszym gemie drugiego seta Świątek przełamała Collins do 15. Chociaż Amerykanka zdołała się obronić w kolejnym gemie, to przez cały czas musiała nadrabiać straty i grać pod presją.
Świątek zachwycała spokojem, pewnością siebie i koncentracją. Nie szukała wsparcia w boksie, nie zwracała się do trenera Wima Fissette’a ani psycholożki Darii Abramowicz. Skupiona wyłącznie na grze, dopingowała się energicznym „Jazda!” i dominowała z każdej strony kortu.
Nie wracała do wcześniejszych kontrowersji – ani do dziwnego zachowania Collins podczas igrzysk w Paryżu, ani do chłodnego podania ręki podczas finału United Cup. Świątek nie wchodziła w pozasportowe wątki. Skupiła się na tenisie i wygrała ósmy z dziesięciu meczów z Amerykanką. To jasny komunikat: jest po prostu lepsza.
W całym meczu Iga miała 15 winnerów i 10 niewymuszonych błędów. Collins – 11 winnerów i aż 25 pomyłek. Różnica klas była ogromna.
Czwarta runda bez Rybakiny
W 1/8 finału Świątek nie zagra z Jeleną Rybakiną, co dla wielu jest dużym zaskoczeniem. Mistrzyni Wimbledonu z 2022 roku przegrała w trzeciej rundzie z Clarą Tauson 6:7, 3:6. Dunka, obecnie 22. w rankingu WTA, będzie teraz rywalką Polki. Iga, czwarta rakieta świata, jest naturalną faworytką tego pojedynku – szczególnie że wygrała obie dotychczasowe konfrontacje z Tauson.
Mecz o ćwierćfinał Wimbledonu już w poniedziałek. Iga Świątek jest coraz bliżej spełnienia marzenia, jakim jest triumf na londyńskiej trawie.