Niespodzianka na start! Katarzyna Kawa to wyrwała! Został jeden krok
Już w pierwszym meczu reprezentacji Polski w Radomiu doczekaliśmy się niemałej niespodzianki! Biało-Czerwone wyszły na prowadzenie w meczu ze Szwajcarią dzięki fantastycznej grze Katarzyny Kawy. Polka co prawda wypuściła szansę z rąk w pierwszym secie, gdy przegrała go 5:7 od stanu 5:3, ale potem nie dała już szans notowanej o blisko 50 miejsc wyżej Jil…
Już w pierwszym meczu reprezentacji Polski w Radomiu doczekaliśmy się niemałej niespodzianki! Biało-Czerwone wyszły na prowadzenie w meczu ze Szwajcarią dzięki fantastycznej grze Katarzyny Kawy. Polka co prawda wypuściła szansę z rąk w pierwszym secie, gdy przegrała go 5:7 od stanu 5:3, ale potem nie dała już szans notowanej o blisko 50 miejsc wyżej Jil Teichmann. Polka wygrała 5:7, 6:4, 6:2 i przybliżyła Biało-Czerwone do wygranej pierwszego dnia.
Korespondencja z Radomia
Po kilku miesiącach od bardzo dobrego występu w finałach Billie Jean King Cup w Maladze reprezentacja Polski zebrała się po raz kolejny. Tym razem, już w nowej formule, Biało-Czerwone miały powalczyć o awans na wrześniowy turniej finałowy organizowany w chińskim Shenzhen. Jeszcze przed startem rywalizacji ze Szwajcarią i Ukrainą nasza drużyna musiała liczyć się z poważnym osłabieniem.
W zespole nie znalazła się tym razem Iga Świątek, która potrzebowała odpoczynku po wymagających startach w Indian Wells i Miami. Co gorsza, druga najlepsza polska rakieta, Magdalena Fręch, również nie mogła pojawić się w Radomiu na skutek kontuzji. Kapitan kadry Dawid Celt na otwierające starcie meczu Polska — Szwajcaria desygnował do gry Katarzynę Kawę, która miała zmierzyć się z Jil Teichmann.
Polka przyjechała na zgrupowanie drużyny narodowej na kilka dni po jednym z największych sukcesów w karierze. Dopiero co wystąpiła w finale turnieju WTA rangi 250 w Bogocie, gdzie osiągnęła rewelacyjny wynik, przystępując do gry jako kwalifikantka. Nieco większe ogranie na kortach ziemnych sprawiło, że wybór padł właśnie na nią, a w rezerwie pozostała Maja Chwalińska.
Starcie z leworęczną rywalką, która była przecież niegdyś tuż za czołową dwudziestką rankingu WTA, przyciągnęło na trybuny w Radomiu sporą grupę kibiców. W obliczu obiecującej formy naszej reprezentantki nie było podstaw do tego, by nie wierzyć w zwycięstwo tenisistki wystawionej przez Dawida Celta.
Rywalizacja w Radomskim Centrum Sportu przyniosła bardzo wyrównany początek, w którym ofensywny ton od początku starała się nadać Jil Teichmann. To ona jako pierwsza wypracowała sobie szansę na przełamanie, lecz znakomita defensywa Katarzyny Kawy sprawiła, że Polka utrzymała swoje podanie.
Stawiająca na atak od samego początku Teichmann zaczęła jednak z czasem popełniać błędy. W tym ten najbardziej kosztowny, podwójny serwisowy, na skutek którego pierwsze przełamanie w spotkaniu stało się faktem. A skorzystała z niego Katarzyna Kawa, która dotarła do stanu 5:3 i Szwajcaria była już w niezwykle trudnej sytuacji.
W tym momencie Polka rozegrała jednak najgorszego gema serwisowego w pierwszym secie i zrobiło się 5:5. Po chwili Teichmann zagwarantowała sobie udział w tie-breaku i to Katarzyna Kawa była pod presją. W tym momencie nie mogła pozwolić sobie na pomyłkę, bo ta kosztowałaby ją przegranie pierwszego seta.
W najtrudniejszym momencie Polka zagrała jakby nieco zbyt nerwowo. Teichmann wypracowała sobie dwie piłki setowe i po niecelnym uderzeniu Katarzyny Kawy wykorzystała pierwszą z nich. Dzięki temu prowadziła po pierwszej partii 7:5 i to Szwajcaria jako pierwsza w tym spotkaniu wyszła na prowadzenie.
Niekorzystna passa w końcowej części pierwszej partii zadecydowała o pierwszym secie dla rywalek, ale dało się odczuć, że ten wynik nie był nie do odrobienia. Katarzyna Kawa prezentowała się solidnie, dotrzymując kroku rywalce z czołowej setki, a już na początku drugiej partii wywalczyła jakże cenne przełamanie.
Cóż jednak po nim, skoro chwilę później znów było remisowo. Polka miała coraz mniej czasu na to, by zadać rywalce jeszcze jeden cios i doprowadzić do remisu w pierwszym akcie meczu Polska — Szwajcaria. Porażka oznaczałaby, że Polki nie mogłyby już pozwolić sobie na ani jedną wpadkę w meczach Magdy Linette oraz spotkaniu deblowym.
Nie było miejsca na błąd. A Katarzyna Kawa zareagowała świetnie!
Do pewnego momentu wydawało się, że powtórzy się może sytuacja z pierwszego seta. Katarzyna Kawa znów przełamała rywalkę i znów osiągnęła w secie wynik 5:3, po którym mogła już serwować po wygranie partii. Kluczowe było to, by nie powtórzyć koszmaru, jaki miał miejsce w końcówce pierwszego seta.
I nic takiego na szczęście nie miało miejsca! Tym razem Katarzyna Kawa utrzymała podanie, doprowadzając do wyrównania w pierwszym polsko-szwajcarskim starciu turnieju kwalifikacyjnego Billie Jean King Cup w Radomiu. Co więcej — wydawało się, że teraz to Polka jest na fali wznoszącej. Napędzały ją okrzyki wsparcia ze strony licznie zgromadzonych kibiców na trybunach.
Początek trzeciego seta był istnym potwierdzeniem tych słów. Kawa nie zatrzymała się po rewelacyjnej końcówce i wygrała trzy kolejne gemy, dwukrotnie przełamując Teichmann. W tym momencie sytuacja naszej reprezentantki była znakomita, choć odrobinę utrudniło ją błyskawiczne utracenie jednego z przełamań. 32-latka wyglądała znacznie pewniej przy swoim serwisie i by wygrać, musiała tylko utrzymać tę dyspozycję.
I nie wypuściła szansy z rąk! Kawa wywalczyła jeszcze jedno przełamanie, wygrywając cały mecz 5:7, 6:4, 6:2. Polkom do wygranej ze Szwajcarią brakuje już tylko jednego zwycięstwa, w meczu Magdy Linette lub w deblu.