Emocje w Ergo Arenie. Grbić pełen nadziei i frustracji, Bednorz z błyskiem, ale Polska znów przegrywa
Nikola Grbić nie krył emocji. W pewnym momencie aż bił brawo Bartoszowi Bednorzowi i Arturowi Szalpukowi za ich efektowne zagrania. Jednak z każdą kolejną minutą meczu z Bułgarią coraz bardziej tracił cierpliwość, co było wyraźnie widać podczas przerw technicznych. Gdy końcówka czwartego seta doprowadziła do drżenia serc ponad 10 tysięcy kibiców zgromadzonych w Ergo Arenie, na chwilę uspokoił ich Tomasz Fornal. Ale tylko na chwilę. Polska przegrała po tie-breaku 2:3.
Już pod koniec pierwszego seta, mimo że większość spotkania oglądał z kwadratu dla rezerwowych, Jakub Kochanowski nie mógł się powstrzymać i wbiegł na boisko, by pogratulować Bartoszowi Bednorzowi. Ten powrócił do reprezentacji po 385 dniach i od samego początku był jednym z wyróżniających się graczy. Kapitan i kilku innych liderów kadry, którzy mecz rozpoczęli na ławce, wspierali kolegów głośno i z zaangażowaniem. Z czasem jednak trener zdecydował się wprowadzić ich na boisko.
Od euforii do irytacji. Trener nie chciał, by “podsłuchiwano” jego drużynę
Na godzinę przed rozpoczęciem spotkania trybuny dopiero zaczynały się zapełniać, większość siatkarzy była jeszcze w szatni, ale Bednorz już przechadzał się po parkiecie, oswajając się z atmosferą. Trudno się dziwić — na powrót do kadry czekał ponad rok, a dodatkowo w tym sezonie zmagał się z kontuzją łydki, która wydłużyła jego nieobecność.
Powrót rozpoczął z przytupem. Imponował skutecznością w ataku, która przykrywała jego mniej pewne przyjęcie. W pierwszych dwóch setach zapisał też na koncie mniej oczywiste zagrania — dwa efektowne wystawy sposobem dolnym z głębi pola, które Artur Szalpuk zamienił na punkty. Reakcje Grbicia mówiły wszystko: po jednej akcji głośno klaskał, po drugiej zacisnął pięść i krzyknął z emocji.
Z czasem jednak uwidoczniły się problemy, które od dawna niepokoją trenera — przede wszystkim niestabilne przyjęcie. Po drugim secie Grbić długo i z dużym zaangażowaniem przemawiał do zawodników, tak intensywnie, że… zapomniał o obowiązkowym wywiadzie dla Volleyball World. Reporterka i operator cierpliwie czekali, gdy Serb nadal tłumaczył coś swoim zawodnikom, gestykulując i podnosząc głos.
W trzecim secie, gdy emocje zaczęły sięgać zenitu, Grbić poprosił o przerwę. Operator transmisji zbliżał się z mikrofonem, ale trener zdecydowanym ruchem ręki kazał mu odejść. Nie chciał, by ktokolwiek podsłuchiwał, co mówi do zespołu.
To właśnie Bednorza Grbić skreślił w ostatnim etapie olimpijskiej selekcji rok temu, co wywołało wówczas spore kontrowersje. Teraz siatkarz walczy o debiut w mistrzostwach świata, a przez problemy zdrowotne ma na to zaledwie niecałe dwa miesiące. Sobotni występ rozpoczął obiecująco, ale z czasem zaczął wyraźnie tracić siły — podobnie jak reszta drużyny.
Wtedy Grbić sięgnął po swoje największe działa – na parkiecie pojawili się m.in. Jakub Kochanowski, Wilfredo Leon (który wcześniej był wprowadzany jedynie na zagrywkę) oraz Tomasz Fornal. Ten ostatni błyskawicznie stał się bohaterem kibiców, którzy wypełnili Ergo Arenę do ostatniego miejsca. W końcówce czwartego seta, przy piłce meczowej dla Bułgarów, przepchnął trudną piłkę tyłem, a chwilę później zablokował rywala, dając Polsce nadzieję na odwrócenie losów meczu.
Emocje sięgały zenitu — świetne zagrania przeplatały się z błędami, a kibice nie mogli być pewni żadnego punktu. Choć udało się uniknąć drugiej z rzędu porażki 1:3 (po takim wyniku w meczu z Kubą), to jednak w tie-breaku lepsi okazali się rywale.
— To tylko dwa punkty, zaraz odrobimy — próbował podtrzymywać ducha walki spiker, gdy Bułgarzy prowadzili 13:11 w piątym secie. Niestety, to właśnie oni zdobyli kolejne dwa punkty i to oni cieszyli się ze zwycięstwa.